Nieuprawnione firmy występują o wsparcie z tarczy 5.0. ZUS: Zmiana kodu PKD nic nie da

Zmiana kodu PKD i występowanie o świadczenia, do których nie ma się prawa, to sposoby przedsiębiorców na to, by otrzymać wsparcie finansowe. Nieudane – jak wynika z informacji, które otrzymaliśmy z ZUS.

<![CDATA[

Przedsiębiorcy z branż turystycznej, estradowej i wystawienniczej od 15 października mogą wnioskować do ZUS o dodatkowe wsparcie. Niestety, ubiegają się o nie również osoby nieuprawnione.

Przypomnijmy, że pomoc dla firm z tych segmentów rynku przewiduje nowelizacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2020 r. poz. 1639; dalej: tarcza 5.0). Wprowadziła ona trzy formy pomocy dla przedsiębiorców – zwolnienie z opłacania składek za trzy miesiące, pierwsze postojowe i dodatkowe postojowe.

Kłopot z postojowym

O pierwsze postojowe na podstawie tarczy 5.0 mogą wnioskować płatnicy, którzy prowadzą przeważającą działalność oznaczoną kodami 79.11.A (agenci turystyczni) i 79.90.A (przewodnicy turystyczni i piloci wycieczek). Przesłanki przyznania tego świadczenia nie są dla nich jednakowe (patrz infografika).

Co ważne, ustanowione w tych przepisach kryteria są korzystniejsze od tych wynikających z poprzednich wersji tarczy antykryzysowych (przedsiębiorcy nie muszą np. wykazywać 15 proc. spadku przychodów).

Problem w tym, że o świadczenie występują osoby, którym ono nie przysługuje.

– Agenci turystyczni, przewodnicy turystyczni i piloci wycieczek mogą liczyć na pierwsze postojowe do trzech razy, jeśli wcześniej nie skorzystali z tej formy pomocy. Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy otrzymali już trzykrotnie świadczenie w wysokości 2080 zł lub 1300 zł na podstawie poprzednich wersji tarczy antykryzysowej, wyczerpali ten limit – tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.

Zaznacza jednak, że agenci turystyczni (i nie tylko) mogą ubiegać się o dodatkowe postojowe, jeśli spełniają ustawowe warunki (patrz infografika). Muszą tylko zaznaczyć we wniosku (RSP-DD), że występują o kontynuację wypłaty świadczenia.

Problematyczne PKD

Niektórzy przedsiębiorcy tuż przed złożeniem wniosku o pomoc zmieniają kod PKD na taki, który obejmuje tarcza. To jednak ryzykowne posunięcie.

– Z wyjaśnień Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii do tarczy antykryzysowej wynika, że przy weryfikacji uprawnień do pomocy należy brać pod uwagę, czy obecnie wykonywana jako przeważająca działalność wskazana we wniosku była prowadzona również w roku ubiegłym – zwraca uwagę Paweł Żebrowski.

W związku z tym część firm, które zmieniły ostatnio kod PKD, nie spełni warunków do otrzymania pomocy z tarczy. – Nie będą w stanie udowodnić spadku przychodów we wskazanym miesiącu 2020 r. w stosunku do analogicznego miesiąca roku poprzedniego z działalności objętej tarczą turystyczną – zaznacza.

Problemy może mieć nawet ktoś, kto zmieni kod PKD z mocą wsteczną. – Przedsiębiorca może zadeklarować zmianę kodu PKD w CEIDG z datą wsteczną, ale w przypadku pomocy z tarczy liczy się faktyczne prowadzenie działalności w danym obszarze. A to ZUS może łatwo sprawdzić podczas kontroli, np. analizując wystawione faktury – ostrzega Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Goźlińska, Petryk i Wspólnicy.

Dodaje, że jeśli dane w CEIDG nie będą pokrywać się z rzeczywistością, przedsiębiorca może więcej stracić, niż zyskać. Nienależnie pobrane postojowe należy bowiem zwrócić wraz z odsetkami. Podobnie jest z nieuprawnionym zwolnieniem ze składek.

Potwierdza to organ rentowy. – Pomoc przyznawana w ramach tarczy antykryzysowej opiera się na zaufaniu do obywatela. Składając wniosek, wypełniamy oświadczenie, dzięki temu przedsiębiorcy otrzymują wsparcie o wiele szybciej, bez zbędnych formalności. To nie oznacza jednak, że ZUS nie może i nie będzie weryfikować podanych we wnioskach informacji – podkreśla Żebrowski.

Przypomina, że osoby starające się o pomoc są zobowiązane do złożenia oświadczeń pod rygorem odpowiedzialności karnej.

Nie tylko zła wola

– Składanie wniosków o pierwsze postojowe przez osoby, które już skorzystały z tego świadczenia na mocy wcześniejszych regulacji, może wynikać zwyczajnie z niewiedzy lub ze złej interpretacji nowych przepisów – mówi Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Jego zdaniem w przypadku zmiany kodów PKD sytuacja jest trochę bardziej złożona.

– Ich uwzględnienie w CEIDG ma charakter deklaratywny. Każdy wpisuje to, co mu mniej więcej pasuje do profilu firmy. Do tej pory ich znaczenie dla prowadzenia działalności, poza nielicznymi wyjątkami związanymi np. z kwestiami podatkowymi, nie miało kluczowego znaczenia. Zmieniło się to po wejściu w życie tarczy dla turystyki, bo od prowadzenia przeważającej działalności pod wymienionym w przepisach kodem PKD zależy prawo do pomocy. Odwołuje się do nich także procedowana obecnie w Sejmie tarcza 6.0 – mówi Kozłowski.

Arkadiusz Pączka z Federacji Przedsiębiorców Polskich podkreśla, że sytuacja niektórych firm jest tak dramatyczna, że aby zachować płynność finansową, chwytają się różnych rozwiązań. – Rząd powinien jak najszybciej przygotować rozwiązania, z których skorzystają wszystkie firmy, które znalazły się w trudnej sytuacji – apeluje.

]]

Świadek nie wymiga się już od przesłuchania w skarbówce

Świadka, który będzie unikał stawiennictwa, skarbówka doprowadzi pod przymusem. Kontrolowany nie będzie nawet zawiadamiany o takim przesłuchaniu.

<![CDATA[

Wynika to z projektu nowelizacji ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej i innych ustaw. Projekt jest w uzgodnieniach, natomiast nie został jeszcze opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Przewiduje daleko idące zmiany, o czym pisaliśmy już m.in. w artykule „Szykują się nowe uprawnienia dla urzędników” (DGP nr 207/2020).

Nieskuteczne przepisy

Jedna z tych zmian dotyczy nowych możliwości przesłuchania świadka w trakcie kontroli celno-skarbowych. Fiskus będzie mógł w tym celu stosować procedurę karną określoną w art. 285 par. 2 kodeksu postępowania karnego. Pozwoli na to nowy przepis w ustawie o KAS (art. 76a).

Procedura karna daje możliwość zatrzymania i przymusowego doprowadzenia świadka na przesłuchanie. Kontrolowany może w ogóle nawet nie zostać o tym zawiadomiony. O przesłuchaniu dowie się dopiero z protokołu.

Obecnie doprowadzenie świadka pod przymusem jest możliwe jedynie w postępowaniach karnych skarbowych.

Zmiana ma dotyczyć wyłącznie kontroli prowadzonych przez urzędy celno-skarbowe. Nie obejmie więc postępowań podatkowych ani kontroli podatkowej, bo te tryby są uregulowane w ordynacji podatkowej, a nie w ustawie o KAS.

Ministerstwo Finansów zdecydowało się wprowadzić taką możliwość również przy kontrolach celno-skarbowych, bo jak twierdzi, dziś nie ma skutecznych narzędzi przymuszenia świadka do stawiennictwa. Przesłuchań często więc w ogóle nie można przeprowadzić. Obecnie za niestawienie się na przesłuchanie grozi bowiem jedynie kara porządkowa, o której mowa w art. 262 ordynacji podatkowej. Zgodnie z obwieszczeniem ministra finansów (M.P. z 2019 r. poz. 746) w 2020 r. wnosi ona 2800 zł. Ta jednak często nie przynosi zamierzonych efektów. Stąd propozycja zmiany.

Są nadzieje…

– Takie środki przymusu to nic przyjemnego, ale są one konieczne do prawidłowego przebiegu postępowania, jeżeli kara porządkowa jest niewystarczająca – twierdzi Przemysław Antas, radca prawny i doradca podatkowy w kancelarii Antas Tax & Legal.

Ekspert przyznaje, że nowe przepisy mogą rozwiązać dotychczasowe problemy, bo zdarzają się sytuacje, że w sprawach dotyczących wyłudzeń VAT nie dało się przymusić świadków do zeznań, co utrudniało pracę UCS.

Potwierdzają to też informacje zawarte w orzecznictwie sądów administracyjnych. Na brak możliwości przesłuchania świadków mimo stosowania środków dyscyplinujących wskazywał np. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku w wyroku z 16 października 2019 r. (sygn. akt I SA/Bk 494/19, nieprawomocny).

Zmiana może zadziałać w interesie samych podatników.

– Szczególnie ci, którzy zostali nieświadomie wplątani w pewne nieprawidłowości, często zabiegają o przesłuchanie nieuchwytnych świadków, których nie da się przymusić do zeznań karami finansowymi – mówi Michał Goj, doradca podatkowy i partner w EY.

Przemysław Antas przyznaje, że zaproponowana zmiana to kolejny krok, który przekształca organy KAS w formację „policyjną”. Liczy na to, że nie będą one nadużywać nowej możliwości. Podkreśla, że zatrzymanie i doprowadzenie mogą być stosowane jedynie w sytuacji, gdy świadek faktycznie uchyla się od stawiennictwa.

…i obawy

Pewne obawy ma natomiast Michał Goj. Zastanawia się, kto będzie decydować o zastosowaniu tak daleko idącego środka przymusu. Zwraca uwagę, że strona (kontrolowany podatnik) może w ogóle nie mieć możliwości zadawania pytań świadkowi, który zostanie dowieziony do urzędu wtedy, gdy uda się go zatrzymać. Organy nie będą bowiem zobowiązane do zawiadomienia o takim przesłuchaniu.

Ekspert ma natomiast nadzieję, że organy Krajowej Administracji Skarbowej zachowają proporcję między wolnością osobistą świadka a celem kontroli, jakim często jest jedynie sprawdzenie poprawności rozliczenia podatkowego.

– Tryb kontroli celno-skarbowej stosowany jest nie tylko wobec przestępców podatkowych, ale bardzo często jest wykorzystywany do weryfikacji rozliczeń dużych podmiotów – przypomina Michał Goj.

Podkreśla też, że obecny system skłania organy do uzgadniania ze świadkiem dogodnego dla niego terminu przesłuchania i przekładania go w razie kolizji z innymi obowiązkami. Ma więc nadzieję, że nie zmieni się to po nowelizacji. 

Etap legislacyjny

Projekt z 5 października 2020 r. nowelizacji ustawy o KAS oraz niektórych innych ustaw – w uzgodnieniach

]]

Koronawirus wśród bezdomnych. "Niedługo do schronisk będą trafiali ludzie tylko po to, żeby umrzeć"

Sytuacja jest na tyle trudna, że niedługo do schronisk dla bezdomnych będą trafiali ludzie tylko po to, żeby umrzeć – powiedziała PAP szefowa Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej Adriana Porowska. Wskazała, że placówki wsparcia borykają się z wieloma problemami, jak np. brak izolatoriów.

<![CDATA[

Adriana Porowska, która na co dzień prowadzi schronisko dla osób w kryzysie bezdomności, w rozmowie z PAP opowiedziała, jak w praktyce wygląda pomoc potrzebującym w czasie epidemii.

Zdaniem szefowej misji kamiliańskiej problemem jest przede wszystkim chaos organizacyjny i brak procedury postępowania.

"Powinniśmy już wiedzieć, kto i za co odpowiada. Do kogo zadzwonić, jeśli spotkamy osobę w kryzysie bezdomności w nocy, na ulicy, oraz gdzie powinna być przewieziona" – podkreśliła.

Porowska zwróciła uwagę, że brakuje tzw. miejsc buforowych przed zamieszkaniem w schronisku, gdzie osoby wchodzące z ulicy mogłyby przejść 10-dniową kwarantannę i przebadać się pod kątem COVID-19.

"To jest bardzo ważne, bo nasze placówki działają podobnie jak domy pomocy społecznej. Mamy wieloosobowe sale i duże przestrzenie, które sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusa" – zauważyła.

Dodatkowo – jak wskazała – takie miejsca muszą być też przystosowane dla osób chorych, które nie poruszają się samodzielnie.

"Na przykład w Warszawie, owszem, powstają miejsca buforowe, ale żadne nie zapewnia opieki osobom chorym. To jest straszne, bo potem okazuje się, że jeśli masz dwie ręce, dwie nogi i jesteś sprawny, to możesz wejść do miejsca buforowego, ale jeśli jeździsz na wózku inwalidzkim i np. samodzielnie się nie wykąpiesz, to zostajesz na ulicy, bo nie ma kto ci pomóc. A przypominam, że zbliża się zima" – zaznaczyła Porowska.

Podkreśliła, że potrzebna jest presja społeczna, by władze miasta przeznaczały pieniądze na takie wsparcie, bo bez miejsc buforowych nie można przyjąć nowych podopiecznych do schronisk.

"Od sierpnia mówię, że jest problem z miejscami dla osób chorych. Niestety, póki nie zrobi się dymu i póki społeczeństwo się o tym nie dowie i nie zacznie się dopominać o prawa tych osób, to samorząd nie wyciągnie pieniędzy z kieszeni" – oceniła szefowa misji.

Tłumaczyła, że chodzi o to, żeby ludzie mieli świadomość, że schroniska dla bezdomnych są m.in. po to, aby oni nie umierali na ulicy.

"To jest równie ważne jak żłobki, przedszkola, szkoły, równe chodniki czy choinki na święta. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby puste bursy, czy inne miejsca przekształcić na ten bufor" – podkreśliła Porowska.

Zwróciła uwagę, że dotychczas samorządowcy mylili miejsca buforowe z izolatoriami, na które – jak wskazała – również jest zapotrzebowanie. Przyznała, że w ośrodku misji jest jedno takie miejsce, w którym może przebywać tylko jedna osoba.

Porowska przypomniała, że pomoc osobom doświadczających bezdomności jest zadaniem własnym gminy. Jak zaznaczyła, wsparcie powinno dotyczyć nie tylko kwestii ogrzewania, oświetlenia, ale też zatrudnienia odpowiednich kadr.

Szefowa misji podkreśliła, że brakuje rąk do pracy. "Wystarczyłoby, żeby chociaż raz dziennie przyszło do mnie dwóch chłopaków z Wojsk Obrony Terytorialnej, żeby pomogli mi podnieść daną osobę, żeby ją wykąpać, zmienić pampersa. Musi być też ciągłość zadań. Mam jednego kucharza, jak on zachoruje, to kto będzie gotował? Ja muszę już teraz to wiedzieć, co w takiej sytuacji mam zrobić" – powiedziała.

Porowska zwróciła uwagę, że placówki takie jak Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej mierzą się też z innym problemem – przydzielane są do nich osoby na kwarantannie, których fizycznie nie ma w budynku.

"Zdarzają się przypadki, że osoba bezdomna, jak trafia do szpitala, to podaje adres misji. Po nawiązaniu kontaktu z sanepidem okazuje się, że tych osób na kwarantannie mamy 11, z czego tylko jedna osoba fizycznie u mnie przebywa" – dodała.

Ważną kwestią, na którą wskazywała Porowska, jest też testowanie osób nieubezpieczonych, jakimi bardzo często są osoby bezdomne.

"Mówi się o tym, że na testy mogą być kierowane także osoby nieubezpieczone. Tylko że skierowanie na testy wystawia lekarz pierwszego kontaktu, a żeby się do niego dostać, potrzebne jest ubezpieczenie" – zwróciła uwagę.

Przytoczyła jednocześnie historię jednego z podopiecznych misji, który został skierowany na test i czekał na wynik przez siedem dni, po czym okazało się, że w laboratorium było tak dużo próbek, że nie zdążono ich przebadać w odpowiednim terminie.

"I teraz mamy historię pod tytułem: czy on powinien być znowu testowany, czy nie? Oczywiście zapewne już +przesiedział+ chorobę, ale chodzi o to, żeby ktoś tę ustawową izolację z niego zdjął" – wyjaśniła Porowska.

Dodała, że istotną sprawą są też testy przesiewowe dla pracowników placówki.

"My jesteśmy placówkami zbiorowego zamieszkania, w związku z tym nasi pracownicy powinni być traktowani tak samo jak pracownicy domów pomocy społecznej. Powinniśmy też mieć testy przesiewowe" – podkreśliła Porowska.

Dodała, że problem jest jednak taki, że domy pomocy społecznej są prowadzone przez samorządy, a schroniska dla osób bezdomnych – w większości przez organizacje pozarządowe.

"Dlatego nas w systemie nie widać. Jeśli chcę uzyskać przeprowadzenie testu, to muszę się zgłosić do organizacji założycielskiej misji, czyli do siebie" – powiedziała.

Szefowa misji przyznała, że sytuacja jest na tyle trudna, że do schroniska niedługo będą trafiali ludzie w jednym celu – żeby umrzeć.

"Część osób, które przebywają na ulicy, to osoby bardzo schorowane. I jak oni trafiają do misji, to długo nie wiem, co im jest. Wszyscy wiedzą, jak teraz funkcjonuje służba zdrowia" – zauważyła.

"Czasami chodzi już tylko o to, żeby człowiek nie umarł na kupie liści pod szpitalem czy pod płotem, tylko skorzystał z pomocy placówki. Tu dostanie ciepły posiłek, będzie mógł się wykąpać, ktoś obok niego będzie" – powiedziała.

Przypomniała, że organizacja, w której działa, pochodzi od ojców kamilianów, którzy wielokrotnie byli nazywani "ojcami dobrej śmierci".

"To jest taki zakon, który wielokrotnie wymierał w trakcie pandemii, bo kiedy ludzie uciekali z miast, oni szli dokładnie w przeciwnym kierunku tylko po to, żeby potrzymać kogoś za rękę" – dodała Porowska.

]]

JPK_V7 i kod "TP". Trzeba teraz badać stan cywilny wspólników i członków zarządu

Kto jest czyją teściową, kto powinowatym pierwszego lub drugiego stopnia? Tym wszystkim mają się teraz zajmować księgowi i biura rachunkowe, żeby nie popełnić błędu przy składaniu nowego JPK_V7.

<![CDATA[

Błąd może kosztować podatnika 500 zł.

Transakcja ze spółką kontrolowaną przez byłą teściową lub innego powinowatego pierwszego albo drugiego stopnia powinna być co do zasady oznaczona w nowym JPK_V7 kodem „TP” – potwierdził 29 października br. wiceminister finansów Piotr Dziedzic w odpowiedzi na interpelację poselską nr 12443.

Zdaniem ekspertów taka wykładnia prowadzi do absurdu.

– Wygląda na to, że przedsiębiorcy i ich księgowi powinni w szybkim tempie nadrobić wiedzę z zakresu powinowactwa – komentuje Małgorzata Samborska, partner i doradca podatkowy w Grant Thornton.

Zwraca uwagę na to, że powinowactwo nie ustaje wraz z końcem małżeństwa (z wyjątkiem jego unieważnienia). Nawet gdy małżonkowie się rozwiodą, to była teściowa zawsze będzie powinowatą dla byłego zięcia lub byłej synowej.

– To prowadzi do wniosku, że biuro rachunkowe czy księgowi w firmie powinni prowadzić rejestr osób spokrewnionych i spowinowaconych (w tym krewnych byłych współmałżonków) ze wspólnikami, członkami zarządu czy innymi osobami „wywierającymi znaczący wpływ” na przynajmniej jedną ze stron transakcji – mówi ekspertka.

Dodaje, że brzmi to jak ponury żart ustawodawcy, ale trudno o wesołość, gdy za każdy poważny błąd w pliku JPK_V7 grozi podatnikowi kara 500 zł.

Co mówią przepisy

Przypomnijmy, że nowy jednolity plik kontrolny JPK_V7 trzeba będzie po raz pierwszy przesłać fiskusowi do 25 listopada br. (za październik). Będzie się on składać z dwóch części: ewidencyjnej i deklaracyjnej. Co ma się w nich znaleźć, określił minister finansów w rozporządzeniu z 15 października 2019 r. (Dz.U. z 2019 r. poz. 1988 ze zm.).

Jeden z wymogów dotyczy zamieszczania w ewidencji oznaczenia „TP”. W ten sposób w nowym JPK_V7 mają być oznaczane „istniejące powiązania między nabywcą a dokonującym dostawy towarów lub usługodawcą, o których mowa w art. 32 ust. 2 pkt 1 ustawy o VAT”. Przepis ten mówi o powiązaniach:

a) w rozumieniu art. 23 ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT i art. 11a ust. 1 pkt 5 ustawy o CIT;

b) wynikających ze stosunku pracy;

c) wynikających ze stosunku przysposobienia.

Przepisy ustaw o podatkach dochodowych, do których odwołuje się regulacja z ustawy o VAT, dość szeroko definiują powiązania. Chodzi bowiem o:

a) podmioty, z których jeden podmiot wywiera znaczący wpływ na co najmniej jeden inny podmiot, lub

b) podmioty, na które wywiera znaczący wpływ:

ten sam inny podmiot lub małżonek, krewny lub powinowaty do drugiego stopnia osoby fizycznej wywierającej znaczący wpływ na co najmniej jeden podmiot, lub

c) spółkę niemającą osobowości prawnej i jej wspólników, lub

d) podatnika i jego zagraniczny zakład.

Kłopotliwe powiązania

Powstaje więc wątpliwość, czy kodem „TP” nie należy oznaczać sprzedaży nawet na rzecz podmiotów kontrolowanych przez osoby będące powinowatymi (do drugiego stopnia) członków zarządu, wspólników i innych osób je kontrolujących.

Oznaczałoby to, że księgowy czy inna osoba odpowiedzialna w firmie za poprawność wysyłanego fiskusowi pliku JPK_V7 powinna znać sytuację rodzinną każdej osoby decyzyjnej. I to nawet wtedy, gdy ta osoba się rozwiedzie, bo zgodnie z art. 618 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego powinowactwo trwa, mimo ustania małżeństwa.

Podobnych wątpliwości nabrała spółka miejska z Konina i poprosiła jednego z posłów o złożenie w tej sprawie interpelacji. Poseł spytał więc ministra finansów, czy spółki komunalne (np. wodociągowe) nie powinny w JPK_V7 oznaczać kodem „TP” sprzedaży na rzecz:

innych podmiotów samorządowych (np. oczyszczalni ścieków) oraz pracowników spółki komunalnej, jej prezesa, prokurentów, członków rady nadzorczej i ich rodzin, prezydenta miasta i jego rodziny, członków rady miasta, dyrektorów i prezesów jednostek podległych miastu.

Poseł spytał także, czy oznaczenie „TP” powinno być stosowane, gdy transakcje są realizowane z podmiotami kontrolowanymi przez krewnych byłego małżonka.

Tylko przy podatkowym ryzyku

W odpowiedzi wiceminister Dziedzic wyjaśnił, że zasadniczo sprzedaż na rzecz podmiotów kontrolowanych przez krewnych byłego małżonka (po rozwodzie) należałoby oznaczać kodem „TP”. Mimo bowiem ustania małżeństwa powinowactwo trwa nadal.

Jednak w przypadku, o który spytał poseł (czyli spółek komunalnych), nie ma obowiązku stosowania oznaczenia „TP”, bo – jak wyjaśnił wiceminister – dotyczy oto tylko sytuacji, gdy występują nadużycia w podatku lub istnieje narażenie na nie.

Piotr Dziedzic nawiązał tu do art. 109 ust. 14 ustawy o VAT, który upoważnia ministra finansów do określenia w rozporządzeniu szczegółowego zakresu danych w ewidencji podatkowej. W przepisie tym podkreślono, że rozporządzenie musi uwzględniać m.in. „konieczność identyfikowania obszarów, w których występują nadużycia w podatku lub narażonych na te nadużycia, oraz możliwości techniczno-organizacyjne prowadzenia przez podatników ewidencji”.

W przypadku transakcji, w których podmioty są powiązane wyłącznie poprzez jednostkę samorządu terytorialnego, trudno zakładać istnienie obszarów narażonych na nadużycia podatkowe w zakresie cen transferowych (rynkowych) – wyjaśnił wiceminister.

To niewykonalne

Wiceminister Dziedzic dodał, że podmioty te mają też ograniczone możliwości techniczno-organizacyjne, by monitorować powiązania szczególnie wobec osób i członków ich rodzin (w tym byłych członków), którzy mogą „wywierać znaczący wpływ” na podejmowane czynności.

„Może to wynikać z ich wielości, częstotliwości zmian proporcji udziałów, słabości wzajemnych powiązań gospodarczych pomiędzy tymi podmiotami, czy też ustawowego zwolnienia podmiotów z obowiązku sporządzania lokalnej dokumentacji cen transferowych” – podsumował wiceminister.

– Bardzo dobrze, że wiceminister finansów przyznał, iż w przypadku transakcji przeprowadzanych przez spółki komunalne takie obowiązki są niemal niewykonalne z uwagi na ograniczone możliwości techniczno-organizacyjne monitorowania tego rodzaju powiązań. Ale oczywiste jest też, że będą one niewykonalne w wielu innych przypadkach, niedotyczących spółek samorządowych – komentuje Małgorzata Samborska.

Kto jest czyją teściową

Ekspertka zwraca uwagę na daleko idące skutki wykładni Ministerstwa Finansów. Należałoby teraz – jak mówi – dla celów JPK przeszkolić się ze stopniowania powinowactwa, bo oznaczenie „TP” dotyczy jedynie transakcji z powinowatymi do drugiego stopnia.

– Dla przykładu siostrzenica bądź bratanek małżonka i eksmałżonka to już trzeci stopień powinowactwa i tych transakcji nie oznaczamy kodem „TP”. Żeby było jeszcze ciekawiej, takie oznaczenie stosujemy do krewnych byłego małżonka, ale już nie do transakcji z eksmałżonkiem, bo wraz z rozwodem ustało powiązanie – tłumaczy Małgorzata Samborska.

Jej zdaniem wszystko to prowadzi do wniosku, że księgowi i biura rachunkowe powinni teraz prowadzić rejestr osób spokrewnionych i spowinowaconych (w tym krewnych byłych współmałżonków) ze wspólnikami, członkami zarządu czy innymi osobami „wywierającymi znaczący wpływ” na przynajmniej jedną ze stron transakcji.

Zdaniem ekspertki obecne przepisy brzmią tak absurdalnie, że jedynym wyjściem jest ich nowelizacja i ustanowienie progów transakcyjnych, po których przekroczeniu należałoby stosować oznaczenie „TP”.

Nieprzemyślane odwołanie

Podobnego zdania jest dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz. Wyjaśnia też przyczynę całego zamieszania.

– Nieszczęśliwie się złożyło, że w sprawie definiowania powiązań przepisy vatowskie odwołują się do ustaw o podatkach dochodowych. One bowiem zostały stworzone na potrzeby cen transferowych i choć są restrykcyjne, to są łagodzone wieloma zwolnieniami i ułatwieniami w zakresie dokumentacji cen transferowych – tłumaczy ekspert.

Podaje przykłady: transakcja pomiędzy spółkami komunalnymi będzie tzw. transakcją kontrolowaną (z uwagi na istnienie powiązań poprzez gminę), ale będzie zwolniona z obowiązku sporządzania dokumentacji cen transferowych. Tak samo transakcja pomiędzy daną spółką a małżonkiem, krewnym, powinowatym będzie transakcją kontrolowaną, ale z uwagi na – przynajmniej w większości przypadków – małą wartość transakcyjną będzie również objęta zwolnieniem z dokumentacji cen transferowych.

Niestety podobnych ułatwień nie zawierają przepisy o VAT.

– Chcąc więc postępować zgodnie z prawem, należy oznaczyć symbolem „TP” transakcję nawet za złotówkę. Wydaje się, że to niezamierzony błąd po stronie MF. Z tego też względu należy liczyć na szybką nowelizację tych przepisów – uważa dr Piekarz.

Jak ustalać powiązania dla celów JPK_V7

Par. 10 ust. 4 pkt 3 rozporządzenia ministra finansów z 15 października 2019 r. (Dz.U. poz. 1988 ze zm.)Przepis mówi, że ewidencja powinna zawierać dodatkowe oznaczenie „TP” dotyczące „istniejących powiązań między nabywcą a dokonującym dostawy towarów lub usługodawcą, o których mowa w art. 32 ust. 2 pkt 1 ustawy o VAT”.Art. 32 ust. 2 pkt 1 ustawy o VATmówi o powiązaniach:a) w rozumieniu art. 23 ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT i art. 11a ust. 1 pkt 5 ustawy o CIT;b) wynikających ze stosunku pracy;c) wynikających ze stosunku przysposobienia.Art. 23 ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT i art. 11a ust. 1 pkt 5 ustawy o CITdefiniują podmioty powiązane jako:a) podmioty, z których jeden podmiot wywiera znaczący wpływ na co najmniej jeden inny podmiot, lubb) podmioty, na które wywiera znaczący wpływ:‒ ten sam inny podmiot lub‒ małżonek, krewny lub powinowaty do drugiego stopnia osoby fizycznej wywierającej znaczący wpływ na co najmniej jeden podmiot, lubc) spółkę niemającą osobowości prawnej i jej wspólnicy;d) podatnika i jego zagraniczny zakład.

]]

Klasy 1-3 przechodzą na nauczanie zdalne. Co z dodatkowym zasiłkiem opiekuńczym?

– Przywracamy dodatkowy zasiłek opiekuńczy na wcześniej obowiązujących zasadach – zapowiedziała minister Marlena Maląg

<![CDATA[

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługiwał rodzicom dzieci do lat 8, w przypadku zamknięcia szkół, przedszkoli i żłobków z powodu epidemii koronawirusa, a także gdy uczęszczanie dzieci do szkół i innych placówek nie będzie możliwe ze względu na obostrzenia sanitarno-epidemiologiczne.

Zasiłek opiekuńczy przysługiwał:

- rodzicom dzieci do lat 8,

- ubezpieczonym rodzicom dzieci:

* do 16 lat, które mają orzeczenie o niepełnosprawności;

* do 18 lat, które mają orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności;

* do 24 lat, które mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego;

- ubezpieczonym rodzicom lub opiekunom osób pełnoletnich niepełnosprawnych, zwolnionym od wykonywania pracy z powodu konieczności zapewnienia opieki nad tą osobą.

Nie był on wliczany do limitu przyznawanego na tzw. ogólnych zasadach 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym.

PRZYPOMINAMY KIEDY I KOMU PRZYSŁUGUJE ZASIŁEK

Komu przysługuje dodatkowy zasiłek opiekuńczy na czas opieki nad dzieckiem w związku z zamknięciem z powodu COVID-19 żłobka - klubu dziecięcego - przedszkola – szkoły?

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje rodzicom lub opiekunom prawnym dzieci, którzy: opiekują się dzieckiem poniżej 8. roku życia, są objęci ubezpieczeniem chorobowym.

Czy okres dodatkowego zasiłku opiekuńczego wlicza się do limitu 60 dni?

Nie. Okresu wypłaty dodatkowego zasiłku opiekuńczego (14 dni) nie wlicza się do ogólnego limitu 60 dni, które przysługują na opiekę nad chorym dzieckiem do lat 14.

Ile lat mają dzieci objęte dodatkowym zasiłkiem opiekuńczym dla rodziców?

Dzieci poniżej 8. roku życia. Z zasiłku można korzystać nie dłużej niż do dnia poprzedzającego ósme urodziny dziecka. Przykład: Mama wystąpiła o zasiłek opiekuńczy od 16 marca 2020 r. w związku z zamknięciem szkoły. Jej córka urodziła się 22 marca 2012 r. Zasiłek opiekuńczy przysługuje jej od 16 do 21 marca 2020 r.

Jak uzyskać dodatkowy zasiłek opiekuńczy?

Wystarczy złożyć oświadczenie do swojego pracodawcy. Wzór oświadczenia można pobrać na stronie internetowej ZUS www.zus.pl Osoby prowadzące działalność pozarolniczą składają oświadczenie w ZUS.

Jak wypełnić w oświadczeniu okres sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem?

Możesz podać łączny okres opieki nad dzieckiem albo wyłączyć z tego okresu dni, w których nie byłeś zobowiązany pracować, np. sobotę i niedzielę lub dziecko miało zapewnioną opiekę.

Kogo powinienem poinformować pracownik o korzystaniu z zasiłku?

Pracownik powinien poinformować swojego pracodawcę, zleceniobiorca – swojego zleceniodawcę, a osoba prowadząca działalność pozarolniczą – bezpośrednio ZUS.

Kiedy powinienem poinformować o korzystaniu z zasiłku?

W dowolnym momencie, ale od tego uzależniona jest wypłata zasiłku. Bez oświadczenia nie jest możliwa wypłata. Można zgłosić się po wypłatę nawet wstecznie.

Jak liczyć 14 dni dodatkowego zasiłku opiekuńczego?

Zasiłek opiekuńczy jest wypłacany za każdy dzień sprawowania opieki. Jeśli oboje rodzice dziecka pracują, to o dodatkowy zasiłek opiekuńczy może wystąpić jedno z rodziców. Mogą też podzielić się opieką nad dzieckiem w ramach limitu 14 dni. Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje rodzicom łącznie przez 14 dni, niezależnie od liczby dzieci wymagających opieki.

Kto finansuje zasiłek?

Zasiłek opiekuńczy oraz dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługują z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Oznacza to, że zasiłki nie obciążają funduszu pracodawców. Nawet jeżeli pracodawca wypłaca zasiłek (w przypadku gdy jest do tego zobowiązany), wypłacone kwoty rozlicza z ZUS.

]]

Dziecko na kwarantannie? Rodzic dostanie zasiłek

Opiekunowie, których pociechy są w izolacji po kontakcie z chorym, mogą ubiegać się o świadczenie za opiekę. Do jego wypłaty wystarczy oświadczenie

<![CDATA[

Rozporządzenie z 23 października 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1871) wprowadziło zmiany, które miały ułatwić życie tzw. osobom z kontaktu (czyli tym, które zetknęły się z zakażonym koronawirusem) oraz ich bliskim. Uchyliło m.in. przepis, zgodnie z którym poddany kwarantannie odbywa ją razem z domownikami. Skutek? W przypadku osób, które nie miały bezpośredniej styczności z chorym lub zakażonym, a jedynie zamieszkują z ludźmi objętymi kwarantanną, możliwe jest ograniczenie się do nadzoru epidemicznego, a i to niekoniecznie. Dotyczy to np. rodziców dzieci przebywających na kwarantannie ze względu na kontakt z zakażonym lub chorym nauczycielem.

Eksperci jedno…

– Problem w tym, że przepis, który miał ułatwić życie takim osobom, wywołał zamieszanie. Nie wiadomo było, czy w takim przypadku przysługuje rodzicom zasiłek opiekuńczy. W ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa kwarantanna nie jest wskazana jako podstawa do tego świadczenia – mówi dr Katarzyna Trzpioła z Uniwersytetu Warszawskiego.

Doktor Tomasz Lasocki, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych, tłumaczy, że przepisy jako podstawę do wypłaty zasiłku opiekuńczego wymieniają m.in. chorobę dziecka, niespodziewane zamknięcie placówki, do której ono uczęszcza, oraz chorobę niani. – Skoro choroba nauczyciela wiąże się z wysłaniem na kwarantannę całej klasy, można byłoby zastosować przepis mówiący o niespodziewanym zamknięciu placówki. De facto dochodzi przecież do czasowego wyłączenia jej oddziału. W konsekwencji na tej podstawie rodzicie mogliby występować o zasiłek opiekuńczy – uważa dr Lasocki.

…a ZUS drugie

Organ rentowy nieco inaczej podchodzi do tematu. W odpowiedzi na pytanie DGP przyznaje co prawda, że jeżeli kwarantanną jest objęte wyłącznie dziecko, a jego rodzice nie, to temu z opiekunów, który sprawuje osobistą opiekę nad pociechą, przysługuje zasiłek opiekuńczy. Podstawę wskazuje jednak inną niż eksperci.

– Kwarantanna lub izolacja dziecka są traktowane tak jak jego choroba – mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS. Wyjaśnia, że jeżeli dziecko przebywa razem z rodzicami, jeden z nich może nie występować o świadczenie chorobowe, tylko o zasiłek opiekuńczy. – Wybór świadczenia zależy od rodziców – mówi.

Tłumaczenie organu rentowego nie przekonuje dr. Lasockiego.

– Mamy pewien rozdźwięk między interpretacją organu rentowego a ustawą zasiłkową (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 870). Żeby możliwe było traktowanie kwarantanny jako podstawy do wypłaty zasiłku opiekuńczego, należałoby zmienić jej przepisy. Ustawa w odniesieniu do świadczeń chorobowych jednoznacznie odróżnia odosobnienie od samej choroby – zauważa ekspert.

Zaznacza jednak, że dla opiekunów szersza wykładnia ZUS jest na pewno korzystniejsza.

Uporządkowana procedura

Katarzyna Trzpioła zwraca uwagę, że nawet jeżeli zgodnie z intencją ZUS świadczenie w takim przypadku przysługiwało, do tej pory nie wiadomo było, jak ma wyglądać procedura dokumentowania prawa do niego.

Problem ten rozwiązało nowe rozporządzenie z 2 listopada 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1931), i to z datą wsteczną od 24 października (czyli od momentu wejścia w życie wspomnianego rozporządzenia z 23 października). Zgodnie z par. 1 pkt 4 rozporządzenia podstawą do wypłaty zasiłku opiekuńczego w przypadkach, o których mowa w art. 32 ust. 1 pkt 2, 2a i 3 ustawy zasiłkowej, jest złożone przez ubezpieczonego oświadczenie o konieczności opieki nad dzieckiem lub członkiem rodziny, którzy zostali poddani obowiązkowej kwarantannie lub izolacji w warunkach domowych (patrz infografika).

– W oświadczeniu rodzic podaje dane dziecka odbywającego kwarantannę lub izolację w warunkach domowych oraz jej okres – mówi rzecznik ZUS. Zaznacza jednak, że podmiot wypłacający zasiłek opiekuńczy (pracodawca lub ZUS) może wystąpić do sanepidu o potwierdzenie informacji zawartych w oświadczeniu.

Doktor Lasocki zwraca uwagę, że nowe rozporządzenie pośrednio potwierdza interpretację ZUS dotyczącą podstawy prawnej ubiegania się o zasiłek opiekuńczy. – W art. 32 ust. 1 pkt 2 jest mowa o chorym dziecku w wieku do ukończenia 14 lat, w pkt 2a wymienione są chore dzieci mające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności do ukończenia 18 lat, natomiast w pkt 3 chodzi o innych chorych członków rodziny – wskazuje.

Przyznaje, że wskazany przepis porządkuje całą procedurę. – Dobrze, że w oświadczeniu należy wskazać na konieczność opieki nad osobami w nim wymienionymi. Oznacza to, że samo objęcie ich kwarantanną nie jest przesłanką do wypłaty zasiłku – zauważa.

Zwraca uwagę, że problem z otrzymaniem zasiłku mogą mieć rodzice, którzy już wykorzystali okres zasiłkowy w tym roku. Uważa, że powinien pojawić się przepis, zgodnie z którym do okresu, o którym mowa w art. 33 ustawy zasiłkowej, nie wlicza się zwolnienia od wykonywania pracy z powodu konieczności osobistego sprawowania opieki nad dzieckiem lub innym członkiem rodziny objętym kwarantanną i izolacją lub chorym na COVID-19. 

]]

Słabe efekty realizacji programu „Za życiem”

Samorządy sporadycznie zgłaszają się po pieniądze na tworzenie mieszkań chronionych dla osób niepełnosprawnych. Rzadko wykorzystywane są też instrumenty aktywizacji zawodowej opiekunów

<![CDATA[

Część form pomocy przewidzianych w rządowym programie pozostaje martwa, bo samorządy nie sięgają po pieniądze na ich zapewnienie.

W politycznej wojnie o wyrok Trybunału Konstytucyjnego program „Za życiem” ma być koronnym dowodem na to, że Zjednoczona Prawica wszechstronnie wspiera rodziny z osobami niepełnosprawnymi. Problem w tym, że rzeczywiste efekty programu, o których informują wojewodowie w sprawozdaniach z jego realizacji, dalekie są od imponujących. Tak jest chociażby w przypadku mieszkań chronionych, które mają przygotowywać dorosłych z niepełnosprawnościami do samodzielnego życia. Są województwa ‒ choćby mazowieckie czy świętokrzyskie – w których w 2019 r. żaden samorząd nie zawnioskował o przyznanie pieniędzy na ich uruchomienie. Podobnie jest z placówkami przeznaczonymi dla osób z autyzmem: jest ich zbyt mało w stosunku do potrzeb, a przykładowo w woj. lubuskim lub łódzkim nie powstała w zeszłym roku ani jedna. W tym ostatnim regionie nie było też w 2019 r. ani jednego powiatu świadczącego usługi opieki wytchnieniowej, która miała odciążać opiekunów zajmujących się niepełnosprawnym członkiem rodziny. W woj. podlaskim były tylko cztery takie samorządy.

‒ Nie zgadzam się z opinią, że samorządy nie chcą korzystać z programu „Za życiem”, bo bywa z tym różnie. Trzeba natomiast pamiętać, że każda gmina podejmuje decyzje odpowiedzialnie, zwłaszcza w przypadku przedsięwzięć, których finansowanie ma charakter okresowy i które potem gminy będą musiały utrzymywać z własnych bud żetów – tłumaczy Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Dodaje, że kłopotem jest również brak odpowiedniej kadry, która mogłaby pracować w placówkach dla osób niepełnosprawnych. Wytyka też, że pojawienie się programu „Za życiem” nie było poprzedzone konsultacjami z samorządami, gdzie mogłyby one przedstawić własne uwagi i punkt widzenia. ‒ Program „Za życiem” powstawał pod ogromną presją czasu i o ile jego część zdrowotna została dobrze zaprojektowana i dobrze się sprawdza w praktyce, o tyle inne jego elementy są w zasadzie martwe lub ledwo żywe, bo zabrakło czasu na ich dopracowanie – podkreśla dr Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

Program „Za życiem” miał zapewniać kompleksową pomoc rodzinom z niepełnosprawnym członkiem rodziny. W praktyce jednak wiele z przewidzianych w nim rozwiązań jest dostępnych w ograniczonym zakresie. Świadczą o tym dane zawarte w informacjach o realizacji programu, które wojewodowie są co roku zobowiązani do składania rządowi. DGP otrzymał je od dziewięciu urzędów wojewódzkich, pozostałe do momentu publikacji tekstu ich nie przesłały.

Zdaniem ekspertów przyczyną nie najlepszych efektów programu jest to, że powstawał on na szybko jako odpowiedź na czarny protest z jesieni 2016 r. (czyli akcję protestacyjną wywołaną skierowaniem do prac w sejmowej komisji projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne), co przełożyło się na jego niedopracowanie.

Kłopotliwe wymogi

Eksperci podkreślają, że same samorządy też nie są chętne do rozwijania proponowanych w programie form wsparcia. Taki problem dotyczy chociażby tworzenia mieszkań chronionych dla osób niepełnosprawnych, w których mogą się one uczyć samodzielnego życia pod okiem specjalistów (mogą w nich przebywać na czas określony, a w uzasadnionych przypadkach bezterminowo). Gminy i powiaty mogą wnioskować o dofinansowanie do uruchamiania takich mieszkań.

Okazuje się jednak, że w ubiegłym roku pieniądze na ten cel w woj. warmińsko-mazurskim otrzymały trzy gminy, które utworzyły cztery mieszkania na 12 miejsc. Również w woj. lubuskim i wielkopolskim mieszkania powstały w trzech samorządach. W woj. łódzkim, mazowieckim i świętokrzyskim nie było żadnych zgłoszeń i tam z programu „Za życiem” nie powstały w 2019 r. nowe mieszkania. Dlaczego tak się dzieje?

– Z jednej strony problemem jest to, że przy tworzeniu przepisów nie zostały uwzględnione rozwiązania wypracowane w ramach wcześniejszych projektów pilotażowych finansowanych z pieniędzy unijnych, a z drugiej podejście samorządów, które cały czas preferują umieszczanie osób niepełnosprawnych w domach pomocy społecznej – mówi dr Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

Natomiast same gminy wskazują, że przeszkodą do sięgania po pieniądze z programu są niektóre obowiązujące w nim warunki, w tym głównie wymóg prowadzenia mieszkania przez co najmniej 10 lat od jego uruchomienia oraz trudności z zapewnianiem określonego w przepisach standardu usług, jaki ma oferować ta forma wsparcia.

Nietrafione pomysły

Samorządy mogą również ubiegać się o pieniądze na tworzenie środowiskowych domów samopomocy (ŚDS) przeznaczonych dla osób z autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi oraz nowych miejsc dla nich w działających już placówkach o innym profilu. Baza takich miejsc rozwija się jednak bardzo powoli, bo np. w woj. podlaskim powstały w 2019 r. trzy nowe miejsca dla osób z tej grupy, w łódzkim pięć, a w lubelskim dziewięć. W Wielkopolsce powstał jeden nowy ŚDS, który może oferować wsparcie 30 osobom z niepełnosprawnościami sprzężonymi.

– Niestety nowy typ ŚDS, o który rodzice walczyli od dawna, jest rozwiązaniem bardzo niedoskonałym – podkreśla Monika Cycling z Fundacji Toto Animo.

Tłumaczy, że pierwszy błąd popełniono już na etapie połączenia w ramach jednego rodzaju ŚDS autystów oraz osób z niepełnosprawnościami sprzężonymi (powinny być dwa odrębne typy), a drugim jest zbyt niski poziom finansowania zajmowanych przez nich miejsc. Wprawdzie na takie osoby przysługuje dotacja o 30 proc. wyższa od tej podstawowej, ale to dalej jest za mało, aby samorządy mogły tworzyć małe, dostosowane do ich potrzeb domy, zatrudniające odpowiednią liczbę wykwalifikowanych pracowników. Osoby z autyzmem wymagają bowiem treningu umiejętności społecznych w formule jeden uczestnik zajęć na jednego specjalistę, czego nie da się zapewnić przy obecnej wysokości dotacji.

Martwa aktywizacja

Istotnym elementem programu „Za życiem” jest wsparcie realizowane przez powiatowe urzędy pracy (PUP), w tym m.in. kierowanie osób bezrobotnych – w ramach wykonywania prac społecznie użytecznych – do pomocy rodzicom niepełnosprawnych dzieci w wykonywaniu codziennych obowiązków domowych (w wymiarze 10 godzin tygodniowo). I tak w woj. lubuskim i podkarpackim takiego wsparcia udzielały po trzy pośredniaki, w wielkopolskim dwa, a w podlaskim jeden.

Nie lepiej wygląda wykorzystanie instrumentów, które mają aktywizować opiekunów osób niepełnosprawnych oraz członków ich rodzin. Chodzi tutaj m.in. o przyznawanie im dotacji na zakładanie działalności gospodarczej na preferencyjnych zasadach i zachęty dla pracodawców w formie refundacji wyposażenia stanowisk pracy. PUP mogą też uruchamiać dodatkowe programy aktywizacji. Łącznie w woj. mazowieckim tymi formami aktywizacji zawodowej objęte były w ubiegłym roku 223 osoby, w lubuskim 62, w łódzkim tylko jedna, a w podlaskim żadna.

Jak wyjaśnia Michał Mielniczuk, rzecznik wojewody podkarpackiego, przy zbieraniu danych od PUP wiele z nich informowało, że nie prowadziło działań z programu „Za życiem”, choć były do tego przygotowane, bo nie miały w ewidencji osób o statusie opiekuna osoby niepełnosprawnej lub brakowało zainteresowanych skorzystaniem ze wsparcia.

– Ta aktywizacja jest w zasadzie martwa ze względu na to, że jeśli osoba otrzymuje świadczenia opiekuńcze, to nie może ich łączyć z żadną pracą zarobkową, bo wtedy straci pieniądze wypłacane przez ośrodek pomocy społecznej. I dopóki to się nie zmieni, będzie tak to wyglądać – podkreśla Agnieszka Dudzińska.

Pomocna dłoń asystenta

Program „Za życiem” zakłada też, że kobiety w powikłanej ciąży oraz rodzice, którym urodzi się nieuleczalnie chore dziecko, mogą zwrócić się o pomoc do asystenta rodziny. Do jego podstawowych zadań należy praca z rodzinami z problemami opiekuńczo-wychowawczymi, w tym przypadku natomiast ma on pełnić funkcję koordynatora i przewodnika po dostępnych dla takich osób formach wsparcia. Statystyki wojewodów pokazują, że wśród rodzin, którymi zajmują się asystenci, dominują jednak te niewydolne wychowawczo. Przykładowo na Mazowszu asystenci pracowali z 4784 rodzinami, a wśród nich było 80 z programu „Za życiem”, w woj. łódzkim było ich 25 na 2310 rodzin, w podlaskim 27 na 1094.

– Rodziny, w których przychodzi na świat dziecko z chorobą zagrażającą jego życiu, niekoniecznie należą do takich, które korzystają ze wsparcia ośrodków pomocy społecznej, więc nie zawsze wiedzą, że mogą w nim uzyskać pomoc ze strony asystenta. Szukają jej przede wszystkim w placówkach służby zdrowia i różnego rodzaju fundacjach – tłumaczy prof. Izabela Krasiejko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Rodziny.

Dodaje, że tę sytuację mogłyby poprawić akcje informacyjne o szerokim zasięgu, które nagłośniłyby to, jaką pomoc można uzyskać od asystenta rodziny. ©℗

]]

Od środy e-wizyty dostępne we wszystkich oddziałach ZUS

Od środy e-wizyty, dzięki którym klienci mogą umówić się z ekspertem ZUS na zdalną konsultację, będą dostępne we wszystkich naszych oddziałach – poinformowała we wtorek PAP prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych prof. Gertruda Uścińska.

<![CDATA[

"Dzięki e-wizytom w bardzo prosty sposób każdy może porozmawiać z naszymi pracownikami i załatwić szereg spraw w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. To bezpieczna i wygodna forma komunikacji, bez konieczności osobistej obecności w placówce ZUS. To ważne udogodnienie, szczególnie w trudnym czasie pandemii koronawirusa" – podkreśla prof. Uścińska.

Pierwsze e-wizyty w ZUS ruszyły 19 października. Od 4 listopada e-wizytę będzie można umówić w całej Polsce. Z tego rozwiązania - jak informuje ZUS - skorzystało już blisko 1500 osób.

Aby zarezerwować e-wizytę trzeba wejść na stronie www.zus.pl w link do umawiania zdalnych konsultacji. E-wizytę trzeba umawiać w placówce ZUS, która jest właściwa ze względu na miejsce zamieszkania. W przypadku płatników składek, powinien być to oddział ZUS właściwy ze względu na adres firmy.

W trakcie rezerwacji podaje się kod pocztowy, więc system podpowiada, w którym oddziale taką wizytę można umówić. Na e-wizytę można umówić się w dni robocze w godzinach 9.00-14.30.

Dzień przed spotkaniem osoba, która umówiła się na e-wizytę w ZUS na wskazany podczas rejestracji numer telefonu otrzyma SMS-a z przypomnieniem o konsultacji. "W dniu e-wizyty, godzinę przed spotkaniem, otrzyma też maila z linkiem. Po kliknięciu w link nastąpi połączenie z pracownikiem ZUS" – wskazuje szefowa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Jeśli ktoś nie może skorzystać z umówionej e-wizyty albo już nie potrzebuje spotkania z pracownikiem ZUS, powinien w każdym momencie zrezygnować ze zdalnej konsultacji. "To bardzo ważne. Jeśli ktoś wie, że nie weźmie udziału w e-wizycie, powinien ją odwołać. Dzięki temu swoją sprawę w ZUS będzie mogła załatwić inna osoba" - zaznaczyła prof. Uścińska.

Jeśli klient będzie chciał uzyskać informacje w konkretnej, indywidualnej sprawie, powinien przygotować dokument tożsamości. Należy go pokazać do kamery podczas e-wizyty. W e-wizycie może też wziąć udział opiekun faktyczny lub prawny. Wtedy klient powinien zaznaczyć odpowiednią opcję na etapie rezerwacji. Jeżeli klient ma pełnomocnictwo, które jest zarejestrowane w ZUS, może także odbyć e-wizytę w imieniu innej osoby.

]]

Księgowi i biura rachunkowe przed decyzją o zamknięciu ksiąg

Sejm dał możliwość objęcia spółek komandytowych CIT dopiero od 1 maja 2021 r. To oznacza liczne wątpliwości, za jakie okresy należy sporządzić sprawozdania finansowe.

<![CDATA[

Przed problemem stają więc nie tylko wspólnicy, lecz także księgowi i biura rachunkowe.

Opodatkowanie spółek komandytowych zakłada przyjęta przez posłów nowelizacja ustaw podatkowych, w tym ustawy o CIT (druk sejmowy nr 642). Teraz rozpatrzy ją Senat.

Zasadniczo zmiana ma nastąpić już od 1 stycznia 2021 r., z tym że na etapie prac w Sejmie przyjęto poprawkę, która umożliwia zastosowanie nowych zasad dopiero od 1 maja 2021 r. Jeżeli wspólnicy spółki komandytowej na to się zdecydują, to na 30 kwietnia trzeba będzie w niej zamknąć księgi rachunkowe.

To wynika wprost z uchwalonego przepisu: „z dniem poprzedzającym dzień uzyskania przez spółkę komandytową (…) statusu podatnika podatku dochodowego od osób prawnych spółka ta jest obowiązana do zamknięcia ksiąg rachunkowych”.

Dalej zaczynają się już tylko schody.

Zamknięcie ksiąg

Nowelizacja zakłada bowiem, że jeżeli ostatni dzień roku obrotowego spółki komandytowej przypada w okresie od 31 grudnia 2020 r. do 31 marca 2021 r., spółka ta może nie zamykać ksiąg rachunkowych na ten dzień i kontynuować rok obrotowy do 30 kwietnia 2021 r.

Taki ukłon posłów w stronę spółek komandytowych oznacza spory problem dla księgowych, bo teraz nie wiedzą:

czy zamknąć księgi dwukrotnie i sporządzić dwa sprawozdania: jedno na koniec roku obrotowego (np. 31 grudnia 2020 r., jeżeli rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym) i drugie na 30 kwietnia 2021 r., czy wydłużyć rok obrotowy i sporządzić jedno sprawozdanie, obejmujące ten wydłużony rok.

W obu przypadkach argumenty są za i przeciw. Niewykluczone jest też inne rozwiązanie.

Nie warto wydłużać

– Do tematu trzeba podejść praktycznie, co oczywiście nie może oznaczać złamania ogólnych reguł wynikających m.in. z ustawy o rachunkowości – radzi Dariusz Gałązka, biegły rewident, partner w Grant Thornton.

Jego zdaniem nie warto wydłużać roku obrotowego, tylko sporządzić sprawozdania finansowe na ogólnych zasadach, czyli za okresy: od 1 stycznia 2020 r. do 31 grudnia 2020 r. (zakładając, że rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym) i od 1 stycznia 2021 r. do 31 grudnia 2021 r.

Jest też inny argument przemawiający za niewydłużaniem roku obrotowego do 30 kwietnia 2021 r.

– Jeżeli spółki nie zdecydują się na zamknięcie ksiąg rachunkowych na koniec 2020 r., to trudniej im będzie ustalić dochód za 2020 r. podlegający opodatkowaniu u poszczególnych wspólników – wskazuje Artur Chamot, radca prawny i doradca podatkowy, ekspert ds. podatków w firmie doradczej JP Weber.

Dlatego uważa, że również z tej perspektywy lepszym rozwiązaniem, które ułatwi ustalenie dochodów poszczególnych wspólników, będzie dwukrotne zamknięcie ksiąg, tj. na koniec 2020 r. i na koniec kwietnia 2021 r. To natomiast może być bardziej pracochłonne.

Czynność techniczna

A co z zamknięciem ksiąg na dzień poprzedzający dzień uzyskania przez spółkę komandytową statusu podatnika CIT?

– To zdarzenie, które wystąpi w międzyczasie, nie spowoduje konieczności zamknięcia roku obrotowego – uważa Dariusz Gałązka. W jego przekonaniu jest to tylko kwestia techniczna, która nie wiąże się z koniecznością sporządzenia sprawozdania finansowego.

Skąd taka wykładnia?

Dariusz Gałązka wskazuje na art. 45 ust. 1 ustawy o rachunkowości, zgodnie z którym sprawozdanie finansowe sporządza się na dzień zamknięcia ksiąg rachunkowych, o którym mowa w art. 12 ust. 2, oraz na inny dzień bilansowy.

– Konieczność zamknięcia ksiąg rachunkowych na 30 kwietna 2021 r. nie wynika z art. 12 ust. 2 ustawy o rachunkowości i – gdyby dokonać literalnej wykładni projektowanych zmian – nie jest to inny dzień bilansowy – wyjaśnia ekspert.

Dodaje, że dniem bilansowym w myśl ustawy o rachunkowości jest dzień, na który sporządza się sprawozdanie finansowe. Takiego wymogu (sporządzenia sprawozdania) nie ma natomiast w projektowanych przepisach.

– Oznacza to, że spółki komandytowe w takich okolicznościach nie będą zobowiązane ani do sporządzenia sprawozdania finansowego, ani do dokonania wyceny aktywów i pasywów, jak w typowej sytuacji zamknięcia roku obrotowego – uważa Dariusz Gałązka.

Gdyby jednak spółki sporządziły takie sprowadzanie, to – jak dodaje ekspert – nie podlega ono ani badaniu, ani zatwierdzeniu przez wspólników spółki.

Do takiej interpretacji przychyla się Maciej Czapiewski, biegły rewident, partner w HLB M2. Również jego zdaniem otwarcie ksiąg 1 stycznia 2021 r. i zamknięcie ich 30 kwietnia 2021 r. oraz kolejne otwarcie 1 maja 2021 r. zamknięcie 31 grudnia 2021 r. nie spowoduje zamknięcia roku obrotowego 30 kwietnia. Uważa więc, że statutowe sprawozdanie finansowe będzie można sporządzić za całe 12 miesięcy 2021 r.

– Skoro jednostka nie skorzysta z opcjonalnego wydłużenia roku obrotowego, to powinna przyjąć, że kolejny rok obrotowy trwa zgodnie z ustawą o rachunkowości, tj. 12 miesięcy (od 1 stycznia 2021 r.). Zamknięcie ksiąg, o którym mowa w nowelizacji ustawy o CIT, jest natomiast konieczne ze względu na wspomniane przepisy podatkowe, skoro od 1 maja 2021 r. spółka komandytowa będzie już podatnikiem CIT – raz jeszcze podkreśla Maciej Czapiewski.

Jego zdaniem, takie praktyczne podejście pozwoli księgowym uniknąć wielu problemów, np. dotyczących współpracy z biegłym rewidentem czy porównywalnością danych sprawozdawczych w czasie.

Dwa sprawozdania

Nie wszyscy eksperci zgadzają się jednak z tym, że zamknięcie ksiąg rachunkowych na 30 kwietnia 2021 r. nie spowoduje konieczności sporządzenia sprawozdania. Według biegłej rewident dr Agnieszki Baklarz spółki będą musiały wybrać:

czy sporządzą sprawozdanie za rok obrotowy wydłużony do 16 miesięcy (zakładając, że rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym), czy zrobią to dwa razy, tj. najpierw sporządzą sprawozdanie za rok kończący się 31 grudnia 2020 r., następnie za okres od 1 stycznia do 30 kwietnia 2021 r.,

W obu przypadkach konieczne będzie sporządzenie sprawozdania finansowego za rok obrotowy rozpoczęty 1 maja 2021 r. i kończący się 31 grudnia 2021 r.

Jej zdaniem jednak warto rozważyć pierwszą opcję.

– Dodatkowe zamykanie roku i dodatkowe sprawozdanie finansowe to duże obciążenie, wiąże się z ponownym przejściem przez wszystkie procedury zamknięcia roku (w tym inwentaryzację) oraz przez przygotowanie i zatwierdzenie raportów przez wspólników. Jest to duży nakład pracy oraz kosztów – wskazuje ekspertka.

Co jednak w takim razie z art. 3 ust. 1 pkt 9 ustawy o rachunkowości, zgodnie z którym „w przypadku zmiany roku obrotowego pierwszy po zmianie rok obrotowy powinien być dłuższy niż 12 kolejnych miesięcy”?

Zdaniem Agnieszki Baklarz w tej konkretnej sytuacji przepis ten nie będzie miał zastosowania. Mowa w nim bowiem o zmianie roku obrotowego, która następuje po zmianie statutu lub umowy spółki.

– W przypadku opodatkowania spółek komandytowych nie mamy do czynienia ze zmianą umowy spółki. Zmiana roku obrotowego jest wymuszona przez przepisy podatkowe – zauważa ekspertka.

Jej zdaniem natomiast będzie tu miał zastosowanie art. 8 ust. 6 ustawy o CIT, który stanowi, że „jeżeli z odrębnych przepisów wynika obowiązek zamknięcia ksiąg rachunkowych (sporządzenia bilansu) przed upływem przyjętego przez podatnika roku podatkowego, za rok podatkowy uważa się okres od pierwszego dnia miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do dnia zamknięcia ksiąg rachunkowych. W tym przypadku za następny rok podatkowy uważa się okres od dnia otwarcia ksiąg rachunkowych do końca przyjętego przez podatnika roku podatkowego”.

Niektóre czynności od nowa

Wydłużenie roku obrotowego spowoduje, że trzeba będzie jeszcze raz przeprowadzić niektóre czynności inwentaryzacyjne. Niektóre aktywa bowiem inwentaryzuje się w okresie od trzech miesięcy przed dniem bilansowym do 15 dni po dniu bilansowym.

– W takim przypadku, jeśli dany podmiot chce zakończyć rok obrotowy 30 kwietnia 2021 r., to nie może rozpocząć procesów inwentaryzacyjnych przed 1 lutego 2021 r. Czyli trzeba będzie to wykonać ponownie – zwraca uwagę Agnieszka Baklarz.

Wydłużenie roku obrotowego będzie się też wiązać z koniecznością renegocjacji umowy z biegłym rewidentem. Zmieni się bowiem harmonogram prac, terminy dostarczenia danych i sprawozdań oraz terminy uczestnictwa w inwentaryzacji.

– Firma audytorska może wskazać również brak możliwości wykonania badania w nowych terminach ze względu na duże jednoczesne obłożenie pracami wcześniej zakontraktowanymi. W tym przypadku może dojść do rozwiązania umowy z firmą audytorską i do konieczności wyboru nowej nowego audytora – wyjaśnia Agnieszka Baklarz.

Co z oprogramowaniem

Nowelizacja stawia też księgowych i biura rachunkowe przed kolejnym wezwaniem. W programach finansowo-księgowych długość roku obrotowego ustala się w momencie jego zakładania. Można wcześniej go zakończyć (np. gdy spółka jest likwidowana bądź przekształcana), natomiast wydłużenie roku po jego rozpoczęciu jest sprawą bez precedensu. Producenci oprogramowania twierdzą jednak, że nie będzie z tym problemu.

– Owszem, użytkownicy ustalają przy zakładaniu ksiąg na nowy rok obrotowy, że będzie on trwał 12 miesięcy, ale jeśli chcą go przedłużyć, to mogą zwiększyć liczbę miesięcy. Oczywiście pod warunkiem, że nie został otwarty kolejny okres obrachunkowy – wyjaśnia Wioletta Golda, kierownik zespołu projektantów systemów Comarch ERP.

Również Bogdan Zatorski, ekspert konsultingu biznesowego Sage, zapewnia, że oferowane przez tę firmę oprogramowanie umożliwia wydłużenie roku obrotowego. ©℗

Ważne przepisy

Art. 12 nowelizacji ustaw o PIT, o CIT, o zryczałtowanym podatku dochodowym oraz niektórych innych ustaw – przyjętej przez Sejm:

Ust. 2. Spółka komandytowa może postanowić, że przepisy ustaw zmienianych w art. 1 i art. 2, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, stosuje się do tej spółki oraz przychodów i kosztów związanych z uczestnictwem w tej spółce, począwszy od dnia 1 maja 2021 r. W takim przypadku spółka komandytowa uzyskuje status podatnika podatku dochodowego od osób prawnych z dniem 1 maja 2021 r.

Ust. 3. Z dniem poprzedzającym dzień uzyskania przez spółkę komandytową i spółkę jawną statusu podatnika podatku dochodowego od osób prawnych spółka ta jest obowiązana do zamknięcia ksiąg rachunkowych, przy czym przepis art. 8 ust. 6 ustawy zmienianej w art. 2 stosuje się odpowiednio.

Ust. 4. Jeżeli ostatni dzień roku obrotowego spółki komandytowej, o której mowa w ust. 2, przypada w okresie od dnia 31 grudnia 2020 r. do dnia 31 marca 2021 r., spółka ta może nie zamykać ksiąg rachunkowych na ten dzień i kontynuować rok obrotowy do dnia 30 kwietnia 2021 r.

Art. 3 ust. 1 ustawy o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 351 ze zm.):

Pkt 9. Ilekroć ustawa mówi o roku obrotowym – rozumie się przez to rok kalendarzowy lub inny okres trwający 12 kolejnych pełnych miesięcy kalendarzowych, stosowany również do celów podatkowych. Rok obrotowy lub jego zmiany określa statut lub umowa, na podstawie której utworzono jednostkę. Jeżeli jednostka rozpoczęła działalność w drugiej połowie przyjętego roku obrotowego, to można księgi rachunkowe i sprawozdanie finansowe za ten okres połączyć z księgami rachunkowymi i sprawozdaniem finansowym za rok następny. W przypadku zmiany roku obrotowego pierwszy po zmianie rok obrotowy powinien być dłuższy niż 12 kolejnych miesięcy.

Art. 8 ustawy o CIT (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1406 ze zm.):

Ust. 3. W razie zmiany roku podatkowego, za pierwszy po zmianie rok podatkowy uważa się okres od pierwszego miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do końca roku podatkowego nowo przyjętego. Okres ten nie może być krótszy niż 12 i dłuższy niż 23 kolejne miesiące kalendarzowe.

Ust. 6. Jeżeli z odrębnych przepisów wynika obowiązek zamknięcia ksiąg rachunkowych (sporządzenia bilansu) przed upływem przyjętego przez podatnika roku podatkowego, za rok podatkowy uważa się okres od pierwszego dnia miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do dnia zamknięcia ksiąg rachunkowych. W tym przypadku za następny rok podatkowy uważa się okres od dnia otwarcia ksiąg rachunkowych do końca przyjętego przez podatnika roku podatkowego.

Etap legislacyjny

Nowelizacja ustaw o PIT, o CIT, o zryczałtowanym podatku dochodowym oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy 642) – skierowana do Senatu

]]

Podwójne opodatkowanie spółki komandytowej. Jak ustrzec się przed niekorzystnymi zmianami CIT?

28 października 2020 r. Sejm uchwalił zmiany do ustawy o zmianie ustawy o
podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od
osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych
przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw.
Przedmiotowy projekt budzi ogromne kontrowersje z uwagi na to, że
wprowadza opodatkowanie podatkiem dochodowym od osób prawnych spółek
komandytowych. Zmiany mogą wejść w życie już 1 stycznia 2021 r.

<![CDATA[

Warto wskazać, że obecnie w spółce komandytowej opodatkowany jest jedynie dochód wspólnika z działalności spółki (PIT). Po zmianach, spółka komandytowa w pierwszej kolejności będzie obowiązana również do zapłaty podatku od uzyskanych dochodów na takich samych jak spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, spółka akcyjna czy komandytowo - akcyjna, a więc według stawki podstawowej 19% lub 9% jeżeli jej przychód spółki nie przekracza 2 mln euro. To oznacza, że spółka komandytowa w rzeczywistości zostanie podwójnie opodatkowana.

W związku z powyższymi zmianami wiele osób zastanawia się jakich przekształceń można dokonać, by uniknąć płacenia wyższych podatków.

Zmiana w spółkę jawną

Przekształcenie spółki komandytowej w spółkę jawną to możliwość na uniknięcie podwójnego opodatkowania. Pamiętać jednak przy tym należy, że ww. zmiany dotyczące opodatkowania mają również dotyczyć spółki jawnej jednak w niektórych tylko przypadkach. Zgodnie ze zmianami spółka jawna również zostanie opodatkowana CIT ale tylko jeżeli jej wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne oraz jeżeli spółka nie poinformuje urzędu skarbowego o tym fakcie przed upływem roku obrotowego.

Sama procedura przekształcenia spółki komandytowej w spółkę jawną nie jest nadzwyczaj skomplikowaną, kodeks spółek handlowych wymaga: • sporządzenia planu przekształcenia spółki wraz z załącznikami;• powzięcia uchwały o przekształceniu spółki;• powołania członków organów spółki przekształconej albo określenia wspólników prowadzących sprawy tej spółki i reprezentujących ją;• dokonania w rejestrze wpisu spółki przekształconej i wykreślenia spółki przekształcanej.

Pierwszym krokiem jest sporządzenie planu przekształcenia przez wspólników prowadzących sprawy spółki komandytowej, będą to więc co do zasady komplementariusze spółki. Plan przekształcenia powinien zostać sporządzony w formie pisemnej pod rygorem nieważności i powinien zawierać co najmniej ustalenie wartości bilansowej majątku przekształcanej spółki komandytowej na określony dzień w miesiącu poprzedzającym przedłożenie wspólnikom planu przekształcenia.

Jak wynika z art. 558 § 2 KSH do planu należy dołączyć:

1) projekt uchwały w sprawie przekształcenia spółki;2) projekt umowy spółki przekształconej;3) sprawozdanie finansowe sporządzone dla celów przekształcenia na określony dzień w miesiącu poprzedzającym przedłożenie wspólnikom planu przekształcenia, przy zastosowaniu takich samych metod i w takim samym układzie, jak ostatnie roczne sprawozdanie finansowe.

Następnym krokiem, po podpisaniu przez wspólników prowadzących sprawy spółki planu przekształcenia, wspólnicy powinni podjąć uchwałę o przekształceniu spółki, które poprzedzone powinno być dwukrotnym zawiadomieniem wspólników o zamiarze podjęcia takiej uchwały. Podjęcie uchwały wymaga jednomyślności wszystkich wspólników i zgodnie z art. 562 § 2 KSH uchwała powinna zostać umieszczona w protokole sporządzonym przez notariusza. Uchwała musi zawierać informację o tym, że spółka komandytowa zostaje przekształcona w spółkę jawną, nazwiska i imiona wspólników prowadzących sprawy spółki i mających reprezentować spółkę jawną oraz zgodę na brzmienie umowy przekształconej spółki jawnej.

W następnej kolejności należy określić wspólników prowadzących sprawy spółki i mających reprezentować spółkę jawną oraz podpisać umowę spółki jawnej.

Ostatnim już krokiem przekształcenia spółki komandytowej w spółkę jawną to złożenie wniosku o wpis spółki jawnej do KRS do sądu rejestrowego właściwego ze względu na miejsce siedziby spółki jawnej. Wniosek powinien zostać podpisany przez wszystkich nowych wspólników, mających prawo do reprezentacji spółki, jednak może również zostać złożony przez profesjonalnego pełnomocnika. Po dokonaniu przez sąd rejestrowy wpisu do KRS nowej spółki sąd rejestrowy z urzędu wykreśli spółkę komandytową. Z chwilą wpisu do KRS spółka komandytowa staje się spółką jawną.

Inne możliwości

Inną możliwością jest dokonanie przekształcenia spółki komandytowej w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością a następnie ich podział na kilka mniejszych spółek albo podział spółki komandytowej na mniejsze spółki. Podkreślić jednak należy, że jest to możliwość, która nie pozwoli im całkowicie uniknąć płacenia CIT ale może spowodować płacenie podatku w niższej wysokości, tj. 9%. Ta propozycja dotyczy więc jedynie dużych spółek komandytowych, które musiałyby płacić CIT w wysokości 19%, których przychody przekraczają 2 mln euro.

Podsumowując, przepisy umożliwiają spółkom komandytowym przeprowadzenie przekształceń w wyniku których uda im się uniknąć podwójnego opodatkowania, niemniej jednak nie w każdym przypadku będzie możliwe całkowite uwolnienie się od płacenia CIT, wtedy jedynym wyjściem może okazać się dokonanie takich przekształceń, które pozwolą na zmniejszenie stawki podatkowej z 19% na 9%.

Karolina Kwiatkowska, aplikant adwokacki, Czupajło & Ciskowski Kancelaria Adwokacka

]]