Skarbówka ma zyskać nowe uprawnienia, m.in. do prowokacji zakupowej

Likwidacja czynności sprawdzających i legalizacja prowokacji zakupowej – to najnowsze plany zmian – pisze czwartkowa „Rzeczpospolita”.

<![CDATA[

Jak czytamy, gazeta dotarła do projektu zmian w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej, ordynacji podatkowej i 21 innych ustaw. Nowe przepisy mają zrewolucjonizować procedury kontrolne i egzekucyjne. Wszystko w celu zwiększenia wydajności fiskusa. Dotychczas resort finansów oficjalnie nie zapowiadał takich zmian.

Według "Rz", w projekcie są trzy najważniejsze nowinki.

"Po pierwsze: procedura tzw. nabycia kontrolowanego. Chodzi o sprawdzanie, czy dany przedsiębiorca sprzedaje towary i usługi z zachowaniem przepisów o kasach rejestrujących i paragonach. Urzędnik będzie mógł – udając zwykłego klienta – sprawdzić, czy transakcja została właściwie udokumentowana. Jeśli nie, będzie mógł się ujawnić i wszcząć procedurę ukarania przedsiębiorcy. Druga zmiana to wprowadzenie tzw. postępowania sprawdzającego zamiast czynności sprawdzających i postępowania kontrolnego" - napisano.

Trzecia zmiana - jak pisze "Rz" - dotyczy postępowania egzekucyjnego. Gdy podatnik będzie winien fiskusowi ponad 5 tys. zł, i nie da się ich wyegzekwować, będzie można tymczasowo (do 36 godzin) zająć środek transportu i towar dłużnika.

]]

MRiPS pracuje nad nowelizacją przepisów o pieczy zastępczej. Istotne zmiany w zakresie prawa do urlopu dla rodziców adopcyjnych

Poprawa procedur adopcyjnych, pozyskiwanie większej liczby kandydatów do adopcji na terenie kraju i zwiększenie liczby adopcji dzieci starszych przez polskie rodziny – to główne cele przygotowanej przez MRiPS nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

<![CDATA[

Z informacji zamieszczonych w wykazie prac legislacyjnych rządu wynika, że w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej trwają prace nad nowelizacją ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

W styczniu 2017 r. rząd zadecydował o ograniczeniu tzw. adopcji zagranicznych, podjęto także działania w celu poprawy ich organizacji. Obecnie - w efekcie przeprowadzonej oceny istniejącego stanu prawnego - wskazano na konieczność takiego zorganizowania procedur adopcyjnych, aby zapewnić dzieciom oczekującym na adopcję jak najwięcej dobrze przygotowanych rodzin adopcyjnych na terenie kraju.

Zwrócono uwagę m.in. na potrzebę zwiększenia liczby adopcji dzieci starszych przez polskie rodziny. Obecnie jedynie ok. 1/3 ogólnej liczby adopcji stanowią adopcje dzieci powyżej 7. roku życia, z czego ich istotną część stanowią adopcje wewnątrzrodzinne.

W ramach projektowanej regulacji przewidziano m.in. konieczność przeprowadzenia wstępnej oceny kandydata do przysposobienia oraz umożliwienia mu udziału w szkoleniu w terminie nie dłuższym niż 3 miesiące od momentu zgłoszenia się przez niego do ośrodka adopcyjnego.

Nowelizacja ma także m.in. wprowadzić obowiązek wydawania wstępnej oceny o kandydatach do przysposobienia dziecka oraz opinii kwalifikacyjnej pisemnie w formie papierowej lub elektronicznej. W sytuacji, gdy są one negatywne, powinny dodatkowo zawierać szczegółowe uzasadnienie przyczyn wydania takiej opinii czy oceny, ewentualne wskazanie obszarów wymagających poprawy, z jednoczesnym pouczeniem o przysługującym prawie wniesienia skargi do sądu administracyjnego.

Ponadto proponowana nowelizacja wprowadza istotne zmiany w zakresie prawa do urlopu ojcowskiego oraz urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego przysługujących rodzicom adopcyjnym.

Obecnie prawo do urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego przysługuje rodzicom adopcyjnym, którzy przysposabiają dziecko w wieku do 7. roku życia, a w przypadku dziecka, wobec którego podjęto decyzję o odroczeniu obowiązku szkolnego, nie dłużej niż do ukończenia przez nie 10. roku życia.

Projektowane zmiany przewidują, że pracownik-ojciec wychowujący dziecko będzie miał prawo do urlopu ojcowskiego w wymiarze do 2 tygodni, nie dłużej jednak niż: do upływu 24 miesięcy od dnia uprawomocnienia się postanowienia orzekającego przysposobienie i nie dłużej niż do ukończenia przez dziecko 18. roku życia.

Ponadto pracownik, który przyjął dziecko na wychowanie i wystąpił do sądu opiekuńczego z wnioskiem o przysposobienie dziecka, będzie miał prawo do urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego w wymiarze: 20 tygodni, w przypadku przyjęcia jednego dziecka, 31 tygodni, w przypadku jednoczesnego przyjęcia dwojga dzieci, 33 tygodni - w przypadku trojga dzieci, 35 tygodni - w przypadku czworga dzieci i 37 tygodni - w przypadku pięciorga i więcej dzieci (nie dłużej niż do ukończenia przez dziecko 18. roku życia).

"Powyższe rozwiązania sprzyjają wyrównywaniu opóźnień emocjonalnych dziecka, które pojawia się w rodzinie. Okres adaptacyjny umożliwi starszemu dziecku przyjętemu na wychowanie zaaklimatyzowania się w nowej rodzinie, a rodzicom adopcyjnym – stworzy możliwości sprawowania stałej opieki nad dzieckiem oraz umożliwi nawiązanie więzi rodzinnych, co ma właśnie miejsce w okresie tych pierwszych kilkudziesięciu, trudnych zarówno dla rodziców jak i dla dzieci, miesięcy" – wskazano w informacji.

Nowelizacja wprowadza również zmiany w zakresie prawa do świadczenia rodzicielskiego. W ustawie o świadczeniach rodzinnych przyznaje się prawo do tego świadczenia osobie, która przysposobiła dziecko, jak również osobie faktycznie opiekującej się dzieckiem, jeżeli wystąpiła z wnioskiem do sądu rodzinnego o przysposobienie dziecka w wymiarze: 20 tygodni, w przypadku przysposobienia jednego dziecka lub objęcia opieką jednego dziecka; 31 tygodni – gdy dzieci jest dwoje; 33 tygodni – troje dzieci; 35 tygodni - czworo dzieci; 37 tygodni – pięcioro i więcej dzieci (w odniesieniu do dziecka w wieku powyżej 7. roku życia).

Jednocześnie projekt ma także wprowadzić jednolite kryteria w dostępie do jednorazowego świadczenia w wysokości 4000 zł, wynikającego z ustawy o wsparciu kobiet w ciąży i rodzin "Za życiem" dla rodzin biologicznych oraz rodzin przysposabiających dziecko.

Jak wskazano, projekt przewiduje również "zmiany w sposobie wynagradzania rodzin zastępczych, jak również zmiany w zakresie zwiększenia kontroli osób związanych z organizacją i pełnieniem pieczy zastępczej (obowiązkowa weryfikacja w Rejestrze Osób Skazanych na Tle Seksualnym z dostępem ograniczonym)".

]]

Fundacje rodzinne będą opodatkowane na specjalnych zasadach

Mają być zwolnione z opodatkowania, z tym że do określonego poziomu. Dzięki nim będzie można zapewnić funkcjonowanie firmy po śmierci jej założyciela i zapewnić wypłaty np. dzieciom.

<![CDATA[

Ministerstwo Rozwoju ma w najbliższych dniach opublikować projekt ustawy o fundacji rodzinnej. Prace nad nim trwają co najmniej od roku. Uczestniczą w nich nie tylko eksperci i przedstawiciele firm rodzinnych, ale także osoby z ministerstw: finansów i sprawiedliwości.

Na ostatnim takim spotkaniu wiceminister rozwoju Marek Niedużak zadeklarował, że projekt ustawy o fundacjach rodzinnych w ciągu kilku tygodni zostanie przekazany do konsultacji społecznych.

Ustawa miałaby wejść w życie od 1 stycznia 2022 r.

Po co i dla kogo

– Fundacja rodzinna ma być rozwiązaniem głównie dla średniego i dużego biznesu. Ma ona zapewnić trwałość i niepodzielność majątku spółki. Fundator, czyli właściciel firmy rodzinnej, będzie mógł wnieść ją do fundacji – wyjaśnia ideę Paweł Tomczykowski, doradca podatkowy i partner zarządzający Ożóg Tomczykowski,

To rozwiązanie z myślą o majętnych osobach, posiadających znaczne aktywa (akcje, obligacje, ruchomości, nieruchomości itp.). Fundacja pomoże im zabezpieczyć majątek np. przed sprzedażą (nieruchomości) po ich śmierci, a także pozwoli zarządzać nim i wypłacać określone środki na zasadach określonych w statucie.

– Fundacja może być też zabezpieczeniem m.in. dzieci fundatora przed nimi samymi – tłumaczy Paweł Tomczykowski. Jak mówi, doświadczenie życiowe pokazuje, że w stosunkowo niedługim czasie mogą oni stracić cały majątek wypracowany latami przez rodziców.

Dlatego fundacja może być dla nich zabezpieczeniem, bo zarządzi ona majątkiem i zapewni dzieciom utrzymanie przez wiele lat.

Takie rozwiązania od lat funkcjonują za granicą.

– Polska nie musi wymyślać ich od zera, może bazować na tym, co funkcjonuje z powodzeniem za granicą – mówi ekspert. Dodaje, że polska ustawa ma opierać się na rozwiązaniach obowiązujących np. w Holandii, Austrii, Liechtensteinie i na Malcie.

Wkłady i dywidendy zwolnione

Jednym z kluczowych zagadnień, przesądzających o atrakcyjności nowego rozwiązania dla przedsiębiorców rodzinnych, jest sprawa opodatkowania przekazanego majątku do fundacji, zysków fundacji i późniejszego transferu do jej beneficjentów – wyjaśnia Grzegorz Maślanko, radca prawny, partner w Grant Thornton.

Prace nad projektem idą w tym kierunku, aby wkłady do fundacji rodzinnej były neutralne podatkowo, niezależnie od tego, jakie aktywa byłyby wnoszone (firma, akcje, obligacje, nieruchomości, pieniądze).

– Ministerstwo Finansów zakłada, że zasadniczo wykorzystanie fundacji powinno być opodatkowane tak jak proste przekazanie aktywów osobom z pierwszej grupy podatkowej (członkowie najbliższej rodziny, czyli małżonek, zstępni, wstępni, pasierb, zięć, synowa, rodzeństwo, ojczym, macocha i teściowie). Miałoby być więc zwolnione z podatku na podobnych zasadach jak spadek czy darowizna – wyjaśnia Paweł Tomczykowski.

Jednak – jak zastrzegł podczas ostatniego spotkania Marcin Lachowicz, zastępca dyrektora departamentu systemu Podatkowego w MF – fundacja rodzinna nie może być formą sprzyjającą agresywnym optymalizacjom podatkowym. Dlatego przedmiotem wkładu do fundacji mogłyby być tylko udziały i akcje w spółkach kapitałowych (z o.o., akcyjnych).

W razie wniesienia spółki – tłumaczy Grzegorz Maślanko – fundacja pod względem podatkowym byłaby traktowana analogicznie do spółek holdingowych. Mogłaby później dostawać dywidendy od spółek, którymi zarządza. Założenie jest takie, aby były one zwolnione z podatku (po spełnieniu warunków jak dla spółek holdingowych).

Zwolnienia dla beneficjentów

Zwolnione miałyby być również wypłaty, które będą otrzymywać od fundacji beneficjenci, czyli np. dzieci fundatora. Byliby oni zwolnieni z podatku dochodowego, ale tylko do wysokości wartości funduszu założycielskiego (wycenionego zgodnie z jego wartością rynkową).

– Nadwyżka ponad wartość wkładów fundatora byłaby opodatkowana przez beneficjentów według stawki 19 proc., ale nie podatkiem dochodowym, a podatkiem od spadków i darowizn (prawdopodobnie wprowadzona zostałaby czwarta stawka podatkowa w tej daninie).

– W tym zakresie beneficjenci nie byliby też objęci daniną solidarnościową – wyjaśnia Paweł Tomczykowski.

Generalnym założeniem jest – jak mówi ekspert – aby konsekwencje podatkowe fundacji rodzinnej nie były bardziej dolegliwe niż przy spadkobraniu. Dodaje, że MF zdaje się to założenie akceptować, ale podczas ostatniego spotkania jego przedstawiciele stwierdzili, że wymaga to jeszcze przeanalizowania.

Co z biznesem

Podczas spotkań nie została jednak rozstrzygnięta inna kwestia – czy fundacja, która zasadniczo ma mieć osobowość prawną, może prowadzić działalność gospodarczą.

Zdaniem Pawła Tomczykowskiego tak być nie powinno. – Skoro fundacja ma być narzędziem sukcesyjnym, to należy ją odizolować od ryzyk cywilnoprawnych i publicznoprawnych, jakie występują w spółkach – uważa ekspert. Oczywiście – dodaje – spółki, którymi fundacja będzie zarządzać, będą takie ryzyka nadal ponosić.

Jeśli ostatecznie zapadnie decyzja, że fundacja będzie prowadziła działalność gospodarczą, to – jak zastrzegło MF – dochody z tego tytułu będą opodatkowane 19-proc. CIT.

– Wydaje się, że zasadne byłoby zastosowanie wobec fundacji rodzinnych reżimu podatkowego, obowiązującego w odniesieniu do funduszy inwestycyjnych zamkniętych (FIZ). Zresztą fundacje te mają mieć zbliżony charakter do FIZ – mają służyć kumulacji i pomnażaniu majątku zdefiniowanej grupy beneficjentów – mówi Grzegorz Maślanko.

Co z zachowkiem, alimentami

Do rozstrzygnięcia pozostaje też inna kwestia: zachowku, skargi pauliańskiej i roszczeń (zobowiązań) alimentacyjnych. Zdaniem Pawła Tomczykowskiego, jeśli fundator chce, aby firma trwała i wnosi ją do fundacji, to nie może być tak, że rok po jego śmierci dwóch z trzech spadkobierców wystąpi z gigantycznym roszczeniem o zachowek.

– Polski biznes podczas spotkań mówił w tych sprawach zasadniczo jednym głosem: nie chcemy zachowku, skargi pauliańskiej, roszczeń alimentacyjnych w fundacjach rodzinnych. Skoro wnosimy firmę do fundacji, to stawiamy na ochronę firmy – tłumaczy Tomczykowski.

Za granicą

Obecnie polskie przepisy w ogóle nie przewidują możliwości zakładania fundacji rodzinnych. Z tego powodu podatnicy, którzy chcą wnieść firmę lub majątek do fundacji, zakładają ją za granicą (np. w Austrii, Holandii).

Zagraniczne fundacje prywatne (rodzinne) posiadają zwykle osobowość prawną i dysponują majątkiem zgodnie z wolą założyciela (fundatora), mogą np. inwestować, zakładać nowe spółki.

Dają ochronę majątku, ponieważ nie może być on przedmiotem zajęcia egzekucyjnego.

Innym rozwiązaniem, dostępnym w krajach anglosaskich (w tym w Wielkiej Brytanii), jest trust. Różnica jest taka, że nie jest to odrębny podmiot, a umowa między założycielem a powiernikiem (najczęściej licencjonowanym podmiotem), który staje się właścicielem majątku i ma zarządzać nim w określony w umowie sposób (zgodny z wolą założyciela).

CFC i exit tax

Zakładanie przez Polaków za granicą fundacji i trustów jest jednak obecnie utrudnione, ponieważ fundacja, trust lub inny podmiot albo stosunek prawny o charakterze powierniczym mogą być traktowane dla celów CIT (PIT) jako zagraniczne spółki kontrolowane (gdy spełniają warunki wskazane w art. 24a ustawy o CIT lub art. 30f ustawy o PIT). Jeśli więc zagraniczna fundacja lub trust korzystają ze zwolnienia z podatku lub są korzystniej opodatkowane za granicą, niż byłyby w Polsce, to polski właściciel musi zapłacić 19-proc. podatek od dochodów.

Drugim utrudnieniem dla zakładania fundacji za granicą jest exit tax. Przewiduje on, że osoby fizyczne, przenoszące za granicę majątek o wartości przekraczającej 4 mln zł, muszą zapłacić podatek w Polsce (art. 30da ust. 14 ustawy o PIT). Podatku nie ma więc, jeśli łączna wartość rynkowa przenoszonych składników majątku nie przekracza limitu 4 mln zł. W przypadku małżonków, posiadających wspólność majątkową, limit dotyczy ich obojga.

]]

Idą trudne czasy dla pracy. Jakie zadania trafią do resortu Jarosława Gowina

Resort rozwoju przejmie nadzór m.in. nad prawem pracy oraz dialogiem społecznym. Taki podział może wywołać problemy legislacyjne, ale jest też szansą na nowy plan walki z kryzysem.

<![CDATA[

W zakresie pracy rekonstrukcja rządu wywoła gwałtowną i dość rewolucyjną zmianę. W jej wyniku rozdzielono kwestie dotyczące zatrudnienia i zabezpieczenia społecznego. Tymi drugimi wciąż będzie zajmować się okrojony resort rodziny. Te pierwsze przejmie Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii (MRPiT) kierowane przez Jarosława Gowina. Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że do MRPiT przeniesione zostaną cztery departamenty z dotychczasowego resortu rodziny, pracy i polityki społecznej. Chodzi o działy prawa pracy, rynku pracy, funduszy i dialogu społecznego.

Ma to istotne znaczenie. Teraz to resort kierowany przez Jarosława Gowina będzie odpowiedzialny m.in. za przeprowadzanie nowelizacji kodeksu pracy (a te są konieczne, np. w zakresie pracy zdalnej i urlopów rodzicielskich), proponowanie corocznej podwyżki płacy minimalnej i wzrostu płac w sferze budżetowej, zarządzanie Funduszem Pracy i Funduszem Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz prowadzenie dialogu społecznego z organizacjami pracodawców i związkami zawodowymi.

Gowin na czele RDS

Według informacji DGP to właśnie przedstawiciel MRPiT (a nie resortu rodziny) w najbliższych tygodniach zostanie szefem Rady Dialogu Społecznego (w październiku rotacyjne przewodnictwo w RDS przejmuje strona rządowa). Pracodawcy i związkowcy liczą, że będzie to sam Jarosław Gowin.

– Powołanie innej osoby byłoby sygnałem ze strony rządu, że dialog społeczny to dla niego marginalna kwestia – zgodnie wskazują.

Objęcie tej funkcji przez szefa resortu byłoby też impulsem do skuteczniejszej walki z kryzysem wywołanym pandemią. W kuluarach RDS nieoficjalnie pojawiają się informacje, że wicepremier Gowin będzie chciał przygotować nowy, szeroki plan przeciwdziałania kryzysowi, który uwzględniałby oczekiwania biznesu i pracowników. To tłumaczyłoby, dlaczego resort rozwoju, dotychczas nadzorujący gospodarkę, ma zajmować się także zagadnieniami związanymi z zatrudnieniem.

Kłopoty na już…

Nowy podział na razie nie jest do końca zrozumiały i w praktyce może wywołać problemy legislacyjne, krótko- i długoterminowe. Te pierwsze wynikają z faktu, że pracodawcy i związkowcy nie wiedzą, jakie jest stanowisko nowego resortu w wielu sprawach dotyczących zatrudnienia.

Dobrym przykładem jest np. ograniczenie handlu w niedziele. Dotychczas kwestię tę nadzorowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a jego przedstawiciele (na łamach DGP) wskazywali, że w najbliższym czasie nie jest planowane zawieszenie zakazu z powodu sytuacji epidemicznej. Teraz kwestię tę przejął resort rozwoju i to jego stanowisko w tej sprawie będzie kluczowe (DGP już wystosował oficjalne pytanie do MRPiT w tej sprawie).

Pracodawcy liczą, że Jarosław Gowin – który zawsze podkreśla wsparcie dla przedsiębiorców – spojrzy łaskawszym okiem na ich postulat zawieszenia ograniczeń (mają też dodatkowy argument – wyraźnie wzrasta liczba zakażeń koronawirusem, a rozłożenie zakupów na dodatkowy dzień w tygodniu mogłoby przeciwdziałać jego rozprzestrzenianiu).

Tego typu liberalizacji prawa pracy obawiają się związkowcy.

Innym przykładem krótkoterminowych problemów jest nowelizacja kodeksu pracy dotycząca pracy zdalnej. Po – generalnie – pozytywnych doświadczeniach z okresu pandemii rząd chce na stałe wprowadzić możliwość świadczenia obowiązków w takim trybie. Roboczy projekt w tej sprawie przedstawił już dotychczasowy resort rodziny, pracy i polityki społecznej. Trwają już w tej sprawie konsultacje w RDS, swoje stanowiska przygotowują partnerzy społeczni. Ale teraz pojawia się wątpliwość, czy resort rozwoju podtrzyma te propozycje i w jaki sposób pokieruje pracami nad tym projektem.

…i na przyszłość

Te kwestie oczywiście w najbliższym czasie się wyjaśnią, ale podział sfery zatrudnienia między dwa resorty może wywołać dużo większe problemy w dłuższej perspektywie. Chodzi o to, że jedno ministerstwo (MRPiT) będzie odpowiadać za podstawy i warunki zatrudnienia (w tym umowy o pracę i wynagrodzenia), a drugie (MRiPS) za oskładkowanie tychże podstaw i wypłatę świadczeń dla pracowników z ubezpieczenia społecznego.

W tym względzie bardzo dobrym przykładem jest konieczność nowelizacji kodeksu pracy w zakresie urlopów rodzicielskich. Do sierpnia 2022 r. rząd musi m.in. wydzielić dwa miesiące urlopu rodzicielskiego do wykorzystania wyłącznie przez każdego z rodziców (także dla ojców) oraz wprowadzić urlop opiekuńczy w wymiarze do pięciu dni w roku (na opiekę nad chorym lub niesamodzielnym członkiem rodziny). Wymagają tego przepisy unijne.

Kwestie urlopów są uregulowane w kodeksie pracy, więc nowelizację powinno przygotować MRPiT, ale na czas rodzicielskiego przysługuje zasiłek macierzyński, za który odpowiada MRiPS. W praktyce więc i tak oba ministerstwa będą musiały wspólnie przygotować projekt zmian w tej sprawie.

Trudno wskazać, że w tym przypadku spełniony jest cel rekonstrukcji rządu, czyli sprawne zarządzenie konkretnymi zagadnieniami przez jeden resort. Podobny problem dotyczy też np. płacy minimalnej. Wysokość corocznej podwyżki minimalnego wynagrodzenia będzie proponowało MRPiT, ale przecież będzie miało to znaczący wpływ na podstawy wymiaru składek, za które odpowiedzialne wciąż będzie MRiPS.

Kredyt zaufania

– Jesteśmy zaskoczeni tym podziałem. Do tej pory kwestie pracy i zabezpieczenia społecznego były ze sobą połączone. Nikt z nami nie konsultował tych zmian – wskazuje Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ.

Związki zawodowe obawiają się, że na pierwszy plan wysunie się przedsiębiorczość, która zyska prymat nad zagadnieniami związanymi z zatrudnieniem.

– A dla nas najważniejsi są ludzie i potrzeby społeczne. Liczymy jednak na konstruktywny i sprawiedliwy dialog. W trakcie reformy szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin przywiązywał dużą uwagę do konsultacji. Wprowadzone przez niego zmiany ustabilizowały zatrudnienie pracowników naukowych. Mamy więc nadzieję, że jako minister odpowiedzialny za pracę będzie kontynuował tę praktykę – dodaje.

Początkowo znacznie ostrzejsze stanowisko w tej sprawie zajął Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”. Wskazał, że przekazanie spraw związanych z pracą Jarosławowi Gowinowi oznacza konflikt ze związkiem. Stanowisko to zostało złagodzone po rozmowie szefów MRPiT i Solidarności.

– Wielkiej przyjaźni nie można się spodziewać, ale liczymy na współpracę, będziemy patrzeć władzy na ręce i oceniać ją po działaniach – wskazuje Marek Lewandowski, rzecznik prasowy komisji krajowej NSZZ „Solidarność”. Podkreśla, że dotychczasowa formuła łączenia pracy, zabezpieczenia społecznego oraz polityki na rzecz rodzin się sprawdziła. – Rozdzielanie tych kwestii to eksperyment. A to nie jest najlepszy czas na eksperymenty. W związku ze skutkami epidemii wiele osób odczuwa niepewność, także w zakresie zatrudnienia – dodaje.

Nowe otwarcie?

Pracodawcy też dają kredyt zaufania zmodyfikowanemu resortowi rozwoju. Mają nadzieję, że zmiany organizacyjne nie spowodują spowolnienia w podejmowaniu decyzji.

– A te są konieczne. Sytuacja na rynku pracy jest trudna i wymaga podjęcia szybkich rozwiązań w dialogu z partnerami społecznymi. Chodzi m.in. o kwestie związane z zatrudnieniem terminowym i tymczasowym, przeciwdziałanie bezrobociu. Nie pomagają zapowiedzi np. zmian w oskładkowaniu – tłumaczy Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert Pracodawców RP.

Zatrudniający liczą też na wzmocnienie dialogu społecznego. – Biznes i powiązany z nim rynek zatrudnienia funkcjonuje w bardzo trudnym otoczeniu, wymaga wsparcia, a nie przesadnego fiskalizmu. Konieczne jest podjęcie decyzji, które ułatwiałyby prowadzenie działalności, a jednocześnie spełniałyby oczekiwania pracowników, którzy obawiają się utraty etatów. Odbudowa sprawnego dialogu społecznego w tym momencie jest konieczna – uważa prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Być może właśnie taki jest cel łączenia gospodarki i pracy w jednym resorcie rozwoju. Taka decyzja jest uzasadniona, jeśli Jarosław Gowin chciałby opracować nowy plan walki z kryzysem spowodowanym pandemią (na podobieństwo np. planu Hausnera). Nie jest to wykluczone, ale konieczne byłoby wówczas porozumienie w tej sprawie z partnerami społecznymi. Pozyskanie zgody, zwłaszcza ze strony związków, na pewno nie byłoby proste.

Decyzja połączenia pracy i gospodarki w jednym resorcie byłaby uzasadniona, jeżeli wicepremier Gowin miałby opracować nowy plan walki z kryzysem wywołanym pandemią

]]

Polski system podatkowy trzeci od końca w rankingu Tax Foundation

W szóstej edycji międzynarodowego rankingu konkurencyjności systemów podatkowych, przygotowanym przez Tax Foundation, polski system podatkowy został oceniony jako trzeci najgorszy wśród uwzględnionych 36 państw OECD. Gorzej od polskiego ocenione zostały tylko systemy podatkowe Chile i Włoch, natomiast za najlepszy został uznany system podatkowy Estonii.

<![CDATA[

Największymi problemami polskiego systemu podatkowego w świetle rankingu są nie tyle same stawki, co skomplikowanie związane z licznymi preferencjami i wyjątkami.

o Polska wypada źle zwłaszcza w kategoriach dotyczących skomplikowania systemu podatkowego oraz licznych wyjątków (skomplikowania oraz liczby wyjątków i preferencji przy podatku od konsumpcji, czyli VAT, czy skomplikowania podatku od dochodów osobistych, czyli PIT i ZUS). Liczne wyjątki i preferencje mają konsekwencje dwojakiego rodzaju. Po pierwsze komplikują system podatkowy, sprawiając, że staje się on czasochłonny i uciążliwy dla podatników. Po drugie, duże różnice w opodatkowaniu sprawiają, że przedsiębiorcy zamiast na tworzeniu towarów i usług, które będą chcieli kupić konsumenci, skupiają się na szukaniu preferencji podatkowych.o Nominalna wysokość CIT czy PIT i ZUS jest w rankingu oceniana jako jedna z najbardziej konkurencyjnych w OECD. Jednak zasady amortyzacji czy podwójne opodatkowanie dywidend sprawiają, że faktyczne opodatkowanie zysków wypłacanych przez przedsiębiorstwa jest znacznie mniej konkurencyjne, niż wynikałoby to z nominalnych stawek.

W świetle wyników rankingu polityka rządu, polegająca na tworzeniu kolejnych wyjątków i preferencji (mały CIT, IP Box, estoński CIT dla wybranych, zwolnienie młodych z PIT), tylko jeszcze bardziej komplikuje i tak już nieprzyjazny dla podatników system. Jednocześnie obniżenie stawki PIT z 18% do 17% w żaden sposób nie jest odpowiedzią na największy problem, jakim jest skomplikowanie całego systemu.

Jak zauważają autorzy rankingu, system podatkowy ma istotny wpływ na wyniki gospodarcze poszczególnych krajów. Dobrze zaprojektowany system podatkowy pozwala podatnikom łatwo wyliczać i płacić należne daniny oraz zapewnia środki na sfinansowanie wydatków publicznych. Z kolei zły system podatkowy jest uciążliwy dla podatników oraz zniechęca ich do produktywnej działalności, czyli pracy i inwestowania. Autorzy rankingu jakość systemu podatkowego oceniają przez pryzmat dwóch kryteriów:

Wysokości krańcowych stawek podatkowych – jeśli każda następny zarobiony złoty/euro/dolar jest obłożony wysoką stawką podatkową, zmniejsza to motywację podatnika do pracy czy inwestowania.Neutralności – neutralny system podatkowy to taki, który w możliwie ograniczony sposób zaburza decyzje podmiotów gospodarczych, np. premiując konsumpcję względem oszczędzania albo inwestycje w jedne sektory kosztem innych.

Wychodząc z tego założenia, autorzy opracowali indeks oceniający konkurencyjność poszczególnych systemów podatkowych opartych o 16 kryteriów, pogrupowanych w 5 subindeksów. Na mapie pokazano wyniki poszczególnych państw UE, natomiast tabela 1. przedstawia pozycję Polski według poszczególnych kryteriów. Na czerwono zaznaczono kryteria dotyczące skomplikowania i liczby wyjątków w poszczególnych podatkach, co obecnie jest najbardziej palącym problemem polskiego systemu podatkowego.

Cały raport jest dostępny tutaj >>>>>

dr Aleksander Łaszek, Główny Ekonomista FOR

]]

Opiekunowie sami potrzebują pomocy. COVID-19 obnażył problemy zamiatane dotąd pod dywan

Po wybuchu pandemii COVID-19 rola osób zajmujących się w domach ludźmi starszymi i chorymi gwałtownie wzrosła. Na razie nie poszło za tym wsparcie systemowe.

<![CDATA[

– Od kwietnia wychodziłam z domu tylko kilkanaście razy. Bazuję na pomocy sąsiadów, którzy robią mi zakupy. Jestem na skraju załamania, ale strach o zdrowie mamy jest większy – opisuje pani Joanna. Ma 60 lat i jest nieformalnym opiekunem swojej 87-letniej, niesamodzielnej matki, z którą mieszka pod Warszawą. O ile jej sytuacja przed pandemią była trudna, w realiach COVID-19 stała się nie do wytrzymania.

Ewa Drop, psycholog, gerontolog z punktu informacji i wsparcia dla opiekunów nieformalnych w Warszawie z takimi historiami ma teraz do czynienia codziennie. – Lawinowo przybywa telefonów z pytaniem: co robić? – mówi. Opiekunowie, którzy już wcześniej rzadko wychodzili z domów, teraz alienują się z obawy, że przyniosą koronawirusa do domu. Osoby, którymi się opiekują, wymagają systematycznej pomocy lekarskiej. To paradoks, bo umówienie w czasie pandemii lekarza na wizytę domową graniczy z cudem. Tak samo, jak wezwanie pielęgniarki np. na zmianę opatrunku. Zostaje teleporada, ale jak osoba bez przeszkolenia medycznego ma opisać objawy rozwijającego się zapalenia płuc? – Opiekunowie mówią o frustracji, słabnących siłach. O tym, że gdyby nie pandemia, być może oddaliby rodzica do DPS. Teraz tego nie zrobią, bo te placówki zamknęły się dla świata, a oni nie chcą stracić kontaktu z matką czy ojcem nie wiadomo na jak długo. Słyszą też o kolejnych ogniskach COVID-19 w domach pomocy, nie chcą być tymi, którzy wydali wyrok na bliskich.

Ile osób jest w podobnej sytuacji? Profesor Piotr Szukalski, demograf, który bada proces starzenia się ludności, szacuje, że w grupie Polaków 65 plus niemal 2 mln potrzebuje wsparcia czasami. 950 tys. – wymaga już znacznego wsparcia. – Im ludzie starsi, tym pomoc bardziej nagląca – mówi. I przypomina, że za chwilę pierwsze roczniki wyżu powojennego osiągną 75 lat. – Będą więc wchodzić w wiek, kiedy szybko rośnie zależność od innych.

Zdaniem dr. Rafała Bakalarczyka, eksperta polityki społecznej, pandemia ujawniła problemy związane z nadmiernym przeciążeniem i wyizolowaniem opiekunów nieformalnych osób starszych. – To na nich w dużej mierze opiera się system opieki, ale ich praca jest niedoceniana. Szczególnie przy niedostatecznym wsparciu instytucjonalnym i systemowym – ocenia.

Magdalena Osińska-Kurzywilk, prezes Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”, przywołuje statystyki, według których na miejsce w domu pomocy społecznej czeka się osiem miesięcy i więcej. Kilka miesięcy trwa objęcie osoby niesamodzielnej pielęgniarską opieką długoterminową.

W koalicji słyszymy, że jeśli ktoś decyduje się sprawować pomoc nad osobą niesamodzielną w domu, może liczyć na wsparcie ze strony państwa. Jest ono jednak dalece niewystarczające. W przypadku osób dorosłych specjalny zasiłek opiekuńczy wynosi 620 zł, czyli poniżej minimum socjalnego. – Niskie jest też kryterium dochodowe uprawniające do pomocy. A do tego obwarowane rezygnacją z aktywności zawodowej opiekuna i przyznawane tylko, gdy wiąże go obowiązek alimentacyjny wobec podopiecznego – mówi dr Bakalarczyk. Ale nie chodzi tylko o finanse. Owszem, w ramach Funduszu Solidarnościowego uruchamiane są programy opieki wytchnieniowej. Po to, by opiekunowie mogli choć na chwilę zostawić osobę wymagającą stałej pomocy pod fachowym okiem i załatwić np. sprawy formalne czy podreperować własne zdrowie. Wciąż jednak skala tych programów jest niewystarczająca. Najlepiej, gdyby były realizowane przez wszystkie samorządy. Niestety, jest tak w ok. 20 proc. gmin.

To tylko niektóre z argumentów Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”, która akcentuje konieczność debaty na temat zmian w opiece długoterminowej i polityce senioralnej. – COVID-19 obnażył problemy zamiatane dotąd pod dywan – podkreśla Magdalena Osińska-Kurzywilk. Opiekunami są często mężowie lub żony, czyli osoby równie wiekowe. Albo dzieci, które mają 60 lat i więcej oraz swoje, rosnące problemy zdrowotne. – Brakuje systemu wsparcia koordynowanej opieki. W praktyce chodzi o osobę, która w momencie, gdy pacjent opuszcza szpital, pokieruje rodzinę, z jakim wnioskiem wystąpić do ośrodka pomocy społecznej, do PCK, gdzie wypożyczyć np. wózek lub inny specjalistyczny sprzęt. Nasz postulat dotyczy też zniesienia zakazu podejmowania pracy zawodowej przez opiekuna. Każda złotówka w takim domu jest na wagę złota. Poza tym dla opiekuna, który spędził w domu 5 czy 10 lat, powrót na rynek pracy może być bardzo trudny.

Jak słyszymy, Ministerstwo Rodziny zamierza pochylić się nad polityką senioralną. Jak pisze w odpowiedzi na pytania DGP, wobec zdiagnozowanych potrzeb osób starszych oraz problemów środowiska opiekunów określiło priorytetowe obszary rozwoju usług społecznych w dokumencie rządowym, przyjętym przez Radę Ministrów dwa lata temu. I zapewnia, że w wyniku zmieniającej się dynamicznie sytuacji demograficznej Polski oraz w związku ze stale zwiększającą się liczbą niesamodzielnych osób starszych realizowanie działań, które zapewnią tej grupie szeroko rozwiniętą opiekę, właściwe wsparcie oraz umożliwią im partycypację w życiu społecznym, stało się koniecznością.

W grupie 65 plus prawie trzy miliony osób potrzebują wsparcia

]]

Bon żłobkowy: Wątpliwe kryteria przy świadczeniach dla rodzin

Zdaniem wojewody śląskiego miejsce odprowadzania podatku nie powinno decydować o dostępie do bonu żłobkowego. Inni nie widzą w tym warunku nic złego.

<![CDATA[

Coraz więcej samorządów decyduje się na wprowadzenie dodatkowych form wsparcia dla rodzin z dziećmi i finansowanie ich z własnych pieniędzy. Zwykle ich uzyskiwanie jest uzależnione od spełnienia określonych przesłanek, które są wskazywane w uchwale radnych. Niektóre z nich są jednak kwestionowane przez wojewodów, którzy uznają, że wymogi stawiane przez gminy są bezprawne, choć nie zawsze są w tej kwestii jednomyślni.

Zaskakująca ocena

Przyznawanie dodatkowej pomocy finansowej odbywa się na podstawie przepisów ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (tj. Dz.U. z 2020 r. poz. 111 ze zm.). Co do zasady gmina ma do wyboru trzy rozwiązania:

może podwyższyć kwoty dodatków do zasiłku na dziecko, przyznawać swoje becikowe, ustanowić nowe, inne od tych ogólnopolskich, świadczenie dla rodziny.

W tym ostatnim przypadku bardzo często przyjmuje ono formę bonu żłobkowego, z którego rodzice mogą pokryć koszty opłaty za pobyt dziecka w prywatnym żłobku lub klubie dziecięcym.

Takie świadczenie pod koniec sierpnia zostało ustanowione przez radę gminy Chełm Śląski. W uchwale zapisano, że bon przysługuje osobom, które mieszkają na terenie samorządu, pracują lub wykonują inną pracę zarobkową, nie przebywają na urlopie macierzyńskim ani wychowawczym, mają podpisaną umowę z podmiotem prowadzącym żłobek lub klub dziecięcy oraz dokonali ostatnio rozliczenia z podatku dochodowego w Urzędzie Skarbowym w Tychach – ze wskazaniem jako miejsca zamieszkania Chełmu Śląskiego.

Ten właśnie warunek wzbudził zastrzeżenia wojewody śląskiego, który w rozstrzygnięciu nadzorczym z 25 września br. stwierdził nieważność uchwały w całości. Jego zdaniem radni bezpodstawnie zawęzili krąg osób uprawnionych do uzyskania bonu, bo zgodnie z art. 22b ustawy takie świadczenie jest ustanawiane dla osób zamieszkałych na terenie gminy. Co więcej, różnicowanie dostępu do świadczeń rodzinnych ze względu na miejsce rozliczania podatku dochodowego narusza zasadę równości wobec prawa i stanowi działanie dyskryminacyjne.

Co ciekawe, wymóg związany z odprowadzaniem podatku na rzecz gminy przyznającej bon jest powszechnie stosowany w innych samorządach, które postanowiły go wypłacać. Tak jest m.in. w Warszawie, Gdańsku, podwarszawskich Izabelinie i Markach, a wojewodowie, którzy weryfikowali przyjęte przez ich radnych uchwały, nie dostrzegli jego sprzeczności z prawem.

– Jest to o tyle zaskakujące, że ten warunek zwykle obowiązuje nie tylko w odniesieniu do lokalnych świadczeń, lecz także do samorządowych Kart Dużej Rodziny – mówi Magdalena Rogalska-Kusarek, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Markach.

Dodaje, że bon jest finansowany z budżetu miasta, na który składają się wpływy z podatków płaconych przez mieszkańców, więc tym bardziej jest zasadne, aby służył tym, którzy się do tego dokładają.

– Byliśmy zdziwieni rozstrzygnięciem wojewody, ale postanowiliśmy się do niego dostosować i we wrześniu podjęta została nowa, poprawiona uchwała. Zależało nam przede wszystkim na tym, aby rodzice mogli jak najszybciej skorzystać z bonu, a składanie skargi do sądu i czekanie na wyrok bardzo by to opóźniło – wyjaśnia Celina Ganobis, sekretarz Urzędu Gminy Chełm Śląski.

Meldunek niepotrzebny

O ile wśród wojewodów nie ma jednolitego stanowiska w zakresie tego, czy dodatkowe wsparcie można uzależniać od tego, gdzie odprowadzany jest podatek, o tyle inaczej wygląda to w sytuacji wprowadzania przez gminy wymogu posiadania przez członków rodziny zameldowania na jej terenie. W ciągu ostatnich lat ten warunek był uznawany za niezgodny z przepisami ustawy o świadczeniach rodzinnych m.in. przez wojewodę małopolskiego w stosunku do uchwały radnych Wadowic dotyczącej gminnego becikowego oraz wojewodę mazowieckiego wobec uchwały gminy Józefów (to samo świadczenie).

Ostatnio ten sam błąd wytknął wojewoda wielkopolski radnym Kleczewa, którzy wprowadzili świadczenie pod nazwą „Bilet plus dla ucznia” dla rodziców mających dzieci dojeżdżające transportem publicznym do szkół ponadpodstawowych. W uchwale jako jeden z warunków zawarty został wymóg zameldowania na terenie gminy.

W ocenie organu nadzoru kryterium zameldowania jest sprzeczne nie tylko z art. 22b ustawy o świadczeniach rodzinnych, która mówi wprost o ustanawianiu wsparcia dla rodzin mieszkających na terenie działania gminy, lecz także z przepisami ustawy o samorządzie gminnym, z których wynika, że to fakt zamieszkania, a nie zameldowania, determinuje przynależność do wspólnoty samorządowej. W efekcie wojewoda wielkopolski, rozstrzygnięciem nadzorczym z 7 sierpnia br., unieważnił zapis uchwały o posiadaniu meldunku.

Nierozstrzygnięty spór

Wśród przesłanek, które muszą być spełnione do uzyskania dodatkowego świadczenia, duże kontrowersje budzi ta, którą muszą spełnić rodzice mieszkający w Nysie. Jak pisaliśmy wielokrotnie na łamach DGP, miasto wprowadziło bon wychowawczy na każde drugie i kolejne dziecko w wieku 1‒6 lat. Problem w tym, że pierwszeństwo w dostępie do tego świadczenia mają rodzice będący małżeństwem.

Do tej pory radni Nysy podjęli cztery uchwały w sprawie bonu i na wszystkie wpłynęły skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu (ostatnią, pochodzącą z 2019 r., zaskarżył wojewoda opolski). Za każdym razem sąd orzekał, że preferowanie małżeństw narusza konstytucyjną zasadę równego traktowania, bo dyskryminuje dzieci wychowywane przez samotnych rodziców oraz osoby w związkach nieformalnych. Miasto na te cztery wyroki złożyło jednak skargi kasacyjne do NSA i zapowiedziało, że dopóki nie zapadnie rozstrzygnięcie w ich sprawie, będzie stosować przywileje dla małżeństw. Na razie żadna ze skarg nie została rozpatrzona przez NSA, a w rozpoczętym 1 października naborze wniosków o bon wychowawczy na nowy okres jego wypłaty sporne kryterium cały czas obowiązuje. 

]]

Osoby, które pobierały niższe zasiłki z ubezpieczenia chorobowego, dostaną wyrównanie

Przeliczenie obniżonych zasiłków wynikających ze zmniejszenia wymiaru czasu pracy będzie następowało na wniosek – powiedział PAP wiceminister rodziny i polityki społecznej Stanisław Szwed. Dodał, że osoby, które pobierały niższe zasiłki – np. zasiłki macierzyńskie – dostaną wyrównanie.

<![CDATA[

Prezydent podpisał w czwartek ustawę, która zmienia zasady ustalania podstawy wymiaru zasiłków z ubezpieczenia chorobowego, w tym zasiłku macierzyńskiego.

Pierwotnie, wśród pracowników, dla których zdecydowano się, w ramach porozumienia, na obniżenie wymiaru czasu pracy w ramach Tarczy Antykryzysowej znalazły się również osoby pobierające świadczenia z ubezpieczenia chorobowego, w tym zasiłki macierzyńskie. Na mocy tych przepisów, obniżenie pracownikowi wymiaru czasu pracy odbywa się na podstawie porozumienia zawieranego pomiędzy pracodawcą a związkami zawodowymi albo przedstawicielami pracowników.

W sytuacji objęcia w porozumieniu niższym wymiarem czasu pracy np. kobiet w ciąży i w przypadku przerwy w pobieraniu zasiłku lub zmiany rodzaju pobieranego zasiłku np. zasiłku chorobowego na zasiłek macierzyński, podstawa wymiaru zasiłku jest ustalana na nowo, a zasiłek wypłacany jest z uwzględnieniem wynagrodzenia z obniżonego wymiaru czasu pracy.

W związku z tym nowe wyliczenie obejmowało jedynie pensję uzyskaną w miesiącu, w którym doszło do zmniejszenia wymiaru czasu pracy, a nie dwunastomiesięczne przeciętne wynagrodzenie danego pracownika.

Według nowych przepisów, podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie będzie uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy.

Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP wiceminister Szwed, przyjęte zmiany regulują sposób obliczania podstawy wymiaru zasiłków zarówno pracowników, którzy dopiero nabędą prawo do tych świadczeń jak i pracowników, którym ZUS albo pracodawcy ustalili już podstawę wymiaru świadczeń na podstawie obniżonego wynagrodzenia.

"Osoby, które były na zasiłkach chorobowych, czy na zasiłkach macierzyńskich, miały obniżony wymiar czasu pracy i pobierały obniżone wynagrodzenie, otrzymają też wyrównanie od tego momentu, w którym ten zasiłek pobierały" - powiedział Szwed.

Zaznaczył, że przeliczenie podstawy wymiaru świadczeń już wypłaconych będzie następowało na wniosek, który należy złożyć do ZUS. Dodał, że w takiej sytuacji jest około tysiąca osób.

"Z kolei osoby, które w ramach nowych rozwiązań będą miały obniżony wymiar czasu pracy, też będą miały podstawę wyliczoną od całości, a nie od obniżanego wymiaru czasu pracy. Nie będą więc miały straty w wynagrodzeniu" - podkreślił wiceminister.

O zmianę tych przepisów apelowała m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Senat skierował w tej sprawie projekt do Sejmu, swoją propozycję zmian przepisów złożyła także Lewica i OPZZ.

Resort rodziny w odpowiedzi na apele o pilną zmianę niekorzystnych przepisów przygotował poprawkę, która została przyjęta w Sejmie podczas prac nad ustawą w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom COVID-19. Dzięki zmianie przepisów podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie będzie już uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy.

]]

Są zmiany w zasadach wyliczania zasiłków macierzyńskich. Weszła w życie nowelizacja

Podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie będzie uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy – przewiduje ustawa, która w piątek weszła w życie. Nowe przepisy są korzystne dla kobiet pobierających zasiłki macierzyńskie.

<![CDATA[

Przepisy zawarte w tarczy antykryzysowej umożliwiły odgórne obniżenie wymiaru czasu pracy pracownika. Nowe wyliczenie obejmowało jedynie pensję uzyskaną w miesiącu, w którym doszło do zmniejszenia wymiaru czasu pracy, a nie dwunastomiesięczne przeciętne wynagrodzenie danego pracownika.

O zmianę tych przepisów apelowała m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która zwracała uwagę, że powodują one obniżenie zasiłków chorobowych i macierzyńskich. Senat skierował w tej sprawie projekt do Sejmu, swoją propozycję zmian przepisów złożyła także Lewica i OPZZ.

Resort rodziny w odpowiedzi na apele o pilną zmianę niekorzystnych przepisów przygotował poprawkę, która została przyjęta w Sejmie podczas prac nad ustawą w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom COVID-19. Dzięki zmianie przepisów podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie będzie już uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy.

Większość przepisów tej ustawy weszła w życie w piątek, jednak przepisy dotyczące obniżania wymiaru czasu pracy będą obowiązywały z mocą wsteczną. Minister rodziny Marlena Maląg informowała, że przeliczenie podstawy wymiaru świadczeń już wypłaconych będzie następowało na wniosek świadczeniobiorcy.

]]

Prezydent podpisał ustawę utrzymującą stawki VAT na poziomie 23 i 8 proc.

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o zmianie niektórych ustaw w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom COVID-19 – poinformowała w czwartek Kancelaria Prezydenta. Ustawa przewiduje m.in. utrzymanie w 2021 r. stawek VAT na poziomie 23 i 8 proc.

<![CDATA[

Ustawa zakłada, że powrót do stawek VAT w wysokości 22 proc. i 7 proc. miałby nastąpić w roku następującym po roku, w którym łącznie zostaną spełnione dwa warunki: stosowana jest stabilizująca reguła wydatkowa oraz osiągnięte zostaną określone wskaźniki (relacja państwowego długu publicznego netto do produktu krajowego brutto nie większa niż 43 proc. oraz suma corocznych różnic pomiędzy wartością relacji wyniku nominalnego do produktu krajowego brutto oraz poziomem średniookresowego celu budżetowego nie mniejsza niż -6 proc.).

Ustawa przewiduje ponadto obniżenie od 2021 r. akcyzy od paliw silnikowych o 23 zł za 1000 litrów, przy podwyższeniu o tyle samo opłaty paliwowej. Opłata paliwowa stanowi przychód Krajowego Funduszu Drogowego, Funduszu Kolejowego oraz Funduszu rozwoju przewozów autobusowych użyteczności publicznej, zmiana powoduje przesunięcie 687,2 mln zł rocznie od 2021 r.

Nowe przepisy przewidują też podniesienie kapitału zakładowego spółki PKP PLK przy wykorzystaniu Funduszu Kolejowego o 1 mld 850 mln zł, w tym 850 mln zł dla spółek zależnych PKP PLK, realizujących inwestycje na kolei. Chodzi o cztery spółki, które - jak stwierdza się w uzasadnieniu - wykonują roboty utrzymaniowe i inwestycyjne jako podwykonawcy, a których potencjał wykonawczy można zwiększyć tak, aby mogły być atrakcyjnym partnerem przy realizacji kontraktów inwestycyjnych.

Regulacje zakładają też min. dokapitalizowanie obligacjami o wartości nie więcej niż 1 mld zł portów morskich, w tym dla spółki Zarząd Morskiego Portu Gdynia o równowartości 150 mln euro.

]]