ZUS przypomina przedsiębiorcom o złożeniu deklaracji rozliczeniowej

Przedsiębiorcy, chcący skorzystać z tarczy antykryzysowej 6.0, a tym samym ze zwolnienia z opłacania składek za listopad, powinni do końca roku złożyć deklaracje rozliczeniowe – przypomina Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

<![CDATA[

Prezydent podpisał ustawę, która wprowadza tzw. tarczę antykryzysową 6.0. Zakłada ona m.in. zwolnienie z opłacania składek za listopad 2020 r. dla płatników działających pod określonymi kodami PKD.

"Chcemy, aby z nowej odsłony tarczy skorzystało jak najwięcej firm. Dlatego przypominamy o złożeniu deklaracji rozliczeniowych. Jest to szczególnie ważne dla przedsiębiorców, którzy oczekują nowej odsłony tarczy tzw. 6.0. Firmy, które nie złożą do końca roku rozliczeń nie otrzymają zwolnienia z opłacania składek za listopad. Niestety zauważyliśmy, że osoby prowadzące działalność czasem zapominają o terminowym przekazaniu dokumentów" – wyjaśnia dyrektor departamentu realizacji dochodów w centrali ZUS Agata Wiśniewska-Półtorak.

Jak wskazuje ZUS, przedsiębiorcy wykonujący działalność jednoosobowo lub niewielkie firmy mogą przekazywać dokumenty rozliczeniowe z wykorzystaniem aplikacji e-płatnik dostępnej na PUE ZUS.

Zgodnie z przepisami zwolnienie z comiesięcznego składania dokumentów rozliczeniowych przysługuje przedsiębiorcom opłacającym składki wyłącznie na własne ubezpieczenia lub za siebie i osoby współpracujące, jeżeli w ostatnio złożonych dokumentach zadeklarowana została do podstawy wymiaru składek kwota w wysokości najniższej podstawy wymiaru składek obowiązującej danego przedsiębiorcę lub osobę współpracującą.

Minimalna podstawa wymiaru składek wynosi: 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego lub 30 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia – w okresie pierwszych 24 miesięcy kalendarzowych od dnia rozpoczęcia prowadzenia pozarolniczej działalności gospodarczej. Zwolnieni są także ze składania dokumentów przedsiębiorcy korzystający z Małego ZUS plus, z podstawą wymiaru składek ustalaną indywidualnie.

ZUS zwraca uwagę, że zwolnienie z obowiązku comiesięcznego składania dokumentów obejmuje także rodzica, który rozlicza składki za nianię, jeśli w ostatnim złożonym za pełny miesiąc komplecie dokumentów rozliczeniowych została za nią wykazana podstawa wymiaru składek nie wyższa niż 50 proc. minimalnego wynagrodzenia (w przypadku umowy uaktywniającej zawartej po 1 stycznia 2018 r.) lub z nie wyższą niż minimalne wynagrodzenie (dla umowy uaktywniającej zawartej przed 1 stycznia 2018 r.).

Zakład dodaje, że deklaracji nie muszą również składać osoby zgłoszone do dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnego i rentowych, które opłacają składki tylko za siebie, a w ostatniej złożonej deklaracji rozliczeniowej została wykazana podstawa wymiaru składek na te ubezpieczenia nie niższa niż kwota minimalnego wynagrodzenia za pracę.

]]

Słowik: Zasiłek pogrzebowy należy podnieść [OPINIA]

Kolejny raz Lewica ruszyła z kampanią dotyczącą wysokości zasiłku pogrzebowego. Zapewne znów nic nie wskóra, ale spośród lewicowych pomysłów lepszych i gorszych ten bez wątpienia jest najlepszy.

<![CDATA[

W 2019 r. ZUS wypłacił 354,1 tys. zasiłków pogrzebowych (łącznie z zasiłkami wypłaconymi po osobach posiadających także prawo do świadczenia rolniczego) na kwotę ponad 1,4 mld zł.

Przeciętne wynagrodzenie w 2011 r. wynosiło niespełna 3,4 tys. zł. W 2019 r. niemal 5 tys. zł. Najniższa krajowa w 2011 r. wynosiła 1386 zł. Dziś 2,6 tys. zł brutto.Podaję statystyki za 2011 r., bo właśnie od wtedy, a dokładniej od 1 marca 2011 r., zasiłek pogrzebowy wynosi 4 tys. zł. Wcześniej prawo stanowiło, że zasiłek wynosił 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia obowiązującego w dniu śmierci osoby, której koszty pogrzebu zostały poniesione. Oznacza to, że w praktyce wysokość zasiłku pogrzebowego obniżono w 2011 r. o ok. 40 proc. I do dziś jest utrzymywany na tym poziomie.

Kilka dni temu zwrócił na to uwagę Adrian Zandberg z Lewicy. Ale to postulat, który pojawia się wśród lewicowych parlamentarzystów już od pewnego czasu."W 2010 r. rząd Donalda Tuska obniżył wysokość zasiłku pogrzebowego o ok. 40 proc., do kwoty 4 tys. zł. Już wówczas ten pomysł był krytykowany przez wszystkich, którzy znają branżę pogrzebową. Specjaliści twierdzili, że to jedynie część wartości usług związanych z pochówkiem zmarłego. Praktyka pokazuje to samo, zwłaszcza że na niektórych cmentarzach mamy do czynienia z paskarskimi cenami usług pogrzebowych windującymi koszty pogrzebu do kwot sięgających trzykrotności zasiłku, tak jak na cmentarzu w Brzezinach pod Łodzią" - wskazywała na początku 2020 r. w poselskiej interpelacji Hanna Gill-Piątek (dziś związana z projektem politycznym Szymona Hołowni - Polską 2050).

W odpowiedzi dowiedziała się od wiceministra rodziny, że zmiana z 2011 r. miała na celu dostosowanie wysokości zasiłku pogrzebowego do średniej wysokości tego zasiłku w państwach członkowskich Unii Europejskiej.

"Powyższe uzasadnienie nie straciło waloru aktualności i w chwili obecnej nie są prowadzone prace legislacyjne, których celem byłaby zmiana wysokości zasiłku pogrzebowego" – wskazał wiceminister.

Tymczasem sytuacja zaczyna być naprawdę tragikomiczna. Wyprawienie skromnego pogrzebu za 4 tys. zł graniczy już w większości miejscowości w Polsce z niemożliwością. W większych miastach za pochówek bliskiej osoby trzeba zapłacić dwukrotność wypłacanej przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych kwoty. Ludzie się zapożyczają na urządzenie pochówku. To – nie mam oporów, by tak stwierdzić – skurwysyństwo polskiego państwa.

I teraz docieramy do sedna: czy w niepodnoszeniu zasiłku jest obecnie jakikolwiek argument niezwiązany z kwestią państwowego oszczędzania? Gdy bowiem obniżano zasiłek, niektórzy politycy przekonywali, że poprzednia kwota była zbyt wysoka, przez co w praktyce wspierano zakłady pogrzebowe. A to dlatego, że te - jak słyszeliśmy - mogły chować ludzi taniej, ale wykorzystywały, że zasiłek jest wysoki. Czy tak było, czy nie - ciężko nam dziś oceniać. Ale nie trzeba być wybitnym fachowcem, by dostrzec, że 4 tys. zł dziś i 4 tys. zł niemal dekadę temu to całkowicie inne pieniądze. I dziś, najzwyczajniej w świecie, nie wystarczają na skromne i godne pożegnanie bliskiej osoby.

Gdyby zaś ktoś pytał, skąd wziąć pieniądze na wyższe zasiłki, to odpowiedzi w grudniu 2019 r. udzieliła Federacja Przedsiębiorstw Polskich. Lobbując za legalnie działającą branżą funeralną, apelowała do rządzących, by uszczelnili rynek. Czyli - mówiąc prościej - by dostrzegli, że nie każdy pan Zdzisiek powinien móc prowadzić na - nomen omen - czarno usługi pogrzebowe.

"Wartość nieewidencjonowanej sprzedaży w tym sektorze w 2019 r. kształtuje się na poziomie ok. 1,4 mld zł, zaś wartość funduszu wynagrodzeń w szarej strefie – przeszło 2 mld zł. Łącznie sektor finansów publicznych mógłby zyskać do 960 mln zł rocznie na wprowadzeniu nowych rozwiązań prawnych, które redukowałyby szarą strefę na tym rynku" - wskazywała FPP w swym apelu. I jakkolwiek jasne dla mnie jest, że miała swój interes do ugrania, to doskonale wszyscy wiemy, że w usługach pogrzebowych naprawdę jest sporo roboty na czarno. Gdyby więc ktoś się pytał, skąd wziąć pieniądze na wyższe zasiłki - oto rozwiązanie.

Uważam, że "socjal" w ostatnich latach w Polsce był rozbuchany, a przede wszystkim nie najlepiej adresowany. To znaczy wsparcie trafiało często nie do tych osób, do których powinno. Ale ciężko mi sobie wyobrazić bardziej potrzebny "socjal" niż zasiłek pogrzebowy.

Oczywiście obecnie jest moda na to, by wszystkie tematy wiązać z koronawirusem. Mógłbym więc odesłać do przerażającego tekstu Marzeny Sosnowskiej (https://bezprawnik.pl/zgony-w-listopadzie/), w którym wskazała, że umieralność w listopadzie 2020 r. była rekordowo wysoka, na poziomie znanym nam jedynie z paskudnych doświadczeń drugiej wojny światowej.

Ale tu naprawdę nie trzeba pisać o koronawirusie. To, czy państwo zwróci ludziom pieniądze za pochówek co do zasady ubezpieczonych osób - powinno być kwestią zwyczajnej przyzwoitości. Tymczasem polskie państwo - i za Tuska, i za Kaczyńskiego - zachowuje się nieprzyzwoicie.

]]

Kozłowski: Przywrócone zostaną kontrole celne i graniczne [WYWIAD]

 Jeżeli transport z Wielkiej Brytanii na teren UE rozpocznie się przed 1 stycznia 2021 r., ale towary zostaną wprowadzone na unijny obszar celny w 2021 r., to organ graniczny będzie mógł jeszcze uznać, że mają one status unijnych – mówi Grzegorz Kozłowski.

<![CDATA[

Za niewiele ponad dwa tygodnie kończy się okres przejściowy związany z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jak to wpłynie na handel polskich przedsiębiorców z kontrahentami z tego kraju?

Nadal trwają negocjacje i nie zostało jeszcze zawarte porozumienie handlowe Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Niezależnie jednak od wyniku tych negocjacji, zostaną przywrócone kontrole celne i graniczne.

Czy handlujący po Nowym Roku z kontrahentami z Wielkiej Brytanii zapłacą cło?

Na to wygląda, nie zostały bowiem wynegocjowane inne warunki. Niewykluczone, że to się zmieni, gdy zakończą się negocjacje i zostanie podpisana umowa np. o wolnym handlu z Unią Europejską i przykładowo wiele towarów zostanie obłożonych „zerową” stawką cła. Na razie jednak będą obowiązywać takie same zasady jak w przypadku transakcji z innymi krajami trzecimi, np. Stanami Zjednoczonymi. Od 1 stycznia 2021 r. Wielka Brytania stanie się dla państw unijnych, w tym dla Polski, krajem trzecim. Transakcje z kontrahentami z tego państwa nie będą już traktowane jako wewnątrzwspólnotowa dostawa ani wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów, ale odpowiednio zastąpią je eksport i import. Chcąc jednak zachować płynność dostaw, Wielka Brytania planuje trzy etapy wprowadzania kontroli granicznej po 31 grudnia 2020 r.

Jakie to etapy?

Od 1 stycznia 2021 r. pełną kontrolą celną będą objęte tylko wwożone do tego kraju towary wrażliwe, takie jak np. alkohol, tytoń i wyroby tytoniowe, produkty toksyczne, substancje chemiczne. Inaczej będzie w przypadku standardowych towarów wszystkich kategorii, takich jak odzież czy sprzęt elektroniczny. Przy ich eksporcie polscy przedsiębiorcy będą musieli spełnić podstawowe wymagania celne, dotyczące eksportowanych do Wielkiej Brytanii towarów. Przykładowo będą musieli przekazać importerom fakturę handlową, dokumenty tranzytowe – o ile takie wystąpią i przewozowe obowiązujące w transporcie międzynarodowym, np. list przewozowy CMR. W takim przypadku brytyjski importer będzie musiał złożyć zgłoszenie celne w ciągu sześciu miesięcy. Do tego czasu będzie też można odroczyć płatność należności celnych.

Dodatkowo w przypadku żywych zwierząt i roślin „wysokiego ryzyka” będą prowadzane kontrole fizyczne w miejscach przeznaczenia lub w innych zatwierdzonych miejscach.

Natomiast od 1 kwietnia 2021 r. wszystkie importowane do Wielkiej Brytanii produkty pochodzenia zwierzęcego, np. mięso, karma dla zwierząt domowych, miód, mleko lub produkty jajeczne, oraz wszystkie rośliny i produkty roślinne podlegające przepisom będą również wymagać uprzedniego zgłoszenia i odpowiedniej dokumentacji (sanitarnej, zdrowotnej).

Kiedy towary będą przechodzić na Wyspach pełną kontrolę celną?

Od 1 lipca 2021 r. Wówczas przedsiębiorcy przywożący do Wielkiej Brytanii wszelkie towary będą musieli składać zgłoszenia w punkcie przywozu i płacić odpowiednie należności według stawek celnych przyjętych przez ten kraj. Wymagane będą pełne zgłoszenia bezpieczeństwa (PDS, eng.-ENS).

W przypadku towarów objętych kontrolą sanitarną i fitosanitarną (SPS) zwiększy się też liczba kontroli fizycznych i poboru próbek. Kontrole zwierząt, roślin, produktów roślinnych i zwierzęcych będą od tego czasu realizowane w odpowiednio przystosowanych punktach kontroli granicznej w Wielkiej Brytanii.

Jak to będzie w przypadku Irlandii Północnej?

Nadal nie będzie kontroli granicznych i nie trzeba będzie składać zgłoszeń celnych. Dla potrzeb obrotu towarowego Irlandia Północna będzie wciąż uznawana za terytorium UE, a co za tym idzie handel z kontrahentami z tego kraju będzie traktowany jako wewnątrzwspólnotowa dostawa lub wewnątrzwspólnotowe nabycie.

Czy analogiczne etapy, jak przy eksporcie do Wielkiej Brytanii, będą również przy imporcie towarów z tego kraju do Polski?

Komisja Europejska nie przewidziała w tym zakresie dodatkowego okresu przejściowego. Oznacza to, że już od 1 stycznia 2021 r. przywóz towarów z Wielkiej Brytanii do krajów Unii Europejskiej będzie się wiązał z koniecznością dopełnienia wszelkich formalności celnych, włącznie z uiszczeniem należności celno-podatkowych z tytułu tego importu.

Jak to będzie wyglądało na przełomie roku, tj. przykładowo gdy towar wyjedzie z magazynu z Wielkiej Brytanii np. 30 grudnia, a dojedzie do granicy z Unią Europejską na początku stycznia 2021 r.?

Jeżeli transport z Wielkiej Brytanii na teren UE rozpocznie się przed 1 stycznia 2021 r., ale z jakichś przyczyn towary zostaną wprowadzone na unijny obszar celny w 2021 r., to organ celny graniczny (np. we Francji) będzie mógł jeszcze uznać, że mają one status unijnych. Wówczas nie będzie wymagane dopełnienie procedur celnych. Warunkiem będzie jednak przedstawienie dokumentu (np. przewozowego), na którym będzie podana data rozpoczęcia transportu towarów przed 1 stycznia. Jest to jednak element uznaniowy, co oznacza, że decyzję o tym, jak traktować przywiezione towary, podejmie organ celny graniczny.

A jak to będzie funkcjonowało w przypadku dostaw drogą morską?

Jeżeli statek należący do regularnej linii żeglugowej (RSS) zawinął w trakcie rejsu do portu w Wielkiej Brytanii przed zakończeniem okresu przejściowego, to unijny status celnych towarów przewożonych na tym statku jest objęty pozwoleniem dotyczącym RSS i nie ulega zmianie. W przypadku dostaw drogą morską mamy do czynienia ze zwolnieniem z obowiązku wykazywania, że przemieszczenie towarów rozpoczęło się przed 1 stycznia 2021 r.

Czy takie same zasady będą obowiązywały, gdy towar jeszcze pod koniec tego roku zostanie wysyłany z Polski, ale trafi do Wielkiej Brytanii po 31 grudnia 2020 r.?

Tak, zasady te wynikają wprost z art. 47 umowy o wystąpieniu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej z Unii Europejskiej i Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej.

Czy trzeba będzie zapłacić należności celne i podatkowe w sytuacji, gdy sprzęt niezbędny do instalacji urządzenia w Wielkiej Brytanii wyjedzie do tego kraju w grudniu tego roku, a wróci już w styczniu?

W takiej sytuacji do towarów powracających będą miały zastosowanie przepisy dotyczące zwolnienia z należności celnych przywozowych, tj. przede wszystkim art. 203 unijnego kodeksu celnego. Zwolnienie to będzie miało zastosowanie po spełnieniu przesłanek określonych w przepisach. W szczególności dotyczą one tożsamości towarów przywożonych z wywiezionymi, ich niezmienionego stanu oraz spełnienia warunku, że przywóz nastąpił (co do zasady) w okresie trzech lat od wywozu.

Czy któreś towary, które dotychczas były wywożone do Wielkiej Brytanii, nie będą mogły być tam eksportowane po Nowym Roku?

Może tak być ze względu na wymogi określone w brytyjskich przepisach. Może się więc pojawić konieczność przedstawienia np. nowych certyfikatów czy pozwoleń. Dlatego każdy przedsiębiorca, który będzie wywoził towar do Wielkiej Brytanii, powinien ustalić ze swoim kontrahentem, jakie warunki będzie musiał spełnić wywożony przez niego towar i czy będą one takie, jak dotychczas.

Czy przedsiębiorcy, którzy chcą nadal handlować z kontrahentami z Wielkiej Brytanii, muszą uzyskać numer EORI?

Tak, numer EORI jest nadawany na potrzeby operacji celnych. W Polsce wnioskuje się o niego elektronicznie poprzez wypełnienie formularza na platformie PUESC. Rejestracja odbywa się na bieżąco. Jeżeli wszystkie dane we wniosku zostaną podane prawidłowo, to nie ma problemów z rejestracją. Przedsiębiorcy powinni jednak w pierwszej kolejności upewnić się, czy nie posiadają już takiego numeru.

Rozumiem, że w takiej sytuacji polski przedsiębiorca nie musi starać się o nowy numer EORI?

Przedsiębiorcy, którzy posiadają już numer EORI, nie powinni występować ponownie o jego nadanie. Natomiast firmy, które takiego numeru nie posiadają, powinny go uzyskać.

Należy pamiętać, że z początkiem 2021 r. ważność stracą tylko numery EORI wystawione dotychczas przez brytyjską administrację celną, czyli te z prefixem GB. Natomiast podmioty z Irlandii Północnej będą posługiwały się swoimi dotychczasowymi numerami EORI, do których zostaną dodane literki XI.

O czym jeszcze trzeba pamiętać?

Jeżeli polscy przedsiębiorcy posługują się wiążącymi informacjami o pochodzeniu towarów, wiążącymi informacjami taryfowymi czy pozwoleniami wydanymi w Wielkiej Brytanii na podstawie przepisów unijnego kodeksu celnego (np. na uproszczenia tranzytowe czy też korzystanie z procedur celnych), to 1 stycznia 2021 r. wszystkie te dokumenty stracą ważność, gdyż organy celne tego kraju nie będą już właściwymi organami celnymi UE. Obowiązywać będą tylko te dokumenty, które zostały wydane przez organy celne Unii Europejskiej. Może się jednak zdarzyć, że również i one, ze względu na istniejące w nich zapisy odnoszące się do Wielkiej Brytanii, powinny zostać zmienione (np. zastąpienie brytyjskiego nr EORI numerem unijnym).

Jak polska Krajowa Administracja Skarbowa przygotowuje się do zakończenia okresu przejściowego?

Zanim jeszcze zapadła formalna decyzja o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, w KAS został powołany zespół ds. celnych, który na bieżąco monitorował sytuację polityczną i stan negocjacji oraz aktywnie uczestniczył w pracach na forum unijnym dostosowującym przepisy celne do nowej rzeczywistości.

Utworzyliśmy na portalu Podatki.gov.pl specjalną podstronę dedykowaną sprawom celnym w zakresie brexitu. Zamieszczamy tam wszystkie informacje, które dla przedsiębiorców dokonujących wymiany handlowej z Wielką Brytanią są niezbędne, by dostosować się do zmian i zminimalizować skutki brexitu.

W zakresie informatycznym mogę powiedzieć, że systemy celne KAS są już gotowe do obsługi zgłoszeń celnych według nowych reguł wynikających z wystąpienia tego kraju z UE.

Dodatkowo wyznaczyliśmy we wszystkich izbach administracji skarbowej koordynatorów ds. brexitu, którzy stanowią pierwszą linię wsparcia dla naszych przedsiębiorców. Wsparcie takie zapewnia również Krajowa Informacja Skarbowa, do której przedsiębiorcy już kierują liczne pytania związane z brexitem.

]]

Estoński CIT: Przepisy prawa już nie wystarczają

Gdy niedawno Senat zgłaszał uwagi do zmian w nowelizacji VAT, wiceminister finansów nie widział takiej potrzeby, tłumacząc, że minister wyda objaśnienia podatkowe

<![CDATA[

Resort finansów przygotował już 123 strony objaśnień podatkowych w sprawie estońskiego CIT, który ma zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2021 r.

Już w parlamencie...

Z reguły minister wydaje objaśnienia po wejściu w życie zmiany przepisów. Zdarza się jednak, że wcześniej toczą się już konsultacje dotyczące objaśnień. Tak było w przypadku raportowania schematów podatkowych i tak jest obecnie z przepisami o estońskim CIT, które mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2021 r.

Ale pojawiło się też nowe zjawisko – zapowiedź wydania objaśnień jeszcze na etapie prac parlamentarnych, a więc gdy można by jeszcze usunąć pojawiające się wątpliwości.

Podczas niedawnego posiedzenia senackiej komisji rozpatrującej projekt nowelizacji ustawy o VAT (tzw. SLIM VAT) wiceminister finansów Jan Sarnowski zapowiedział wydanie objaśnień do przepisów, nad którymi właśnie debatowali senatorowie. Chodziło o zmiany w zakresie korygowania VAT.

O tym, że nowe przepisy w tym zakresie są bardzo nieprecyzyjne i będą budzić wiele wątpliwości, pisaliśmy w artykule „Sejm znacznie ograniczył prawo do korekty VAT” – DGP nr 236/2020. Była więc okazja, by je jeszcze poprawić, ale tak się nie stało.

...albo po upływie roku

Ale jest też na odwrót. Przykładowo na objaśnienia dotyczące bardzo ważnej kwestii rozliczania podatku dochodowego od samochodów osobowych wykorzystywanych w działalności gospodarczej podatnicy musieli czekać niemal półtora roku. Po upływie tak długiego czasu od wejścia przepisów w życie wiele firm dawno już miało ustalone zasady rozliczania podatku.

Ponad 100 stron

Obszerne objaśnienia jak w sprawie estońskiego CIT to nie wyjątek. Tyle samo stron wymagało wytłumaczenie 21 lipca br. podatkowych aspektów tarcz antykryzysowych (patrz tabela). Niewiele krótsze były zeszłoroczne objaśnienia (z 31 stycznia 2019 r.) odnoszące się do raportowania schematów podatkowych (MDR).

By pomóc podatnikom

Praktyka polegająca na zastępowaniu prawa objaśnieniami ministra finansów budzi sprzeciw ekspertów. Ministerstwo odpiera zarzuty. W odpowiedzi na pytania DGP resort wskazuje, że od początku zakładało, iż objaśnienia podatkowe mogą i powinny być w niektórych przypadkach wydawane nawet przed wejściem w życie nowych przepisów.

„Szczególną rolę mogą one odgrywać w sytuacjach, gdy nowe przepisy wdrażają całkowicie nowe, pionierskie rozwiązania, nieznane jeszcze podatnikom w praktycznym zastosowaniu” – tłumaczy resort.

Jako przykład podaje właśnie estoński CIT. „Choć jest to rozwiązanie bardzo proste w stosowaniu, to zapoznanie się z nową formułą rozliczeń wymaga od podatników pewnej uwagi” – wyjaśnia MF. Dlatego chce pomóc podatnikom zrozumieć nowe przepisy na praktycznych przykładach.

Co autor miał na myśli

Resort podkreśla zarazem, że przygotowanie objaśnień jeszcze przed wejściem w życie ustawy jest sytuacją wyjątkową. Z reguły bowiem proces ich wydania jest znacznie dłuższy niż przy sporządzeniu zwykłych materiałów informacyjnych publikowanych na stronach gov.pl.

Ministerstwo konsultuje bowiem objaśnienia z Krajową Administracją Skarbową. Co więcej, objaśnienia tworzy zespół tych samych ekspertów, którzy pracowali nad projektem ustawy i doskonale znają cel poszczególnych przepisów.

„Za pomocą objaśnień podatkowych, przepisy są wyjaśniane przez legislatorów, ale prostym językiem, z wykorzystaniem przykładów praktycznych” – tłumaczy resort.

Zaznacza przy tym, że objaśnienia podatkowe nie są przepisami powszechnie obowiązującego prawa, więc jeśli podatnik nie zgadza się z wykładnią Ministerstwa Finansów, nie musi się do niej stosować. Może wystąpić o interpretację indywidualną, na którą przysługuje skarga do sądu.

Eksperci nie zmieniają jednak zdania.

– Odnoszę wrażenie, że celem objaśnień jest głównie wyjaśnienie podatnikom intencji, jakie przyświecały ministerstwu przy wprowadzaniu zmian podatkowych – mówi dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy i radca prawny w J. Pustuł i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne.

Podobnego zdania jest Radosław Kowalski, doradca podatkowy, właściciel kancelarii podatkowej. – Bardzo złą praktyką jest tworzenie przepisów podatkowych tylko do pewnego momentu (tj. jako regulacje niekompletne), w taki sposób, że jeszcze przed ich obowiązywaniem, a nawet uchwaleniem, zapowiadane są objaśnienia ministra finansów – komentuje ekspert. Jego zdaniem oznacza to przyznanie przez samego prawodawcę, że nie potrafi dobrze napisać przepisów.

Jako najnowszy przykład eksperci podają konsultowane właśnie objaśnienia dotyczące estońskiego CIT.

– Przepisy te są skierowane do małych i średnich przedsiębiorstw, a więc powinny wyróżniać się jasnością i prostotą. Tymczasem projektodawca niejako od razu potwierdza, że są skomplikowane i niezrozumiałe, gdyby poprzestać jedynie na lekturze tekstu ustawy – zwraca uwagę Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy.

Legislacyjne potworki

Jowita Pustuł zwraca też uwagę na szybkie tempo uchwalania przepisów, często bez głębszej refleksji.

– Dlatego są one niespójne, a zdarza się też, że są po prostu niechlujnie napisane. Mamy całe stada „legislacyjnych potworków” – mówi ekspertka. Dlatego nie dziwi się, że gdy przepisy zostają opublikowane w Dzienniku Ustaw, natychmiast okazuje się, że trzeba poinformować podatników, o co właściwie chodziło ustawodawcy.

W ten sposób, czyli objaśnieniami, próbuje się – zdaniem ekspertów – łatać dziury w przepisach.

– Niestety, zapomina się o tym, że podatników obowiązują ustawy i rozporządzenia, a nie objaśnienia. Te nie powinny służyć wygładzaniu fałd na ustawowej tkaninie. Nie powinny też być ostatnią deską ratunku wobec niestarannie opracowanych i przyjętych w skrajnie przyspieszonym tempie przepisów – mówi Gerard Dźwigała,

Dlatego radzi, by projektodawca (w tym wypadku Ministerstwo Finansów) skupiał uwagę na dopracowaniu przepisów, a nie na ich późniejszym objaśnianiu.

Zdaniem Jowity Pustuł niektóre objaśnienia przynoszą więcej szkody niż pożytku. Jako przykład ekspertka podaje ostatnie objaśnienia dotyczące tzw. faktur uproszczonych. Wydane zostały 16 października br., wywołały efekt piorunujący wśród podatników, a już 4 listopada br. ministerstwo poinformowało, że „startują konsultacje podatkowe dotyczące faktur uproszczonych”.

Szkody przyniosły też – zdaniem Jowity Pustuł – objaśnienia dotyczące MDR. Nie dość, że nie wyjaśniły one istniejących wątpliwości interpretacyjnych, to przyczyniły się do powstania wielu nowych.

A jednak warto

Mimo tych licznych zastrzeżeń eksperci nie są zdecydowanymi przeciwnikami objaśniania przepisów podatkowych przez ministra finansów.

W niektórych przypadkach – jak zauważa Gerard Dźwigała – gdy przepisy są bardzo skomplikowane, dodanie do nich opisowego wyjaśnienia jest uzasadnione.

– Często także sama natura języka prawnego i technik legislacyjnych powoduje, że kwestie wydawałoby się łatwe do opowiedzenia prostymi słowami są w ustawie zupełnie niezrozumiałe. Objaśnienia dają przeciętnemu adresatowi normy szansę na to, by zrozumieć cel i sens przepisów – mówi ekspert.

Szczególnie ważne – jego zdaniem – jest to, że w objaśnieniach, inaczej niż w ustawie, można używać przykładów pokazujących zastosowanie przepisów w praktyce. 

Objaśnienia podatkowe wydane w latach 2019 i 2020

]]

Szczepionki i testy bez VAT

Do końca 2022 r. dostawa, wewnątrzwspólnotowe nabycie i import
szczepionek oraz testów wykrywających koronawirusa będą objęte zerową
stawką podatku od towarów i usług – wynika z projektu nowelizacji
rozporządzenia.

<![CDATA[

Na podobne preferencje pozwala przyjęta już nowelizacja unijnej dyrektywy VAT, o której niedawno pisaliśmy w DGP.

Zgodnie z projektem 0-proc. stawka VAT będzie dotyczyć wyłącznie szczepionek przeciw koronawirusowi, które zaakceptowała Komisja Europejska bądź Polska. Zerowa stawka VAT będzie też przysługiwać dla testów: molekularnych, antygenowych, serologicznych i łączonych, które mogą wykrywać także inne wirusy, np. grypy. 

]]

MF: Wartość szczepień przeciw grypie będzie zwolniona z podatku

Minister finansów Tadeusz Kościński podpisał rozporządzenie, które zwalnia z podatku dochodowego koszty badań kwalifikacyjnych, zakupu szczepionki oraz przeprowadzenia szczepień i konsultacji specjalistycznych – wynika z informacji zamieszczonej we wtorek na stronie resortu finansów.

<![CDATA[

Jak podaje ministerstwo, rozwiązanie to jest skierowane w szczególności do pracowników i zleceniobiorców. Obejmuje okres od 1 marca br. do końca miesiąca, w którym obowiązuje w Polsce stan epidemii.

"Rozporządzenie ma również zastosowanie do nieodpłatnych świadczeń, które wchodzą w skład wykupionego przez firmę pakietu usług medycznych. W tym przypadku zaniechanie poboru podatku ma zastosowanie do wartości świadczenia nieprzekraczającego kwoty 100 zł w roku podatkowym" - czytamy na stronie MF.

Resort tłumaczy, że wejście w życie rozporządzenia spowoduje, że od otrzymanego świadczenia nie będzie pobierany podatek dochodowy (w tym przez płatników tego podatku), a podatek wcześniej pobrany zostanie podatnikowi zwrócony.

Jak wyjaśniało Ministerstwo Finansów w uzasadnieniu do projektowanego rozporządzenia, zgodnie z obecnymi przepisami, jeżeli np. pracodawca sfinansuje pracownikowi szczepienie przeciw grypie, po stronie pracownika powstaje przychód ze stosunku pracy lub stosunków pokrewnych. Przychód taki podlega opodatkowaniu na ogólnych zasadach przy zastosowaniu skali podatkowej, tj. według stawki w wysokości 17 proc. w odniesieniu do podstawy opodatkowania nieprzekraczającej 85 tys. 528 zł oraz stawki w wysokości 32 proc. w odniesieniu do nadwyżki ponad tę kwotę.

]]

Sejm nie poparł wyłączenia spółek komandytowych z noweli CIT

Sejm nie poparł w sobotę senackiej poprawki zakładającej wyłączenie spółek komandytowych z nowelizacji ustawy o CIT.

<![CDATA[

Chodzi o nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne.

Sejm nie poparł także poprawki Senatu skreślającej regulacje zawężające możliwość skorzystania z tzw. ulgi abolicyjnej.

Posłowie poparli za to kilka poprawek o charakterze legislacyjnym i doprecyzowującym.

Senat w piątek przyjął nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Jednocześnie izba wyższa zgłosiła do ustawy poprawki.

Poprawkami tymi wcześniej w sobotę zajmowała się sejmowa Komisja Finansów Publicznych, która na 30 zgłoszonych przez Senat poprawek, pozytywnie zaopiniowała 14.

Uchwalona pod koniec października przez Sejm nowela ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne wprowadza m.in. opodatkowanie spółek komandytowych CIT. Jak tłumaczyło Ministerstwo Finansów, głównym celem zmian jest uszczelnienie systemu podatkowego i obrona przed wyprowadzaniem pieniędzy do rajów podatkowych.

Teraz nowela trafi do podpisu prezydenta.

]]

Senat wniesie do Sejmu projekt noweli o podatkach i opłatach lokalnych

Senat zdecydował o wniesieniu do Sejmu projektu nowelizacji ustawy o
podatkach i opłatach lokalnych, doprecyzowującego przepisy dotyczące
zwolnienia gruntów kolejowych od podatku od nieruchomości. Inicjatywę
legislacyjną Senatu poparło 52 senatorów, 45 było przeciwnych, trzech
wstrzymało się od głosu.

<![CDATA[

Projekt zakłada, że zwolnione z podatku byłyby tylko budynki i budowle oraz zajęte pod nie grunty wchodzące w skład infrastruktury kolejowej, które udostępniane są przewoźnikom kolejowym, wykorzystywane są do przewozu osób lub tworzą linie kolejowe o szerokości torów większej niż 1 435 mm. Budynki, budowle i grunty wchodzące w skład infrastruktury kolejowej, wykorzystywanych na cele inne niż określone w ustawie o transporcie kolejowym nie byłyby zwolnione z tego podatku. Rozwiązanie to ma zapobiec unikaniu opodatkowania. W ocenie Senatu, wprowadzone w 2017 r. zwolnienia z podatku od nieruchomości gruntów kolejowych powodują straty finansowe jednostek samorządu terytorialnego z powodu utraconych podatków sięgają rzędu kilku milionów zł rocznie. Teraz projekt trafi do Sejmu i przejdzie całą ścieżkę legislacyjną. (ISBnews)

]]

Senacka Komisja chce wyłączenia spółek komandytowych i jawnych z opodatkowania CIT

Senacka Komisja Budżetu i Finansów Publicznych będzie rekomendować
Senatowi wyłączenie spółek komandytowych i jawnych z zakresu nowelizacji
ustawy o podatku dochodowym odosób fizycznych, ustawy opodatku
dochodowym odosób prawnych, ustawy ozryczałtowanym podatku dochodowym
odniektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne.

<![CDATA[

Komisja będzie rekomendować także poprawkę wyrównującą jednostkom samorządu terytorialnego straty, spowodowane abolicją podatkową przewidzianą w nowelizacji.

Senatorowie opowiedzieli się także za zwiększeniem limitu do 5 mln euro dla podatników chcących się rozliczać podatkiem ryczałtowym (nowela zwiększa ten limit do 2 mln euro). Kolejna poprawka zmierza do skreślenia w ustawie o podatku od osób prawnych zobowiązania podatników do sporządzania i podawania do publicznej wiadomości informacji o realizowanej strategii podatkowej za rok podatkowy. Komisja opowiedziała się też za skreśleniem regulacji ograniczających możliwość korzystania z tzw. ulgi abolicyjnej.

Komisja zaproponowała ponadto kilka poprawek legislacyjnych.

Celem nowelizacji ustaw podatkowych jest uszczelnienie systemu podatku dochodowego od osób prawnych, by zapewnić powiązanie wysokości podatku płaconego przez duże przedsiębiorstwa, w szczególności międzynarodowe, z faktycznym miejscem uzyskiwania przez nie dochodu.

Zakłada ona m.in. podniesienie do 2 mln euro z 1,2 mln euro limitu przychodów, uprawniających do skorzystania z obniżonej 9-proc. stawki CIT, oraz podniesienie limitu uprawniającego do opodatkowania w formie ryczałtu ewidencjonowanego do 2 mln euro z 250 tys. euro.

Zawiera także rozwiązania dot. m.in. przeniesienia obowiązku podatkowego na spółkę komandytową, obowiązek publikowania strategii podatkowej przez wielkie koncerny oraz ograniczenie ulgi abolicyjnej.

Zakłada m.in. likwidację niektórych wyłączeń podatkowych, obniżenie stawek ryczałtu, ujednolicenie wysokości ryczałtu dla najmu, likwidację wyłączenia z opodatkowania kartą podatkową w przypadku prowadzenia takiej samej działalności przez małżonka oraz dopuszczenie czasowego zwiększenia stanu zatrudnienia przez przedsiębiorców opłacających kartę podatkową. Według szacunków Ministerstwa Finansów możliwość rozliczania się ryczałtem uzyskałoby ok. 10 tys. osób więcej, co oznaczałoby dodatkowe koszty dla budżetu w wysokości 0,9 mld zł.

Zmiany w CIT będą dotyczyć kilku tysięcy podatników. W 2018 r. 11 tys. uzyskało przychody od 1,2 mln euro a 2 mln euro i posiadało status "małego podatnika", a 8 tys. podatników wykazało podatek należny. W OSR oszacowano, że rozwiązanie w spowoduje zmniejszenie dochodów SFP o 0,4 mld zł.

Nowela zakłada objęcie CIT-em spółek osobowych, w tym spółek komandytowych z wykorzystaniem firm zakładanych np. na Cyprze i w Luksemburgu. Łączne skutki finansowe objęcia spółek komandytowych podatkiem dochodowym od osób prawnych oraz zwolnienie od podatku dochodu komandytariusza z tytułu udziału w zysku wypłaconego przez spółkę komandytową w 2021 roku ma wynieść 1,74 mld zł.

Planowane jest wprowadzenie obowiązku informowania o polityce podatkowej firmy w przypadku podmiotów, które miały przychody powyżej 50 mln euro. Z obowiązku publikacji mają być wyłączone informacje dotyczące tajemnicy handlowej, przemysłowej, zawodowej lub procesu produkcyjnego.

Nowela dotyczy też tzw. ulgi abolicyjnej. Zakłada, że jeżeli dochody osób działających za granicą nie przekroczą kwoty 8 tys. zł, będą rozliczane na dotychczasowych zasadach. Z danych MF wynika, że z ulgi tej korzysta ok. 67 tys. osób. Wprowadzenie limitu odliczenia tzw. ulgi abolicyjnej do wysokości nieprzekraczającej kwoty 1,36 tys. zł spowoduje wzrost dochodów sektora finansów publicznych o 210 mln zł.

]]

Nowe spółki jawne w podatkowym potrzasku

Wszystkie nowo zawiązywane spółki jawne, w których choć jeden wspólnik będzie osobą prawną, będą płacić CIT. Bo nie zdołają w żaden sposób spełnić warunku przewidzianego przez ustawodawcę.

<![CDATA[

Spółka jawna powstaje dopiero z chwilą wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego i wtedy też zaczyna się jej rok obrotowy. Nie jest więc możliwe, aby jeszcze przed początkiem roku obrotowego złożyła fiskusowi informację o swoich wspólnikach. A tylko to ma być warunkiem zachowania prawa do podatkowej transparentności, czyli opodatkowania dochodu jedynie na poziomie wspólników (tak jak dziś).

Słowem, nowo powstałe spółki jawne nie uciekną przed CIT. I co więcej, nie będą już mogły wrócić do rozliczania się na zasadach właściwych dla spółek osobowych.

O to, w jaki sposób miałyby one wypełnić nałożony na nie obowiązek, spytaliśmy Ministerstwo Finansów. Do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi z resortu.

Mogą być poprawki

Obowiązek informowania fiskusa przez spółkę o wspólnikach jeszcze przed rozpoczęciem roku obrotowego przewiduje uchwalona przez Sejm 28 października br. nowelizacja ustaw o CIT, PIT i ryczałcie od przychodów ewidencjonowanych.

Proces legislacyjny jeszcze się nie zakończył, dziś nowelizacją zajmie się senacka komisja bud żetu i finansów publicznych.

Eksperci liczą na poprawki. – Ich brak może oznaczać praktyczną likwidację lub znaczną marginalizację spółki jawnej jako formy prowadzenia działalności gospodarczej – komentuje Paweł Kuźmiak, doradca podatkowy i partner w DSK Kancelaria.

Niewykluczone, że poprawki zgłosi samo Ministerstwo Finansów. Informowaliśmy o tym wczoraj w artykule „Senat skoryguje ustawę o spółkach komandytowych”. Treść poprawek nie jest jeszcze przesądzona, jeśli MF w ogóle zdecyduje się na taki krok, to najprawdopodobniej będą to zmiany, które rekomendował biznes na spotkaniu z przedstawicielami resortu finansów.

Na liście postulatów znalazło się m.in. objęcie CIT-em tylko spółek komandytowych, których wspólnicy nie podlegają obowiązkowi podatkowemu w Polsce, a przy tym odłożenie tej zmiany do 2023 r. To mogłoby ułatwić przygotowania firmom poszkodowanym przez pandemię koronawirusa.

Niewykluczone też, że własne poprawki wprowadzą sami senatorowie albo zdecydują się całkowicie odrzucić ustawę w brzmieniu zaproponowanym przez Sejm. Wtedy izba niższa musiałaby odrzucić uchwałę o sprzeciwie Senatu bezwzględną większością głosów przy obecności przynajmniej połowy posłów.

Skutki nie tylko dla komandytowych...

O nowelizacji stało się głośno przede wszystkim z uwagi na opodatkowanie CIT-em spółek komandytowych oraz bardzo znaczące ograniczenie ulgi abolicyjnej dla pracujących za granicą.

Wielokrotnie na łamach DGP wskazywaliśmy na wady uchwalonych już przepisów. Pisaliśmy, że spółki komandytowe nie skorzystają z estońskiego CIT, a jeśli w tym celu chciałyby przekształcić się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, to zapłacą daninę od przekształcenia. Ich wspólnicy nie rozliczą się też z fiskusem ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych i to mimo znacznego poszerzenia prawa do takiej formy opodatkowania. Co więcej, stracą nabyte już prawa do rozliczenia w ramach ulgi badawczo-rozwojowej wydatków poniesionych na ten B+R.

…ale i dla jawnych

Ale kłopoty mogą też czekać wspólników wielu nowych spółek jawnych. To skutek art. 2 pkt 1 nowelizacji nakładającego CIT na spółki jawne, jeżeli ich wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne, a one same nie złożą fiskusowi przed rozpoczęciem roku obrotowego informacji o swoich wspólnikach (ani nie będą takiej informacji na bieżąco aktualizować).

Przepisy przejściowe (art. 21 nowelizacji) precyzują, że istniejące już spółki jawne powinny wypełnić ten obowiązek do 31 stycznia 2021 r. Natomiast te, które dopiero powstaną w przyszłym roku, powinny bezwzględnie zrobić to przed początkiem roku obrotowego.

– I tu właśnie tkwi pułapka, bo nowo zawiązane spółki jawne nie będą miały szans wypełnić tego obowiązku – zauważa Paweł Kuźmiak.

Wyjaśnia bowiem, że spółka jawna powstaje z chwilą wpisania jej do Krajowego Rejestru Sądowego. Mówi o tym wprost art. 251 kodeksu spółek handlowych. Jednocześnie jej rok obrotowy należy liczyć od momentu jej powstania, zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 351 ze zm.). Z przepisu tego wynika, że księgi rachunkowe otwiera się „na dzień rozpoczęcia działalności, którym jest dzień pierwszego zdarzenia wywołującego skutki o charakterze majątkowym lub finansowym”.

– Chodzi o dzień wpisu spółki do Krajowego Rejestru Sądowego, co wiąże się z powstaniem określonych relacji majątkowych pomiędzy spółką i jej wspólnikami, opłaceniem wkładów itp. Rok obrotowy spółki jawnej nie może zacząć się np. miesiąc po dacie wpisu do KRS – tłumaczy Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz.

Nie uciekną od CIT

– To wszystko oznacza, że nowo tworzona spółka jawna, w której wspólnikiem będzie choć jedna osoba prawna, będzie musiała bezwzględnie płacić CIT. Nie będzie mogła w żaden sposób przed początkiem swojego roku obrotowego złożyć informacji o wspólnikach, bo wtedy jeszcze sama nie będzie istnieć – mówi ekspert.

Zwraca uwagę na to, że dla spółek jawnych nie przewidziano żadnej formy pośredniej, takiej jak spółka z o.o. w organizacji. Informacji nie złożą za nią także jej wspólnicy. Skutkiem tego nowo powstała spółka nie ucieknie przed CIT.

O to, w jaki sposób nowe spółki jawne miałyby wypełnić nałożony na nie obowiązek, spytaliśmy resort finansów. Do dnia zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi MF.

Na podobny problem zwracała uwagę jeszcze w trakcie prac legislacyjnych Konfederacja Lewiatan. W odpowiedzi resort finansów wskazywał jedynie, że „podatnikami CIT staną się wyłącznie te spółki jawne, których wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne i które nie ujawniły organowi podatkowemu ich tożsamości”. Resort wykluczał wtedy jakiekolwiek zmiany w tym zakresie.

Nie będzie odwrotu

Benedykt Rubak, radca prawny w Enodo Advisors, zwraca uwagę na to, że spółki jawne nie będą mogły wrócić do rozliczania się na zasadach właściwych dla spółek osobowych. Zadbał o to sam ustawodawca, zastrzegając w nowelizacji, że „spółka jawna posiada status podatnika odpowiednio od pierwszego dnia roku obrotowego, o którym mowa w ust. 3 pkt 1a lit. a, albo od dnia zaistnienia zmian w składzie podatników, o których mowa w ust. 3 pkt 1a lit. b, do dnia likwidacji spółki lub wykreślenia z właściwego rejestru”.

Dublowanie informacji

Ministerstwo Finansów od początku tłumaczyło, że chce opodatkować wyłącznie te spółki jawne, które nie ujawnią swoich wspólników, a przez to mogą zmierzać do uchylania się od opodatkowania.

Benedykt Rubak zwraca jednak uwagę na to, że zgodnie z kodeksem spółek handlowych i ustawą o Krajowym Rejestrze Sądowym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1500 ze zm.) wszyscy wspólnicy spółek jawnych muszą figurować w rejestrze, o ile oczywiście dany podmiot rzetelnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Co więcej, także wspólnicy pośredni, tj. uprawnieni do udziału w zysku spółki jawnej „za pośrednictwem podmiotów niebędących podatnikami podatku dochodowego”, są znani organom państwowym. Od roku funkcjonuje bowiem Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych, w którym ujawniane są osoby fizyczne kontrolujące m.in. spółki jawne.

– Skoro wszystkie te informacje są powszechnie dostępne, to jaki jest cel nakładania na wspólników spółek jawnych kolejnych obowiązków sprawozdawczych i to pod tak surowymi sankcjami podatkowymi – pyta Benedykt Rubak.

Podwójny podatek i pełna odpowiedzialność

Ministerstwo Finansów nie przewidziało żadnej rekompensaty dla wspólników spółek jawnych za zmiany w ich podwójnym opodatkowaniu.

Efektem nowelizacji ustaw o CIT, PIT i ryczałcie ma być to, że podatek dochodowy zapłaci zarówno spółka jawna (jeżeli jej wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne, a ona sama nie zgłosi ich w terminie fiskusowi), jak i jej wspólnicy (tak jak obecnie). Nie zmienią się przy tym zasady odpowiedzialności wspólników za zobowiązania spółki – nadal będą oni odpowiadać całym swoim majątkiem.

To inne rozwiązanie niż przewidziane dla wspólników spółek komandytowych.

MF nie wyjaśniło w uzasadnieniu projektu nowelizacji, skąd to zróżnicowanie w podejściu do wspólników spółek jawnych i komandytowych. Być może – to jedynie domysły ekspertów – resort zakłada, że spółki jawne wskażą jednak swoich wspólników, dzięki czemu podatek zapłacą jedynie oni.

Z uzasadnienia projektu wynika, że celem objęcia CIT-em spółek komandytowych jest – poza chęcią walki z optymalizacjami podatkowymi – m.in. zlikwidowanie dysproporcji pomiędzy wspólnikami spółek z o.o. i akcjonariuszami spółek akcyjnych (którzy nie ponoszą odpowiedzialności za zobowiązania spółki, ale podlegają podwójnemu opodatkowaniu) a komandytariuszami spółek komandytowych (którzy również nie ponoszą pełnej odpowiedzialności za zobowiązania spółki, ale są jednokrotnie opodatkowani).

– Wyrazem tego wyrównania szans ma być objęcie komandytariuszy podwójnym opodatkowaniem (z ograniczonym zwolnieniem) oraz zapewnienie komplementariuszom prawa do proporcjonalnego obniżenia kwoty podatku – jako swoistej rekompensaty za ponoszenie ryzyka biznesowego – tłumaczy Benedykt Rubak, radca prawny, doradca podatkowy i menedżer w Enodo Advisors.

Podkreśla, że takiego wyrównania szans nie przewidziano dla wspólników spółek jawnych.

– W efekcie komplementariusz (odpowiadający za zobowiązania spółki komandytowej) będzie mógł obniżyć swój podatek z dywidendy o przypadający na niego proporcjonalnie CIT zapłacony przez spółkę, a wspólnik spółki jawnej (ponoszący takie samo ryzyko biznesowe) zapłaci podatek bez żadnego prawa do odliczenia – zwraca uwagę Benedykt Rubak.

]]