Skarbówka dzwoni z informacją o koniecznej korekcie. Podatnik dłużej poczeka na zwrot VAT

Często zdarza się, że tuż przed upływem 60-dniowego terminu podatnicy otrzymują telefon z urzędu skarbowego z informacją o konieczności złożenia korekty. Co zrobić w takiej sytuacji?

<![CDATA[

– Skorygowanie deklaracji VAT-7 z wykazaną kwotą do zwrotu na rachunek bankowy, jeszcze przed jej otrzymaniem, skutkuje przesunięciem terminu zwrotu. W takich przypadkach warto rozważyć wstrzymanie się ze składaniem deklaracji korygującej i dokonanie odpowiedniej zmiany rozliczenia dopiero po otrzymaniu kwoty zwrotu różnicy VAT – wskazuje Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy.

Dodaje, że jest świadkiem coraz częstszych sytuacji polegających na próbie telefonicznego lub e-mailowego przymuszania podatników do składania takich korekt.

– To fiskalna wersja metody „na wnuczka”: nastraszyć telefonicznie podatnika i żądać natychmiastowego niekorzystnego dla niego działania – komentuje Dźwigała.

Do 60 dni

Chodzi o sytuację, w której podatnik składa deklarację VAT-7 z wykazanym zwrotem nadwyżki podatku naliczonego nad należnym, np. w wysokości 1 tys. zł. I czeka. Zgodnie z art. 87 ust. 2 ustawy o VAT zwrot jest dokonywany na rachunek bankowy podatnika w terminie 60 dni od dnia złożenia rozliczenia.

Gdy podatnik jest już na końcówce terminu (nawet przedostatniego dnia), otrzymuje telefon z urzędu skarbowego i dowiaduje się, że znaleziony został błąd w rozliczeniach. Urzędnik informuje go o konieczności skorygowania deklaracji.

Jest problem

Jak się zachować w takiej sytuacji? – Wszystko zależy od tego, o jakiej kwocie mowa i jaki miałby to być rodzaj korekty, a więc czy ma być ona korzystna dla podatnika (zwiększenie wysokości zwrotu), czy dla urzędu skarbowego (korekta zmniejszająca wysokość zwrotu) – wskazuje doradca podatkowy Mariusz Makowski.

Gdy idzie o błędy na niewielkie kwoty lub zwiększające wysokość VAT do zwrotu, doradza wstrzemięźliwość.

– W przypadku telefonicznych wezwań ze strony urzędników do złożenia korekty, szczególnie na drobne kwoty, doradzam klientom, by się nie spieszyli. Telefoniczne wezwania w praktyce nie mają mocy urzędowej – tłumaczy ekspert.

Wyjaśnia, że zgodnie z art. 126 ordynacji podatkowej sprawy podatkowe załatwiane są w formie pisemnej lub w formie dokumentu elektronicznego. – Jeżeli termin dokonania zwrotu się zbliża, warto po prostu poczekać do tego terminu i dokonania zwrotu przez organ podatkowy – mówi Makowski.

Podobnej rady udziela Gerard Dźwigała. – Najlepiej takie żądanie przeczekać i niczego nie korygować – wskazuje, podkreślając, że korekta spowoduje, iż 60-dniowy termin na dokonanie zwrotu ruszy od nowa.

Więcej, tylko później

Gerard Dźwigała dodaje, że z jego doświadczenia wynika, iż skarbówka często znajduje w rozliczeniach nawet błędy popełnione na niekorzyść podatników, tzn. okazuje się, że wykazali oni za mały podatek naliczony.

– Na przykład VAT należny wynosi 100 zł, naliczony 130 zł, a podatnik wykazał w deklaracji 120 zł. Urząd powinien więc zwrócić mu 30 zł, a nie 20 zł, o które zawnioskował. Jeśli jednak podatnik skoryguje deklarację, przez kolejne 60 dni nie zobaczy żadnych pieniędzy – komentuje Dźwigała.

Jego zdaniem telefon ze skarbówki nie służy niczemu innemu jak wydłużeniu terminu na zwrot VAT.

– W takich sytuacjach radzę klientom, aby poprosili o oficjalne pismo z żądaniem korekty, ponieważ takich spraw nie załatwia się telefonicznie. Następnie sugeruję, aby poinformowali rozmówcę, że przeanalizują dokładnie sprawę i przedyskutują to z księgowym, doradcą podatkowym albo zarządem, co prawdopodobnie uniemożliwi szybką korektę. To pozwala na wytrzymanie nacisku urzędnika i złożenie korekty dopiero po otrzymaniu pieniędzy – wskazuje ekspert.

Innej rady udziela tylko wtedy, gdy chodzi o błędy, których korekta jest korzystna dla fiskusa i które opiewają na duże kwoty.

– W takiej sytuacji, tj. gdy faktycznie istotnie zawyżyliśmy zwrot, rzeczywiście należy poważnie rozważyć korektę jeszcze przed otrzymaniem pieniędzy – wskazuje Dźwigała.

Wyjaśnia, że miał do czynienia z sytuacją, gdy urzędnik dzwonił do podatnika kilka razy dziennie, grożąc mu wszczęciem postępowania karnego skarbowego, a w obliczu braku korekty zwrócił podatek w terminie.

– Podatnicy muszą liczyć się jednak z tym, że nienależnie zwrócona kwota traktowana jest jak zaległość, względem której naliczone są odsetki – przypomina.

Sądy za fiskusem

Według ekspertów problem ze zwrotami podatku polega przede wszystkim na niedoskonałej legislacji. – Z przepisów powinno jasno wynikać, że urząd musi zwrócić to, co niesporne, oraz że korekta nie zmienia terminu zwrotu dla kwot niekorygowanych – komentuje Dźwigała.

– Niestety sądy nie stają w tym przypadku po stronie podatników. Od 15 lat orzekają bowiem, że korekta deklaracji kasuje deklarację pierwotną i w związku z tym organ podatkowy musi mieć czas, by zweryfikować zasadność wykazanego w tej korekcie zwrotu – dodaje Mariusz Makowski (zobacz np. wyroki NSA o sygn. akt: I FSK 1741/16, I FSK 1551/07, I FSK 1161/06, I FSK 87/06).

Fiskus może sam

Makowski przypomina, że urzędy mogą same korygować deklaracje. Pozwala im na to art. 274 par. 1 pkt 1 ordynacji podatkowej, w sytuacji gdy dokonana na skutek korekty zmiana nie przekracza 5 tys. zł.

– Urzędnicy niezbyt ochoczo z tego korzystają, wolą korekty składane przez podatników. Niewykluczone, że jest tak dlatego, iż skorygowanie deklaracji z urzędu nie pozwala na ponowne liczenie terminu na zwrot podatku, bo przecież dodatkowy czas jest tłumaczony koniecznością ponownego zweryfikowania zasadności zwrotu. Trudno się na to powołać w sytuacji sporządzenia korekty przez organ podatkowy – zwraca uwagę ekspert.

To samo w PIT

Problem dotyczy nie tylko zwrotu nadwyżki VAT, ale również nadpłaty w podatku dochodowym.

– W jednym z zeznań, które sporządzałem (z wykazaną nadpłatą) urzędnik wzywa do korekty, bo rzekomo błędnie wpisałem kwotę z jednego PIT-11. Sęk w tym, że kwotę wpisałem prawidłowo, zgodnie z otrzymanym PIT-11. Zastanawiam się więc, czy to płatnik wysłał dwie różne wersje PIT-11 (inną do urzędu, a inną do podatnika), czy po prostu urząd, wzywając do korekty, chce dać sobie kolejne trzy miesiące na dokonanie zwrotu – dodaje Makowski. 

opinia

Pośpiech nie zawsze się opłaca

Michał Goj, doradca podatkowy i partner w EY

Składając korektę deklaracji wykazującej nadwyżkę podatku naliczonego do zwrotu na rachunek, podatnik musi niestety liczyć się z tym, że termin zwrotu zostanie przez urząd wydłużony. Nie zawsze ma to uzasadnienie – np. jeśli podatnik składa korektę, która nie zmienia kwoty zwrotu VAT, są mocne argumenty za tym, że zwrot powinien być dokonany w terminie wynikającym z pierwotnej deklaracji. Szczególnie rozważnie powinni na pewno działać podatnicy, którzy zamierzają zwiększyć podatek do odliczenia. W wielu przypadkach nadmierny pośpiech może się nie opłacać. Czasem lepiej poczekać na zwrot w pierwotnej deklaracji i dopiero wówczas ubiegać się o dodatkowe środki. Jeśli urząd kwestionuje kwotę zwrotu z pierwotnej deklaracji, podatnik nie ma obowiązku składania korekty i może oczekiwać np. na decyzję ze strony organu. Tu jednak może pojawić się konieczność zapłaty sankcji VAT, a do czasu wyjaśnienia wątpliwości urząd może odraczać termin dokonania zwrotu. Dlatego dobrą praktyką jest nieco dokładniejsze przyjrzenie się przez podatnika rozliczeniu, w którym występuje o zwrot VAT – tak, żeby uniknąć niespodzianek na ostatnią chwilę. W praktyce nieprawidłowości wychodzą na jaw dopiero po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, czyli blisko upływu terminu na zwrot VAT. W takiej sytuacji konieczność złożenia korekty może oznaczać, że podatnik długo będzie oczekiwał na zwrot. Choć warto pamiętać, że przepisy nie stoją na przeszkodzie temu, żeby organ szybciej dokonał weryfikacji skorygowanej deklaracji i dokonał zwrotu przed upływem terminu np. 60 dni.

]]

Koronawirus a przedszkola. Część placówek zniechęca do korzystania z ich usług

Większość samorządów gwarantuje opiekę w przedszkolu. Część z nich jednak zniechęca do korzystania z ich usług.

<![CDATA[

„W związku z obowiązującymi ograniczeniami i rygorystycznymi wytycznymi proszę o głębokie przemyślenie swojej decyzji dotyczącej opieki wakacyjnej” – podkreśla dyrekcja jednej ze stołecznych placówek na stronie WWW. I wylicza utrudnienia: ograniczony dostęp do placu zabaw, ale także i korzystania z toalety.

Z kolei w jednej z opolskich placówek dyrekcja, choć serdecznie zaprasza maluchy do spędzenia u nich wakacji, to dodaje, że „jednocześnie, pomimo wdrożenia nadzwyczajnych procedur chroniących dzieci i pracowników, zwracamy uwagę rodzicom, by byli świadomi możliwości zarażenia się ich dzieci, pozostałych domowników, opiekunów w przedszkolu i innych dzieci COVID-19”.

To tylko niektóre z wpisów, w których żłobki i przedszkola informują rodziców na swoich stronach, na jakich zasadach będą funkcjonowały w wakacje. To, co proponują, raczej zniechęca niż zachęca do pozostawiania dzieci latem w tego rodzaju placówkach.

Przedszkola zazwyczaj działały w trybie dyżurowym w trakcie wakacji. Obecnie, z powodu epidemii koronawirusa, w większości samorządów będą otwarte (w ograniczonym wymiarze, ale wszystkie). Między innymi po to, aby ograniczyć migracje dzieci i ewentualne rozprzestrzenianie choroby. Dla wielu to duży kłopot. Nauczycielom przysługuje 35 dni urlopu wypoczynkowego. Dochodzą do tego urlopy bieżące i spora liczba nadgodzin. Większość w czasie wakacji będzie miała wolne. Pracownicy przedszkoli już nie.

Dyrektorzy placówek tłumaczą, że nie chcą zniechęcać świadomie, a jedynie pokazują nową rzeczywistość. – Musimy poinformować, że piaskownica, huśtawki czy inne zabawki na placu zabaw nie będą dostępne dla dzieci. Nie ma ich jak dezynfekować, zwłaszcza dotyczy to piaskownicy. Zatem jeśli chodzi o naszą placówkę, do dyspozycji dzieci pozostanie teren zielony – mówi dyrektorka jednego z warszawskich przedszkoli. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że w ten sposób nasza placówka z edukacyjnej zamienia się w przechowalnię. Nie mamy jednak innego wyjścia – dodaje.

Zgodnie z wytycznymi GIS dzieci nie mogą wymieniać się zabawkami. Z sal usunięte zostały przedmioty, których nie da się łatwo dezynfekować. Czyli m.in. pluszowe zabawki. Piłki czy inne sportowe przedmioty należy regularnie czyścić, a dzieci z różnych grup nie powinny się ze sobą stykać.

Jedna z dyrektorek wyjaśnia, że woli poinformować o panujących warunkach wprost, bo chce rzetelnych deklaracji od rodziców. – Gdy placówki wróciły do pracy po koronawirusie, rodzice zadeklarowali, że będą przyprowadzać dzieci, tak jak wcześniej. Tak było jednak tylko przez pierwsze dwa-trzy dni. Potem dzieci ubywało i w ostatnim tygodniu mieliśmy po dwoje, troje na cały żłobek. Tymczasem pań do opieki było osiem. Latem, wiedząc, ile dzieci będzie, lepiej rozplanuję urlop kadrze – mówi szefowa żłobka na warszawskiej Woli.

Liczą na to osoby zatrudnione w żłobkach i przedszkolach. Dziś przekonują, że nie bardzo wiedzą, po co właściwie przychodzą do pracy.

– Raczej dla towarzystwa niż do opieki – mówi jedna pracownic żłobka. Dodaje, że to niejedyny powód rozgoryczenia. Pracownicy żłobków najbardziej ucierpieli z powodu koronawirusa. Zostały im wypłacone gołe pensje, czyli bez dodatków motywacyjnych i stażowego.

– Nie pozwalała na to ustawa o COVID-19. Dlatego mogliśmy wypłacić pensje tylko za gotowość do pracy. W kwietniu było to 3100 zł brutto, w maju 3450 zł brutto. Dla porównania przed pandemią było to 3765 zł brutto – mówi Karolina Gałecka z zespołu prasowego UM Warszawy.

Dodaje jednak, że w czerwcu pracownicy żłobków dostaną już dodatek motywacyjny.

– Prezydent miasta podjął już decyzję w tej sprawie – dodaje.

Pracownicy żłobków bardzo liczą na ten zastrzyk gotówki. – Rozumiem, że w czasie epidemii nie świadczyłam pracy jak nauczyciele w szkołach. Nie znaczy to jednak, że nie miałam żadnych obowiązków. Byłam wzywana do żłobka, by uprzątnąć sale, bo został zaplanowany remont. Potem musiałam przyjść i posprzątać. To nie należy do moich obowiązków, a się godziłam. Poza tym oczekiwano ode mnie zaangażowania się w wolontariat, czyli pomoc osobom starszym i samotnym w czasie epidemii – mówi jedna z pracownic warszawskiego żłobka.

Ostatecznie, jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miasta Warszawy – pracownicy żłobków nie zostali zaangażowani do pomocy. – Mieliśmy więcej wolontariuszy niż osób potrzebujących. Dlatego tę grupę osób wyłączyliśmy z pomocy – tłumaczy Karolina Gałecka. 

]]

Tarcza 4.0 skrojona pod rządowe spółki

Większość zmian w prawie pracy przewidzianych w kolejnej specustawie odpowiada na potrzeby firm publicznych. Dla tych prywatnych ma mniejsze znaczenie.

<![CDATA[

Obniżanie wymiaru pracy i pensji w związku z obciążeniem funduszy płacowych, limitowanie odpraw, zawieszanie świadczeń socjalnych – to tylko przykładowe zmiany z zakresu prawa pracy, przewidziane w tarczy antykryzysowej 4.0, nad którą pracuje Sejm. Teoretycznie rozwiązania te kierowane są do wszystkich pracodawców, którzy zmagają się ze skutkami pandemii, ale w praktyce są dopasowane do potrzeb przedsiębiorstw państwowych. To one mogą być ich największym beneficjentem.

Plątanina dopłat

Projekt umożliwi pracodawcom m.in. obcięcie etatu pracownika lub wprowadzenie przestoju (na zasadach określonych w specustawie antycovidowej; Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.), nawet jeśli firma nie odnotuje odpowiedniego spadku obrotów gospodarczych (o 25 proc. w ciągu miesiąca lub 15 proc. w ciągu dwóch miesięcy). Wystarczy, że wykaże spadek sprzedaży towarów i usług w związku z epidemią (jakikolwiek) i wzrost udziału kosztów wynagrodzenia w proporcji do przychodów (na podstawie dość skomplikowanych obliczeń; konieczne będzie też zawarcie porozumienia ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników w tej sprawie). Obniżenie etatu lub przestój w takim przypadku może trwać nawet przez rok od momentu odwołania epidemii.

– Dla przeciętnego pracodawcy procedura ta jest zbyt skomplikowana, wywołuje wątpliwości interpretacyjne. Trudno wskazać, komu ma ona służyć. Przekonamy się o tym w praktyce, gdy przepisy wejdą w życie – wskazuje Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert Pracodawców RP.

Nie jest tajemnicą, że to nie przedstawiciele firm postulowali wprowadzenie takich ułatwień w organizacji pracy. Wprost wskazał to Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan (w rozmowie z „Money.pl”).

– Wygląda to na wrzutkę rządową dotyczącą głównie spółek Skarbu Państwa, w tym firm górniczych i energetycznych, które czekają w najbliższych miesiącach największe problemy. Na spotkaniach i rozmowach na linii pracodawcy–pracownicy postulat takich zmian wcale się nie pojawiał. Nie był omawiany. I nas zaskoczył – podkreślił.

Nie można zapominać też, że spółki Skarbu Państwa często funkcjonują w rozbudowanych strukturach właścicielskich, podziale na filie, oddziały, spółki córki itp. Nie każda z tych zależnych jednostek ma status odrębnego przedsiębiorstwa (a często jest oddzielnym pracodawcą) i nie zawsze jest w stanie wykazać konkretny – i odrębny od innych powiązanych spółek – spadek obrotów gospodarczych. A tylko jego odnotowanie umożliwia obecnie obniżenie etatów lub przestój na zasadach specustawy antycovidowej. Po zmianach będzie to możliwe także w razie obciążenia funduszu płac, a ten – skoro dana jednostka jest pracodawcą – można łatwiej wykazać. Nowe rozwiązanie może być więc korzystne właśnie dla wielkich holdingów. Podobnie jak np. limitowanie odpraw.

Ograniczone wypłaty

Zgodnie z projektem świadczenia związane z rozwiązaniem umowy o pracę w okresie pandemii mają być ograniczone do 10-krotności płacy minimalnej (26 tys. zł). Limit taki będą mogli stosować zatrudniający, którzy odnotują wspomniany wcześniej spadek obrotów gospodarczych (np. o 25 proc. w ciągu miesiąca) albo wzrost obciążenia funduszem płac. Projekt nie określa jednoznacznie, o jakie świadczenia chodzi, ale zdaniem prawników obejmie nie tylko odprawy przewidziane w ustawach (np. przy zwolnieniach grupowych), ale też te przewidziane w przepisach wewnątrzzakładowych, czyli np. układach zbiorowych pracy (pisaliśmy o tym w DGP nr 103/2020 „Firmy zaoszczędzą na odprawach”). A te częściej zawiera się w wielkich, państwowych firmach.

– Regułą jest, że porozumienia zbiorowe w niektórych sektorach przewidują dodatkowe świadczenia w razie rozwiązania umowy o pracę. Niektóre pakiety socjalne przewidują np. wypłatę wysokich świadczeń w razie niedotrzymania gwarancji zatrudnienia przez dany czas – tłumaczy Grzegorz Orłowski, radca prawny w kancelarii Orłowski Patulski Walczak.

To właśnie takie przedsiębiorstwa mogą więc zaoszczędzić na świadczeniach. Podobne znaczenie może mieć przepis, zgodnie z którym w okresie epidemii pracodawca ma prawo zawiesić obowiązek tworzenia zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (ZFŚS), dokonywania odpisu na niego i wypłaty świadczeń urlopowych (tzw. wczasy pod gruszą). To rozwiązanie ma dotyczyć pracodawców, którzy odnotują wskazane wcześniej spadek obrotów lub wzrost obciążeń funduszu płac oraz porozumieją się w tej sprawie z reprezentatywnymi związkami zawodowymi (jeśli działają w firmie).

– Świadczenia z ZFŚS to domena pracodawców publicznych. W prywatnych przedsiębiorstwach dominuje model wsparcia socjalnego w formie benefitów – wskazuje Katarzyna Siemienkiewicz.

Limitowanie odpraw i zawieszanie świadczeń z ZFŚS – podobnie jak opisane wcześniej zmiany w obniżaniu czasu pracy i wprowadzaniu przestoju – nie były postulatami organizacji pracodawców (a na pewno nie najbardziej wyczekiwanymi). Zaskoczeniem dla nich była też możliwość jednostronnego wypowiadania umów o zakazie konkurencji (tarcza 4.0 przewiduje, że uprawnienie takie ma przysługiwać pracodawcy – „Pracodawca szybko wypowie lojalkę” w DGP nr 107/220). Przyczyny wprowadzania tego typu przepisów są też niejasne dla związków zawodowych. One najostrzej skrytykowały tarczę 4.0.

– Te propozycje są niezrozumiałe. Wprowadza się je z opóźnieniem, w sytuacji gdy według przedstawicieli rządu pokonaliśmy już koronawirusa. A dotyczą przecież rozwiązań, które ewentualnie mogłyby być stosowane w krytycznym, szczytowym okresie pandemii. Na dodatek znaczna ich część pogorszy warunki pracy w sektorze publicznym – podsumowuje Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji Forum Związków Zawodowych. 

]]

Tarcza 4.0 a PPK w administracji publicznej: Kiedy nie trzeba będzie przeprowadzać przetargu na zarządzanie

Wbrew nadziejom części urzędników trzeba będzie organizować przetargi na zarządzanie PPK. Tarcza 4.0 ma zwolnić z tego obowiązku, ale tylko do progów unijnych

<![CDATA[

Z początkiem 2021 r. ustawę o pracowniczych planach kapitałowych będą musiały stosować również jednostki administracji publicznej. W tym samym czasie zaczną również obowiązywać nowe przepisy ustawy o zamówieniach publicznych. Część urzędników żyła w przekonaniu, że pozwalają one zawrzeć umowę na zarządzanie PPK bez przetargu.

– Co prawda nowe regulacje nie są już tak jednoznaczne, jak te, które obowiązują dzisiaj, ale działając w zaufaniu do prawodawcy i kierując się przebiegiem procesu legislacyjnego, można było dojść do wniosku, że nadal zwalniają ze stosowania przepisów o zamówieniach publicznych – mówi nam kierownik działu zamówień jednego z dużych urzędów.

Interpretacja korzystna...

Całe zamieszanie bierze się ze zmian w prawie. Obecnie obowiązująca ustawa – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1843 ze zm.) przewiduje wprost wyłączenie umów o zarządzanie PPK spod jej przepisów (patrz: grafika). Zgodnie z art. 4 pkt 4 ustawy nie stosuje się do umów z zakresu prawa pracy, w tym umów o zarządzanie pracowniczymi planami kapitałowymi.

Od 1 stycznia 2021 r., kiedy zacznie obowiązywać nowa ustawa – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 2019) wyłączenie dotyczy już tylko umów z zakresu prawa pracy i nie wspomina wprost o umowach o zarządzanie PPK.

Czytając obowiązujący przepis, należałoby dojść do wniosku, że umowy o zarządzanie PPK są rodzajem umów z zakresu prawa pracy. Wskazuje na to użyty łącznik „w tym”. W przeciwnym razie ustawodawca użyłby innego łącznika, np. „oraz”. Kierując się tą logiką, można byłoby uznać, że choć nowe wyłączenie nie wskazuje wprost umów o zarządzanie PPK, to zawierają się one w szerszym wyłączeniu dotyczącym umów z zakresu prawa pracy.

Taką interpretację wzmacnia dodatkowo uzasadnienie projektu samej ustawy o PPK z 2018 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 2215 ze zm.).

„Możliwość zawarcia umowy o zarządzanie PPK jest ściśle związana z umową o pracę, bowiem nie można jej zawrzeć bez istniejącego zatrudnienia – zgodnie z projektem ustawy o PPK podmiot zatrudniający może zawrzeć umowę o zarządzanie PPK, jeśli zatrudnia co najmniej jedną osobę zatrudnioną. Dodatkowo gromadzenie środków w PPK następuje jedynie podczas trwania zatrudnienia, a więc tylko wtedy środki trafiają do instytucji finansowej wybranej przez podmiot zatrudniający. Dla podmiotu zatrudniającego (pracodawcy) PPK to system powszechny i obowiązkowy” – pisało Ministerstwo Finansów, które było autorem projektu.

– Biorąc pod uwagę wszystkie te elementy, trudno się dziwić, że część zamawiających uznawała, że także nowe przepisy o zamówieniach publicznych zwalniają z obowiązku ich stosowania przy zawieraniu umów o zarządzanie PPK, choć literalnie to z nich nie wynika – komentuje Artur Wawryło, ekspert prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.

Teraz okazuje się, że powyższa interpretacja była nieprawidłowa, przynajmniej zdaniem rządu. W projekcie tarczy 4.0 (czyli ustawy o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o zmianie niektórych innych ustaw) pojawiło się wyłączenie umów o zarządzanie (i prowadzenie) PPK (pierwotnie art. 55, po poprawkach komisji art. 61), ale tylko do progów unijnych. Zapytaliśmy Ministerstwo Rozwoju i Urząd Zamówień Publicznych, jak rozumieć ten przepis. Odpowiedź – nowe przepisy o zamówieniach publicznych nie przewidują wyłączenia dla umów o PPK. Wprowadzi je, ale tylko do progów unijnych, tarcza 4.0.

…nieuprawniona

„W nowej ustawie p.z.p., która wejdzie w życie 1 stycznia 2021 r., nie zawarto generalnego wyłączenia dotyczącego PPK – takie wyłączenie, wprost mówiące o PPK znajduje się tylko w obecnie obowiązującej ustawie p.z.p. Zdaniem MR nie ma wątpliwości, że umowy o PPK będą wyłączone ze stosowania ustawy p.z.p. tylko w przypadku wartości nieprzekraczającej tzw. progów unijnych” – odpowiedziało nam Ministerstwo Rozwoju.

Tego samego zdania jest UZP.

– Przepisy nowego p.z.p. nie obejmują wyłączeniem umów o zarządzanie PPK. Nowelizacja przewidziana w tzw. tarczy 4.0 wyłącza natomiast stosowanie nowego p.z.p. dla zamówień na umowy o zarządzanie PPK, których wartość nie przekracza progów unijnych. Nie ma więc sprzeczności pomiędzy obiema regulacjami i od 1 stycznia 2020 r. umowy o zarządzanie PPK będą podlegały wyłączeniu ze stosowania p.z.p. tylko w sytuacji, jeśli ich wartość nie będzie przekraczać progów unijnych – przekonuje Michał Trybusz, rzecznik UZP.

Racjonalny ustawodawca

Część ekspertów zgadza się z interpretacją MR i UZP, zwracając uwagę, że musiał być jakiś powód, dla którego fragment dotyczący umów o PPK nie trafił do nowej ustawy p.z.p.

– Należy zakładać racjonalność ustawodawcy, który wprowadzając określone wyłączenie, miał świadomość istniejących różnic między umowami prawa pracy a umowami o zarządzanie PPK. Regulacje PPK mają charakter mieszany i nie można stwierdzić, że stanowią regulacje prawa pracy w ścisłym znaczeniu (bardziej zbliżone są do prawa rynku kapitałowego). Gdyby tak przyjąć, to pozwalałoby to ewentualnie na zastosowanie wykładni funkcjonalnej wyłączenia, o którym mowa w art. 2 ust. 1 nowej ustawy p.z.p. – zauważa dr Robert Siwik, radca prawny i adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

Tarcza 4.0, nad którą trwają prace w Sejmie, nie tylko zwalnia z obowiązku organizowania przetargu przy umowach o zarządzanie PPK do progów unijnych, ale wprowadza też inne ułatwienia, zwłaszcza dla samorządów. Pozwoli, by wójt, burmistrz, prezydent miasta, zarząd powiatu albo zarząd województwa dokonywał wyboru instytucji finansowej w imieniu jednostek administracyjnych samorządu terytorialnego. Będzie to jednak możliwe tylko w porozumieniu z przedstawicielami zakładowych organizacji związkowych. 

]]

Pracodawca zyska możliwość wydłużenia postojowego i wysłania na zaległy urlop. Emilewicz o tarczy 4.0

W projekcie nowych rozwiązań, które mają pomóc przedsiębiorcom podczas epidemii, w tzw. Tarczy 4.0 rząd zaproponował nowe rozwiązania dotyczące wykorzystania zaległych urlopów wypoczynkowych – poinformowała w środę w Sejmie wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.

<![CDATA[

"Wprowadzamy ułatwienia dla przedsiębiorców w zakresie możliwość wykorzystywania zaległych urlopów. (...) Przepisy te konsultowaliśmy ze stroną pracowniczą i stroną pracowniczą, w odpowiedzialny sposób zgodziła się na te zapisy, które zaproponowaliśmy" - powiedziała wicepremier.

Dodała, że nie są to rozwiązania skierowane przeciw pracownikom.

Projekt zmian w przepisach zakłada, że w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii, ogłoszonego z powodu COVID-19, pracodawca może udzielić pracownikowi, w terminie przez siebie wskazanym, bez uzyskania zgody pracownika i z pominięciem planu urlopów, urlopu wypoczynkowego niewykorzystanego przez pracownika w poprzednich latach kalendarzowych, w wymiarze do 30 dni.

Z wypowiedzi Emilewicz wynika, że wprowadzono również możliwość wydłużenia tzw. postojowego do 12 miesięcy, kiedy przedsiębiorca istotnie mierzy się z problemami podczas trwania epidemii oraz kiedy wyrażą na to zgodę organy przedstawicielskie pracowników.

]]

Zasiłek opiekuńczy od 25 maja nie dla rodziców dzieci do lat 8. Prawnicy wyjaśniają dlaczego, Ministerstwo Rodziny ma inne zdanie

Od 25 maja 2020 roku rodzicom dzieci do lat 8, którzy korzystali z dodatkowego
zasiłku opiekuńczego, nie będzie on już przysługiwać. To efekt wprowadzonej tarczy antykryzysowej 3.0. Dodatkowy zasiłek do 14
czerwca 2020 roku będzie dalej wypłacany rodzicom dzieci z
niepełnosprawnością, w tym rodzicom będącym funkcjonariuszami i
rolnikami. Prawnicy nie mają wątpliwości. MRPiPS stoi jednak na stanowisku, że nic się nie zmieni. 

<![CDATA[

W tekście Zasiłek opiekuńczy już nie dla rodziców dzieci do lat 8? Ważne zmiany w tarczy antykryzysowej opublikowanym na gazetaprawna.pl 20 maja, adwokat Paweł Halabowski wyjaśnił szczegółowo, dlaczego z dniem 25 maja rodzice dzieci do lat 8 stracą uprawnienia do pobierania dodatkowego zasiłku opiekuńczego.

Przypomnijmy w skrócie:

Ustawa z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych w każdej jej wersji regulowała kwestię dodatkowego zasiłku opiekuńczego w artykule 4 wyraźnie wskazywała: „W przypadku zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, szkoły lub innej placówki, do których uczęszcza dziecko, albo niemożności sprawowania opieki przez nianię lub dziennego opiekuna z powodu COVID-19, ubezpieczonemu zwolnionemu od wykonywania pracy oraz funkcjonariuszowi, o którym mowa w ust. 4, zwolnionemu od pełnienia służby, z powodu konieczności osobistego sprawowania opieki nad:1) dzieckiem, o którym mowa w art. 32 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (Dz. U. z 2019 r. poz. 645 i 1590),2)dzieckiem legitymującym się orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności do ukończenia 18 lat albo dzieckiem z orzeczeniem o niepełnosprawności lub orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego - przysługuje dodatkowy zasiłek opiekuńczy przez okres nie dłuższy niż 14 dni”.

Ale...

25 maja art. 4 ustawy z 2 marca 2020 zostanie zastąpiony art. 46 ustawy z 14 maja 2020 r. czyli z tzw. tarczy 3.0.

Ustawa z dnia 14 maja 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w zakresie działań osłonowych w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 weszła w życie 18 maja 2020 roku, ale nie wszystkie jej postanowienia. Regulacje związane z dodatkowym zasiłkiem opiekuńczym zgodnie z art. 76 ustawy wchodzą w życie z dniem 25 maja 2020 roku.

W przywołanym wyżej tekście, mec. Halabowski zwrócił uwagę, że artykuł 46 ustawy tzw. Tarczy Antykryzysowej 3.0 zlikwidował możliwość korzystania z dodatkowego zasiłku opiekuńczego przez rodziców dzieci do lat 8.: "W przypadku zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, szkoły lub innej placówki, do których uczęszcza dziecko, albo niemożności sprawowania opieki przez nianię lub dziennego opiekuna z powodu COVID-19 ubezpieczonemu zwolnionemu od wykonywania pracy oraz funkcjonariuszowi, o którym mowa w ust. 4, zwolnionemu od pełnienia służby z powodu konieczności osobistego sprawowania opieki nad dzieckiem legitymującym się orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności do ukończenia 18 lat albo dzieckiem z orzeczeniem o niepełnosprawności lub orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego przysługuje dodatkowy zasiłek opiekuńczy przez okres nie dłuższy niż 14 dni”.

A to oznacza tylko jedno: Ustawodawca wymienia wyłącznie dzieci z niepełnosprawnością.

Doszło do zmiany ustawy

Dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego nie ma wątpliwości. - Doszło do bezpośredniej zmiany ustawy, w wyniku czego rodzice dzieci, które nie dysponują orzeczeniem o niepełnosprawności utracili zasiłek opiekuńczy. Wyjaśnienie ministerstwa nie ma podstawy prawnej, bo to co proponuje jest działaniem niemającym umocowania w obowiązującej ustawie. Tej grupie społecznej prawo do zasiłku zostało odebrane i nie ma możliwości prawnej, aby wbrew ustawodawcy, w trybie rozporządzenia prawa te zostały zachowane. Wyjaśnienia ministerstwa nie są prawotwórcze, w tym - nie mają mocy zmieniania ustawy. Zaleśny zwraca też uwagę, że w ostatnich latach rozpleniło się urzędowe wyjaśnianie obowiązującego prawa. Przypomina jednak, że: - Takie wyjaśnienia nie są aktami prawa i nie mają żadnej mocy prawotwórczej. To dotyczy też np. interpretacji prawa podatkowego. Dziesiątki tysięcy interpretacji podatkowych ingeruje w przepisy ustawy. Wkraczając w kompetencje Sejmu, ustala treść obowiązujących przepisów prawa, a nie ma ku temu żadnej prawnej podstawy. To jeden z większych problemów, które dziś dostrzegamy, kiedy to od zmiennej w czasie interpretacji organu stosującego prawo, a nie organu stanowiącego prawo, zależy treść obowiązków nałożonych na uczestników stosunków prawnych. Odnotowujemy powrót do praktyki prawa powielaczowego, rodem z PRL, niemającego umocowania w ustawie a mimo to obowiązującego. Niestety sądy administracyjne to aprobują, wbrew podstawom konstytucyjnym.

Co na to MRPiPS

Ministerstwo Rodziny stoi na stanowisku, że w kwestii beneficjentów dodatkowego zasiłku opiekuńczego nic się nie zmieniło. Poprosiliśmy więc o podanie podstawy prawnej, na którą MRPiPS się powołuje.

W mailu podpisanym ogólnikowo przez Wydział Prasowy przytoczono treść art. 4 oraz rozporządzenia z dnia 30 kwietnia 2020.

Jak mówi mec. Paweł Halabowski, częściowo można by się nawet z tą odpowiedzią zgodzić, bo prawdą jest, iż zgodnie z obowiązującymi teraz przepisami dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje na dotychczasowych zasadach zarówno dla rodziców i opiekunów dzieci do lat 8, jak i dzieci i dorosłych osób niepełnosprawnych. Tylko że przepisy obowiązujące w dniu, w którym przesłał je Wydział Prasowy MRPiPS czyli 21 maja 2020 roku stracą swoją moc 25 maja 2020 roku. Wtedy wejdzie w życie przepis zawarty w art. 46 ustawy o tzw. tarczy antykryzysowej 3.0 i zaczną obowiązywać nowe, w których na próżno szukać tej grupy dotąd uprawnionej do świadczenia. - W przepisie, który ma obowiązywać od 25 maja 2020 roku nie ma jakiegokolwiek odwołania do opieki nad dzieckiem, o którym mowa w art. 32 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (Dz. U. z 2019 r. poz. 645 i 1590) a więc dzieckiem do 8 roku życia – mówi Halabowski. - Dotychczasowy przepis, na podstawie którego właściwe miejscowo Zakłady Ubezpieczeń Społecznych wypłacały rodzicom dzieci do 8. roku życia dodatkowy zasiłek opiekuńczy, przestanie obowiązywać od dnia 25 maja 2020 roku.

Ministerstwo w swojej odpowiedzi powołuje się też na rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 30 kwietnia 2020 r. w sprawie określenia dłuższego okresu pobierania zasiłku opiekuńczego w celu przeciwdziałania COVID-19 (Dz. U. poz. 790) w związku z ograniczonym otwarciem żłobków i przedszkoli od dnia 6 maja br. „Prawo do dodatkowego zasiłku opiekuńczego zostało przedłużone do 14 czerwca br. Zgodnie z obowiązującymi przepisami dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje na dotychczasowych zasadach zarówno dla rodziców i opiekunów dzieci do lat 8 oraz dzieci i dorosłych osób niepełnosprawnych. I zapewnia nas, że „Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje w przypadku zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, szkoły lub innej placówki. Będą mogły z niego skorzystać również osoby, które nie mają możliwości zapewnienia opieki przez wymienione placówki z powodu czasowego ograniczenia ich funkcjonowania w związku z COVID-19, oraz w przypadku, gdy, ubezpieczony podejmie decyzję o osobistym sprawowaniu opieki nad dzieckiem.

I znowu, jak mówi mec. Halabowski, jest to częściowo prawda. - Prawo do dodatkowego zasiłku opiekuńczego zostało przedłużone do 14 czerwca br. Wynika to z rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 14 maja 2020 roku (Dz. U. 2020 poz. 855 i 856), które to rozporządzenie mogło zostać wprowadzone na podstawie ustawy o tzw. tarczy antykryzysowej a dokładnie na podstawie art. 4 ust. 3. Należy podkreślić tę zależność: to jedynie dzięki ustawie rozporządzenia o takim zakresie mogły zostać wprowadzone. Bez odpowiedniego odwołania w ustawie żadne rozporządzenie nie ma racji bytu. W tych właśnie rozporządzeniach dodatkowy zasiłek opiekuńczy, o którym mowa w art. 4 ust. 1 i 1a oraz art. 4a ust. 1 ustawy o tzw. tarczy antykryzysowej w wersji 3.0 może zostać przedłużony. Jednak w tych artykułach od dnia 25 maja 2020 roku nie będzie już regulacji, dzięki której rodzicom dzieci do 8. roku życia będzie przysługiwał dodatkowy zasiłek opiekuńczy - zwraca uwagę. I przypomina, że to rozporządzenie musi zmierzać do wykonania ustawy. Nie może być ani sprzeczne z ustawą (np. przez wprowadzenie rozwiązań nieznanych ustawie), ani nie może wykraczać poza zakres delegacji. Zatem rozporządzenie Rady Ministrów w żaden sposób nie może zmieniać ustawy o Tarczy Antykryzysowej 3.0.

Kompetencje ustawodawcze i wykonawcze

Na tę zasadniczą kwestię zwraca też uwagę prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS. - Skoro ustawa nie daje uprawnień do wypłaty określonej grupie świadczeniobiorców, to na podstawie rozporządzenia nie można tego świadczenia przyznać. Rozporządzenie jest wydawane na podstawie upoważnienia wydanego w ustawie w celu wykonania ustawy. Rozporządzenie nie może zastępować ustawy ani nie może wchodzić w materie ustawowe. Prof. Chmaj przypomina jednak, że udowadniano nam już, iż na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia można wprowadzić stan epidemii, zawiesić prawa konstytucyjne, które mogą być ograniczone tylko w czasie trwania stanu nadzwyczajnego. - W sytuacji takiej nonszalancji konstytucyjnej różne organy władzy publicznej mogą podjąć kroki nawet zmierzające do tego, by rozporządzenie wchodziło w materię ustawową. Ale pamiętajmy, że takie rozporządzenie wydawane przez ministra niezgodnie z ustawą narazi go na odpowiedzialność nie tylko karną, ale przed Trybunałem Stanu - przypomina prof. Chmaj.

Dr hab. Jacek Zaleśny zwraca też uwagę na inną perspektywę - pracowników administracji publicznej, którzy typu świadczenie mieliby wypłacać. - Byłoby to działanie bez właściwej podstawy prawnej czyli de facto delikt, naruszenie przepisów ustawy. Można by nawet mówić o naruszeniu przepisów prawa karnego z art. 231 k.k., w postaci przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Funkcjonariusz publiczny, który swoim działaniem narusza przepisy ustawy, popełnia delikt. Gdyby zdarzyło się, że te zasiłki byłyby wypłacane, to ten stan faktyczny nie ma umocowania w przepisach, a zgodnie art. 7 Konstytucji RP organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Z tego tytułu osoby, które tego typu czynności wykonywałyby , naruszałyby przepisy ustawy i mogły być pociągnięte do odpowiedzialności karnej. W rachubę wchodziłoby także naruszenie dyscypliny finansów publicznych.

Na stronie MRPiPS nadal dostępne jest wyjaśnienie: "Prawo do dodatkowego zasiłku opiekuńczego zostało przedłużone do 14 czerwca br. Zgodnie z obowiązującymi przepisami dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje na dotychczasowych zasadach zarówno dla rodziców i opiekunów dzieci do lat 8 oraz dzieci i dorosłych osób niepełnosprawnych". - Nawet jeśli te pieniądze będą wypłacane, to bez podstawy ustawowej - mówi prof. Chmaj. - W wyniku niedoróbki ustawowej, osoby które do niedawna pobierały określone świadczenie, z powodu winy ustawodawcy pobierać go nie będą. Te osoby mają prawa nabyte i mogą oczekiwać ich realizacji. To że w ustawie jest błąd, obciąża tylko ustawodawcę, natomiast minister nie może, nawet przy dobrych chęciach, ustawodawcy zastępować. Po to jest władza ustawodawcza i wykonawcza, by każda z nich realizowała swoje kompetencje  - przypomina Chmaj. 

]]

W czerwcu podatkowa kumulacja. Trzeba będzie zapłacić odroczone i bieżące należności

Czerwiec będzie trudnym miesiącem dla przedsiębiorstw, które straciły na epidemii koronawirusa. Firmy będą musiały zapłacić zarówno odroczone, jak i bieżące podatki – pisze czwartkowa “Rzeczpospolita”.

<![CDATA[

Gazeta przypomina, że 1 czerwca to dla pracodawców ostatni dzień na odprowadzenie podwójnych zaliczek na PIT pobranych z marcowych i kwietniowych wynagrodzeń, zarówno pracowników, jak i zatrudnionych na umowach o dzieło czy zleceniach. Także w tym terminie przedsiębiorcy rozliczający się PIT i CIT muszą zapłacić podatek za zeszły rok. Najbogatsi do 1 czerwca muszą też odprowadzić daninę solidarnościową. Po wprowadzeniu stanu epidemii Ministerstwo Finansów w przepisach antykryzysowych przesunęło terminy płatności tych zobowiązań właśnie do 1 czerwca.

Cytowany przez dziennik Łukasz Czucharski z Pracodawców RP zauważył, że przesunięcie tych terminów było dobrym posunięciem, ponieważ w momencie zamrożenia gospodarki wiele firm z dnia na dzień straciło możliwość zarobku. Sytuacja przedsiębiorców od tego czasu jednak się nie poprawiła. Wielu ciągle nie może prowadzić normalnej działalności.

Przedsiębiorców czekają w czerwcu także bieżące zobowiązania. Zdaniem Czucharskiego, wiele firm może nie wytrzymać tej czerwcowej kumulacji i potrzebne byłoby kolejne przesunięcie terminów, choćby na odprowadzenie zaliczek na PIT od pracowniczych wynagrodzeń.

Ministerstwo Finansów nie udzieliło odpowiedzi na pytanie, czy planuje kolejne odroczenie terminów.

]]

Kryterium dochodowe dla ulgi w składkach ZUS obejmie nie tylko luty

Kryterium dochodów poniżej 7 tys. zł, uprawniające do ulgi w składkach ZUS przedsiębiorców z wyższymi przychodami, będzie się odnosić nie tylko do lutego, jak pierwotnie planowano. Senat poprawił przepisy, więcej samozatrudnionych będzie mogło skorzystać z ulgi – mówią PAP eksperci.

<![CDATA[

Chodzi o uchwaloną ostatnio ustawę nowelizującą Tarczę antykryzysową, tzw. Tarczę 3.0 Znalazło się w niej zwolnienie ze składek na ZUS dla samozatrudnionych, których przychody co prawda przekraczają trzykrotność średniego wynagrodzenia, ale ich dochody są niższe niż 7 tys. zł. Pierwotnie przewidziano, że ulga obejmie tych, którzy takie dochody uzyskali w lutym br. Eksperci, z którymi rozmawiała PAP w zeszłym tygodniu przyznali, że to oznacza, iż tych, którzy w kolejnych miesiącach zarobili mniej niż 7 tys. zł, bądź nawet mieli stratę ulga już nie obejmie.

Podczas prac w parlamencie Senat zgłosił poprawkę, zgodnie z którą "luty 2020 r." będący miesiącem odniesienia, został zastąpiony „pierwszym miesiącem, za który jest składany wniosek o zwolnienie z opłacania składek”. Poprawkę tę w czwartek zaakceptował Sejm.

Jak powiedział PAP Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, początkowe rozwiązanie, które znalazło się w Tarczy 3.0 nie było racjonalne. Zmianę zgłoszoną przez Senat ocenił jako rozsądną, która będzie realnym instrumentem wsparcia.

"Nie ma znaczenia, jaka była sytuacja finansowa przedsiębiorcy w lutym, czyli okresie sprzed epidemii, ale w czasie jej trwania" - powiedział.

"Senat poprawił przepisy. Dobrze, że taka zmiana została uwzględniona. Zwiększy się grono przedsiębiorców uprawnionych do otrzymania zwolnienia z ZUS" - powiedział. Dodał, że w przypadku przedsiębiorców, którzy zapłacili składki na ZUS, ale zgodnie z nowelizacją, zostaną objęci zwolnieniem, będzie można mówić o nadpłacie, która może zostać zaliczona na poczet kolejnych okresów rozliczeniowych bądź zwrócona.

Pozytywnie zmianę ocenia także doradca podatkowy z firmy inFakt Piotr Juszczyk. "Określenie kryterium dochodowego dla lutego nijak się miało do rzeczywistości związanej z COVID, bowiem wtedy jeszcze nie mieliśmy widocznego spadku dochodów przedsiębiorców" - powiedział doradca podatkowy.

Jego zdaniem pozostanie jednak problem tych, którzy chcieliby skorzystać ze zwolnienia za marzec. Przepis mówi bowiem, że zwolnienie dotyczy składek za okres od dnia 1 kwietnia 2020 r. do dnia 31 maja 2020 r. "To oznacza, że za marzec nie ma zwolnienia" - dodał.

Jego zdaniem, to pewna dyskryminacja części przedsiębiorców, bowiem z zasady przyjęto zwolnienie ze składek ZUS na trzy miesiące, a nie dwa - i z takiego korzysta większość do tego uprawnionych.

]]

Świadczenie postojowe a umowa zlecenie i o dzieło

Jeśli zawarłeś umowę cywilnoprawą i umowa nie doszła do skutku lub nastąpiło ograniczenie jej realizacji w związku z przestojem w prowadzeniu działalności w następstwie COVID-19, wystąp do ZUS za pośrednictwem swojego zleceniodawcy albo zamawiającego o świadczenie postojowe, które zrekompensuje Ci utratę przychodów.

<![CDATA[ Kogo dotyczy?

Osób wykonujących umowę cywilnoprawną (umowę agencyjną, umowę zlecenia, inną umowę o świadczenie usług, do której zgodnie z Kodeksem cywilnym stosuje się przepisy dotyczące zlecenia, umowę o dzieło).

Jakie warunki musisz spełnić, aby skorzystać ze wsparcia?Wykonujesz umowę cywilnoprawną zawartą przed 1 kwietnia 2020 r.Jeśli suma Twoich przychodów z umów cywilnoprawnych w miesiącu poprzedzającym miesiąc, w którym złożyłeś wniosek o świadczenie postojowe wynosi do 1 299,99 zł (mniej niż 50% kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2020 r.), to  świadczenie postojowe przysługuje Ci w wysokości sumy wynagrodzeń z tych umów.Twój przychód z umowy cywilnoprawnej uzyskany w miesiącu poprzedzającym miesiąc, w którym złożyłeś wniosek o świadczenie postojowe nie przekroczył kwoty wyliczonej jako 300% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia z poprzedniego kwartału ogłoszonego przez Prezesa GUS na podstawie przepisów o emerytrurach i rentach z FUS obowiązującego na dzień złożenia wniosku.Nie masz innego tytułu do ubezpieczeń społecznych.Mieszkasz na terytorium Polski i jesteś obywatelem RP lub masz prawo czasowego lub stałego pobytu na terytorium RP.Nie możesz wykonywać umowy cywilnoprawnej w całości lub w części z powodu przestoju w prowadzeniu działalności.Jakie warunki musisz spełnić, aby skorzystać ze wsparcia po raz kolejny?

Musisz złożyć oświadczenie, że Twoja sytuacja materialna wykazana we wcześniejszym wniosku nie uległa poprawie.

Co zyskasz?Otrzymasz środki finansowe, które zrekompensują utratę przychodów.Możesz otrzymać 2080 zł. Jeśli jednak suma Twoich przychodów z umów cywilnoprawnych w miesiącu poprzedzającym miesiąc, w którym złożyłeś wniosek o świadczenie postojowe wynosi do 1299,99 zł (mniej niż 50% kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2020 r.), to  świadczenie postojowe przysługuje Ci w wysokości sumy wynagrodzeń z tych umów.Świadczenie możesz otrzymać maksymalnie trzy razy.Świadczenie możesz otrzymać po raz kolejny, nie wcześniej niż w miesiącu następującym po miesiącu wypłaty wcześniej przyznanego świadczenia postojowego.Wypłatę otrzymasz na rachunek bankowy.Jak złożyć wniosek?

Abyś otrzymał świadczenie postojowe Twój zleceniodawca lub zamawiający musi złożyć do ZUS wniosek o świadczenie postojowe (wniosek RSP-C, plik pdf 202kb), plik do wypełnienia i wydruku, pobierz na dysk zanim wypełnisz.

Zleceniodawca lub zamawiający musi otrzymać Twoje oświadczenia, że nie podlegasz ubezpieczeniom społecznym z innego tytułu i o kwocie przychodów z innych umów.

Jeżeli zawarłeś więcej niż 1 umowę cywilnoprawną, każdy zleceniodawca lub zamawiający składa wniosek odrębnie dla każdej umowy.

Wnioski o świadczenie postojowe mogą być złożone do ZUS najpóźniej w terminie 3 miesięcy od miesiąca, w którym został zniesiony ogłoszony stan epidemii.

Twój zleceniodawca lub zamawiający może przekazać wniosek:

drogą elektroniczną przez PUE ZUS (skorzystaj z instrukcji) plik docx 855kbdrogą elektroniczną przez PUE ZUS, za pośrednictwem strony gov.pl (link do strony zewnętrznej) za pośrednictwem poczty,osobiście w placówce ZUS – na przykład do skrzynki na dokumenty oznakowanej napisem "Tarcza antykryzysowa”.

Do wniosku musi zostać dołączona kopia umowy cywilnoprawnej.

Abyś mógł otrzymać kolejne świadczenie postojowe, będziesz musiał złożyć wniosek za kolejny okres (wniosek RSP-CK, plik pdf 660kb) - plik do wypełnienia i wydruku, zapisz na dysku zanim wypełnisz.

Wniosek możesz przekazać :

drogą elektroniczną przez PUE ZUS (skorzystaj z instrukcji) plik doc 650kb.drogą elektroniczną przez PUE ZUS, za pośrednictwem strony gov.pl (link do strony zewnętrznej),za pośrednictwem poczty,osobiście w placówce ZUS – na przykład do skrzynki na dokumenty oznakowanej napisem "Tarcza antykryzysowa”.

Źródło: ZUS

]]