Jak oceniamy działalność ZUS? [BADANIA CBOS]

Działalność Zakładu Ubezpieczeń Społecznych pozytywnie ocenia 45 proc. ankietowanych, negatywnie – 39 proc. – wynika z najnowszego badania CBOS. Ocena ZUS jest bardziej krytyczna wśród respondentów mających mniej niż 45 lat oraz ludzi aktywnych zawodowo.

<![CDATA[

Autorzy badania CBOS zwracają uwagę, że po rekordowo wysokich notowaniach w marcu tego roku, obecnie oceny funkcjonowania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w zasadzie wróciły do wcześniejszego poziomu.

Działalność ZUS dobrze ocenia ponad dwie piąte badanych (45 proc., od marca spadek o 8 punktów procentowych), a źle – niespełna dwie piąte (39 proc., wzrost o 7 punktów).

Z sondażu wynika, że na opinie o funkcjonowaniu tej instytucji wyraźnie wpływa wiek. Pozytywne oceny dominują wśród osób mających 65 lat i więcej, emerytów, rencistów. Z kolei wśród respondentów mających mniej niż 45 lat oraz ludzi aktywnych zawodowo przeważają niezadowoleni.

CBOS przeprowadził sondaż w ramach procedury mixed-mode na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL. Badanie zrealizowano od 7 do 17 września 2020 roku na próbie liczącej 1149 osób (w tym: 68,0 proc. metodą CAPI, 20,1 proc. – CATI i 11,9 proc. – CAWI).

]]

Andrzej Kwaliński nowym Głównym Inspektorem Pracy

Marszałek Sejmu Elzbieta Witek w czwartek powołała Andrzeja Kwalińskiego na urząd Głównego Inspektora Pracy. Kwaliński od ponad 30 lat jest związany zawodowo z inspekcją pracy, przez ostatnie trzy lata był wiceszefem PIP.

<![CDATA[

Na stronie Sejmu poinformowano, że marszałek Elżbieta Witek powołała Andrzeja Kwalińskiego na urząd Głównego Inspektora Pracy. Wcześniej jego kandydaturę na ten urząd pozytywnie zaopiniowała Rada Ochrony Pracy oraz sejmowa Komisja do spraw Kontroli Państwowej.

Kwaliński z wykształcenia jest inżynierem elektrykiem, ukończył Politechniką Świętokrzyską. Pracę w Państwowej Inspekcji Pracy rozpoczął w 1985 r. w Kielcach. Od 1999 r. pracował w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Warszawie. W latach 2006-2008 pełnił funkcję okręgowego inspektora pracy w Warszawie. Od 2009 do 2017 r. był zatrudniony na stanowisku nadinspektora pracy. Od czerwca 2016 r. kierował OIP w Warszawie. W listopadzie 2017 r. został zastępcą Głównego Inspektora Pracy.

We wtorek podczas posiedzenia Rady Ochrony Pracy Kwaliński mówił o potrzebie reformy PIP.

"Chciałbym, aby przestało funkcjonować pozorowanie działalności i pracy przez wielu inspektorów. Zależy mi na tym, abyśmy podczas kontroli zaczęli pokazywać faktyczne uchybienia i zaczęli się z nimi merytorycznie zmierzać, czego na dzień dzisiejszy brakuje. Aby kontrole w ramach tej reformy przeprowadzały osoby kompetentne, które posiadają odpowiednią wiedzę i doświadczenie" – zaznaczył.

Zapewnił też, że będzie chciał wyjaśnić kontrowersje wokół przyznawanych w PIP nagród, uposażeń i wszelkie ewentualne nieprawidłowości w funkcjonowaniu tej instytucji.

Wcześniej funkcję Głównego Inspektora Pracy sprawował Wiesław Łyszczek. 11 września złożył on rezygnację ze stanowiska. Przewodniczący Rady Ochrony Pracy Janusz Śniadek wyjaśniał, że powodem rezygnacji dotychczasowego szefa PIP miała być sytuacja osobista.

Wcześniej media informowały m.in. o procederze związanym z przyznawaniem nagród w PIP. Główny Inspektor Pracy sam sobie miał przyznać w tym roku 20 tys. zł nagrody za szczególne osiągnięcia. Nieścisłości miały się pojawiać również w kwestii zatrudniania nowych pracowników. Intratne stanowiska miały obejmować osoby, które nigdy w PIP nie pracowały, ale związane były z Podkarpaciem, z którego pochodzi Łyszczek.

W odpowiedzi Główny Inspektorat Pracy przekazał, że tezy te są "w znacznej mierze nieprawdziwe" i "można odnieść wrażenie, iż służą jedynie zdyskredytowaniu dobrego imienia ważnej instytucji państwowej i funkcjonariuszy państwa".

]]

Produkujesz prąd z paneli słonecznych? Koniec z dodatkowymi formalnościami dla fiskusa

Osoby fizyczne, które produkują prąd z paneli słonecznych, nie będą już musiały prowadzić ewidencji ani przesyłać fiskusowi odpowiednich deklaracji.

<![CDATA[

Tak wynika z najnowszego projektu nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym. Chodzi o generatory o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 megawata. Przy takiej skali produkcji prądu nie trzeba płacić akcyzy, ale – jak dopiero teraz się okazuje – są inne obowiązki, o których mało kto wiedział.

– Nie słyszałem, by do tej pory ktokolwiek spośród drobnych wytwórców prądu z paneli słonecznych poszedł do urzędu celno-skarbowego, by zatwierdzić ewidencję akcyzową bądź składał potem odpowiednie deklaracje podatkowe. Myślę, że nikt albo nieliczni dopełniali takiego obowiązku, a i fiskus do tej pory specjalnie ich nie egzekwował – komentuje Jacek Arciszewski, doradca podatkowy prowadzący własną kancelarię.

Podobne spostrzeżenia ma Krzysztof Wiński, ekspert z PwC. Zwraca jednak uwagę również na inny skutek tej zmiany.

– Wydawało się, że coraz popularniejszy zakup paneli słonecznych i produkcja na własne potrzeby energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii nie wiąże się z obowiązkami akcyzowymi. Najnowsza nowelizacja potwierdza jednak, że takie wymogi istniały, co może być złą wiadomością dla osób, które zaniedbały tych obowiązków, choćby nieświadomie – przestrzega ekspert.

Z uzasadnienia do projektu faktycznie wynika, że taki obowiązek do tej pory istniał. Czytamy w nim wprost, że „zmiana art. 138h ust. 2 ustawy wprowadza wyłączenie z obowiązku prowadzenia ewidencji przez osoby fizyczne produkujące energię elektryczną z generatorów o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 MW”.

– Projektodawcy nie piszą o zmianie, że jest ona doprecyzowaniem obecnych regulacji, a jasno twierdzą, że znoszą istniejący obowiązek ewidencyjny. Nie był on wprawdzie egzekwowany, ale w dobie poszukiwania nowych wpływów do budżetu może się to zmienić – uważa Jacek Arciszewski.

Jakie kary

Skoro faktycznie do tej pory należało taką ewidencję prowadzić, to za jej brak mogły grozić kary z art. 60 i 61 par. 3 kodeksu karnego skarbowego.

Pierwszy przepis penalizuje nieprowadzenie ksiąg wbrew takiemu obowiązkowi (ewidencja prądu byłaby taką księgą), drugi przewiduje karę za wadliwe prowadzenie księgi (w tym wypadku – brak zatwierdzenia ewidencji w urzędzie celno-skarbowym).

W obu przypadkach grozi grzywna do 240 stawek dziennych, a tylko przy mniejszej wadze czynu – kara za wykroczenie skarbowe.

Ewidencja prądu

Chodzi o ewidencję energii elektrycznej, o której mowa w art. 138h ust. 1 ustawy o podatku akcyzowym. Z przepisu wynika, że powinna ona zawierać m.in. dane niezbędne do określenia w okresach miesięcznych, z dokładnością do 0,001 megawatogodziny, łącznej ilości prądu zużytego na własne potrzeby.

W świetle art. 138h ust. 2 ustawy o podatku akcyzowym taki obowiązek nie dotyczy „podmiotów produkujących energię elektryczną z generatorów o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 MW, która nie jest dostarczana do instalacji połączonych i współpracujących ze sobą, służących do przesyłania tej energii, lecz jest zużywana przez ten podmiot, pod warunkiem że od wyrobów energetycznych wykorzystywanych do produkcji tej energii elektrycznej została zapłacona akcyza w należnej wysokości”.

– Na ten przepis powoływało się do tej pory wielu producentów prądu z OZE, jak i sami urzędnicy fiskusa. Uważano, że wynika z niego brak obowiązków ewidencyjnych. Okazuje się teraz, że taka wykładnia była niesłuszna – mówi Krzysztof Wiński.

Jacek Arciszewski zastanawia się nad czym innym: – Jaki jest sens, aby niezarejestrowane osoby fizyczne składały deklaracje i prowadziły puste ewidencje, skoro Krajowa Administracja Skarbowa ma dostęp do danych dzięki analizie urządzeń pomiarowych dystrybutorów energii?

Nie ma podatku, są obowiązki

Do tej pory dominowało podejście, zgodnie z którym obowiązki akcyzowe dotyczą wyłącznie zarejestrowanych podatników prowadzących działalność gospodarczą. Nie bez racji.

Teraz okazuje się, że chodzi także o osoby, które wcale nie muszą płacić akcyzy od wyprodukowanego prądu. Potwierdziło to biuro prasowe Ministerstwa Finansów w odpowiedzi na pytanie DGP. Zgodnie z art. 9 ust. 1 pkt 4 ustawy o podatku akcyzowym, w przypadku energii elektrycznej przedmiotem opodatkowania jest m.in. jej zużycie przez podmiot nieposiadający koncesji na wytwarzanie, przesyłanie, dystrybucję lub obrót energią elektryczną, który wyprodukował tę energię. Jednak zgodnie z par. 5 rozporządzenia w sprawie zwolnień od podatku akcyzowego (Dz.U. z 2018 r. poz. 2525 ze zm.) zużycie energii elektrycznej wyprodukowanej z generatorów o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 MW przez podmiot zużywający jest wolne od daniny. Dotyczy to m.in. prądu z paneli słonecznych – wyjaśniło MF.

– Odpowiedź ministerstwa potwierdza tylko, jak bardzo niepotrzebny byłby obowiązek prowadzenia ewidencji i składania deklaracji akcyzowych przez osoby produkujące prąd z paneli słonecznych – zauważa Jacek Arciszewski.

Apeluje o rozsądek urzędników fiskusa i niewszczynanie w związku z tym kontroli u wytwórców prądu z OZE za okresy przeszłe, które mogłyby skutkować nałożeniem grzywny za wykroczenia karnoskarbowe.

– Byłaby to marna promocja OZE – podsumowuje ekspert. 

Za zaniedbanie obowiązków grozi grzywna do 240 stawek dziennych

Etap legislacyjny

Projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym – czeka na zatwierdzenie przez Stały Komitet Rady Ministrów

]]

Emilewicz: Rozpoczynamy dziś konsultacje dotyczące ulgi robotyzacyjnej

Całkowity koszt ulgi na robotyzację to 1 mld 100 mln zł w ciągu pięciu lat – poinformowała w piątek wicepremier, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Przygotowywane przez resort rozwoju i ministerstwo finansów rozwiązanie ma dotyczyć wszystkich firm i obowiązywać od 1 stycznia 2021 r.

<![CDATA[

Jak wyjaśniła na konferencji prasowej wicepremier Emilewicz, rozwiązanie przewiduje, że przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo odliczyć 50 proc. kosztów poniesionych na inwestycje w robotyzację, niezależnie od wielkości i rodzaju branży. Odliczenie ma dotyczyć także leasingu oraz szkoleń dla pracowników obsługujących roboty i objąć płatników PIT i CIT.

"Rozpoczynamy dziś konsultacje dotyczące tej ulgi" - wskazała Emilewicz. Wicepremier chciałaby, aby projektowane rozwiązanie weszło w życie od 1 stycznia 2021 r.

Poinformowała, że całkowity koszt tej ulgi szacuje się na 1 mld 100 mln zł do 2025 r. "Przy czym przedłużamy możliwość korzystania z niej o rozliczanie na dodatkowe 6 lat" - tłumaczyła. W pierwszym roku obowiązywania ulga będzie kosztować budżet państwa ok. 150 mln zł - szacuje Ministerstwo Rozwoju.

Nowa ulga ma zwiększyć poziom robotyzacji polskiej gospodarki, co - zdaniem minister Emilewicz - jest "warunkiem sine qua non rozwoju". Szefowa MR poinformowała, że nasycenie robotami przemysłowymi na 1 tys. pracowników w Polsce jest niższe niż np. w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. "42 roboty na 1 tys. pracowników to zdecydowanie wartość niewystarczająca" - przyznała.

Uspokajała przy tym, że ulga ma pomóc firmom, a nie zabierać ludziom miejsca pracy. "Przyczyni się do polepszenia jakości i elastyczności produkcji oraz komfortu pracy" - oceniła. Dodała, że chodzi o roboty, "które mają być w tych miejscach pracy, której my nie chcemy wykonywać i nie powinniśmy w XXI w.".

Emilewicz zwróciła uwagę, że "robot nie zakłada maseczki, nie dezynfekuje swojego manipulatora - jest zdecydowanie bardziej odporny na sytuacje kryzysowe, takie jak chociażby pandemia".

Według obecnego na konferencji wiceministra finansów Jana Sarnowskiego, nowa ulga ma być "podatkowym wsparciem dla rozwoju produktywności polskich firm". "Chcemy uzupełnić ekosystem działających w Polsce preferencji podatkowych o rozwiązania wspierające otwieranie nowych linii produkcyjnych" - wyjaśnił Sarnowski. Jego zdaniem wprowadzenie nowej ulgi to "kluczowy krok dla budowy w Polsce nowoczesnego, kompletnego ekosystemu ulg podatkowych" - działających na każdym etapie procesu produkcyjnego. "Będą do niego należeć ulga badawczo-rozwojowa, wspierająca prace koncepcyjne nad nowym produktem; ulga na prototyp wspomagająca przeniesienie pomysłu na język praktyki i produkcji" - mówił. Kolejna to ulga na inwestycje w aplikację robotyczną, zawierającą robota i wszystkie elementy, dzięki który może on pracować i "współpracować z ludźmi i innymi maszynami" i IP Box, która "zmniejsza obciążenie na etapie komercjalizacji, czyli sprzedaży produktów". "Chcemy, aby te cztery elementy działały wzajemnie" - podkreślił Sarnowski.

Jak tłumaczył wiceminister rozwoju Marek Niedużak, ulga na robotyzację wzorowana jest na uldze badawczo-rozwojowej. "Chcemy teraz ten impuls fiskalny zastosować w obszarze automatyzacji, robotyzacji" - tłumaczył. Niedużak zakłada, że wykorzystanie ulgi na robotyzację "realnie pokryje przez państwo ok. 10 proc. wydatków polskich przedsiębiorców na roboty".

Wiceszef resortu rozwoju Krzysztof Mazur wskazał, na definicję robota przemysłowego, wypracowaną wspólnie z branżą. "Robotyzacja w rozumieniu tej ulgi, tej ustawy, to jest zainstalowanie robota, który,(...) ma trzy stopnie swobody - tzn. jest w stanie poruszać się w prawo, lewo; do góry, do dołu; ma stopień swobody odwzorowujący nadgarstek" - wskazał. Podkreślił, że ulga ma być dostosowana również do najmniejszych firm przemysłowych, by uczynić je bardziej "produktywnymi i wysokomarżowymi".

Według Mazura w 2018 r. w naszym przemyśle działało 13,5 tys. robotów. "Chcemy, by w wyniku projektowanej ulgi w ciągu pięciu lat liczba ta wzrosła 2,5-krotnie do 24 tys." - stwierdził.

MR zaznaczyło, że odliczenie od podstawy opodatkowania 50 proc. kosztów kwalifikowanych związanych z inwestycjami na robotyzację miałoby dotyczyć: zakupu lub leasingowania nowych robotów, zakupu oprogramowania, osprzętu, kupna urządzeń BHP, szkoleń dla pracowników, którzy będą obsługiwali nowy sprzęt. Założono, że koszty na robotyzację przedsiębiorcy będą mogli odliczyć w ciągu roku podatkowego, a w momencie składania rocznego zeznania podatkowego, dokonają dodatkowego odpisu (tak jak w uldze na B+R); ulga ma obowiązywać przez pięć lat.

]]

Zmiany w opodatkowaniu firm: nowa wersja estońskiego CIT

Inwestycje przedsiębiorstw prywatnych spadną w tym roku do rekordowo
niskiego poziomu. Co dalej? Wprowadzenie tzw. estońskiego CIT ma to
zmienić. Jednak propozycje Ministerstwa Finansów nie są korzystne dla
firm, które osiągną sukces.

<![CDATA[

Organizacje skupiające przedsiębiorców mają wątpliwości. Oceniają, że takie rozwiązanie, wprowadzone także w innych krajach UE, okaże się estońskim CIT - jedynie pro forma. To z tego powodu, że w Polsce firmy nie będą mogły jednocześnie skorzystać z ulg B+R i ulgi na złe długi.

- Na rozwiązanie to czeka wielu przedsiębiorców, jednak pozostaje wiele wątpliwości - mówi w rozmowie z MarketNews24 Marcin Rozbicki, junior associate w Kancelarii Ożóg Tomczykowski.

Z założeń projektu ustawy - która jest kojarzona z wprowadzeniem w Polsce tzw. estońskiego CIT - wynika, że ustawodawca przewiduje wprowadzenie dwóch rozwiązań, promujących rozwój przedsiębiorstw.

Pierwszym rozwiązaniem jest wprowadzenie specjalnego funduszu utworzonego na cele inwestycyjne. Fundusz ma być tworzony z zysku osiągniętego za rok poprzedzający dany rok podatkowy. Środki przeznaczone na fundusz zostaną wpłacone na wyodrębniony w tym celu rachunek w Banku Gospodarstwa Krajowego albo innym banku (który zawarł umowę z BGK o współpracę w zakresie wymiany informacji o środkach gromadzonych na tym rachunku, inny niż rachunek płatniczy podatnika) nie później niż w dniu dokonania tego odpisu. Zgromadzone środki nie mogą pochodzić z pożyczki, kredytu, dotacji, subwencji, dopłat i innych form wsparcia finansowania.

Zgromadzone w roku podatkowym środki muszą zostać wydane na cele inwestycyjne nie później niż w roku podatkowym następującym po roku, w którym dokonano tego odpisu. Jednak nie jest to obligatoryjne, jeżeli zostanie złożona informacja o planowanych inwestycjach wskazująca rok wydatkowania środków oraz wydatkowanie tych środków nastąpi nie później niż trzeciego roku podatkowego, następującego po roku, w którym dokonano tego odpisu, przy czym każdy z tych trzech lat nie może być dłuższy niż 12 miesięcy.

Drugim rozwiązaniem, jest wprowadzenie systemu wzorowanego na rozwiązaniu estońskim. Beneficjentami tego rozwiązani będą przedsiębiorstwa, które spełniają łącznie takie warunki jak:

*ich roczny przychód nie przekracza 50 mln zł;

*udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne;

*forma prowadzenia działalności to spółka kapitałowa (sp. z o.o. bądź s.a.);

*beneficjent taki, nie posiada udziałów w innych podmiotach jak spółki kapitałowe, fundacje i trusty;

*zatrudnia co najmniej 3 pracowników (liczonych według pełnych etatów) – nie licząc udziałowców – moglibyśmy się zastanowić, czy przesłanka ta, jest zasadną, ponieważ nierzadko zdarza się, że przedsiębiorstwa rozwijające się, prowadzą działalność operacyjną za pośrednictwem wspólników właśnie;

*przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej oraz

*wykazują nakłady inwestycyjne.

W jakiej sytuacji będą firmy, które osiągną rynkowy sukces i ich przychody przekroczą 50 mln zł w okresie, gdy będą korzystały z estońskiego CIT?

- To nie zostało rozstrzygnięte, musimy poczekać na propozycje Ministerstwa Finansów – wyjaśnia Marcin Rozbicki.

Już wiadomo, że rozwiązanie to, nie jest skierowane do przedsiębiorstw, które:

*są przedsiębiorstwami finansowymi;

*instytucjami pożyczkowymi;

*osiągają dochody z działalności prowadzonej na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej lub osiągają dochody zwolnione na podstawie decyzji o wsparciu nowych inwestycji;

*zostały postawione w stan upadłości lub likwidacji.

Wyłączenie czasowe dotyczy również podmiotów, które powstały poprzez podział lub połączenie. Takie podmioty będą zmuszone do wstrzymania się z decyzją o rozpoczęciu korzystania z modelu estońskiego co najmniej 24 miesiące od momentu ich powstania.

Opodatkowanie „estońskim CIT” obejmuje okres bezpośrednio po sobie następujących czterech lat podatkowych. Przedłuża się on na kolejne okresy bezpośrednio po sobie następujących czterech lat podatkowych, chyba że podatnik złoży informację o rezygnacji z tej formy opodatkowania.

Jedną z wielu wątpliwości proponowanego rozwiązania jest to, w jaki sposób należy rozumieć pojęcie nakładów inwestycyjnych. Pod tym pojęciem kryje się poniesienie wydatków wyłącznie na środki trwałe określone w grupach 3-8 klasyfikacji, dotyczącej m.in. wydatków na maszyny, urządzenia czy wyposażenie.

- Może to spowodować, że wielu podatników CIT-u, którzy ponoszą znaczące wydatki na przykład związane z licencjami, prawami autorskimi czy z prawem patentowym, nie będzie mogła z tej regulacji skorzystać – ocenia M.Rozbicki z Kancelarii Ożóg Tomczykowski.

Z projektu wynika, że podatnik będzie musiał ponosić bezpośrednie nakłady inwestycyjne w kwocie wskazującej na wzrost nakładów o 15%, jednak nie mniej niż 20 000 zł – w okresie dwóch kolejno następujących po sobie lat podatkowych, albo 33%, jednak nie mniej niż 50 000 zł – w okresie czterech lat podatkowych rozliczanych w tej formie.

Opodatkowaniu estońskim CIT będą podlegały m.in. dochody odpowiadające wysokości zysku netto wypracowanego w części, w jakiej zysk ten został przeznaczony do wypłaty udziałowcom/akcjonariuszom lub na pokrycie strat powstałych w okresie poprzedzającym okres opodatkowania ryczałtem.

Dla tych podatników, którzy zdecydują się skorzystać z prezentowanego rozwiązania stawka podatku wyniesie:

*15% – w przypadku małego podatnika oraz podatnika, którego wartość średnich przychodów nie przekracza wartości maksymalnych przychodów określonych dla małego podatnika (2 mln EUR);

*25% – w przypadku pozostałych podatników.

Powyższe stawki mogą zostać obniżone o 5 pkt. proc. (do odpowiednio 10% oraz 20%), w przypadku ponoszenia przez podatnika podwyższonych nakładów inwestycyjnych (50% w okresie dwuletnim lub 110% w okresie czteroletnim).

]]

MF chce powiązać wysokość płaconego przez duże firmy podatku z miejscem uzyskiwania dochodu

Podwyższenie limitu przychodów z bieżącego roku podatkowego, z 1,2 mln euro do 2 mln euro, uprawniających do korzystania z obniżonej 9-proc. stawki podatku CIT – zakłada projekt ustawy resortu finansów. MF chce powiązać wysokość płaconego przez duże firmy podatku z miejscem uzyskiwania dochodu.

<![CDATA[

Chodzi o projekt noweli ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw. W piątek ukazał się on w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.

"Celem projektowanej ustawy jest uszczelnienie systemu podatku dochodowego od osób prawnych oraz podatku dochodowego od osób fizycznych, tak aby zapewnić powiązanie wysokości płaconego przez duże przedsiębiorstwa, w szczególności przedsiębiorstwa międzynarodowe, podatku z faktycznym miejscem uzyskiwania przez nie dochodu" - napisano w opracowaniu zamieszczonym w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.

Jak wskazano, kierunek zmian przyjęty w projekcie wpisuje się w realizację Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.), przyjętej przez Radę Ministrów w lutym 2017 r.

Autorzy projektu tłumaczą, że przyjęte w projekcie rozwiązania mają uszczelnić system podatku dochodowego, "poprzez m.in. objęcie zakresem podmiotowym ustawy CIT mających siedzibę lub zarząd na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej spółek komandytowych oraz tych spółek jawnych, w przypadku których podatnicy podatku dochodowego partycypujący w zyskach takich spółek jawnych nie są ujawniani". Zdaniem projektodawców, powoduje to możliwość uchylania się tych podmiotów z opodatkowania podatkiem dochodowym. Kolejne rozwiązanie ma ułatwić dochodzenie należności podatkowych w przypadku dochodu ze sprzedaży udziałów (akcji) w spółkach nieruchomościowych przez nierezydentów. Elementem uszczelnienia jest również wprowadzenie (na wybranych podatników podatku dochodowego od osób prawnych) obowiązku sporządzenia i podania do publicznej wiadomości polityki podatkowej, a także zmiany w zakresie cen transferowych.

W projekcie zawarto przepisy dostosowujące regulacje do specyfiki polskiej gospodarki oraz specyfiki i wielkości podmiotów gospodarczych prowadzących działalność na terytorium Polski, w szczególności w zakresie finansowania dłużnego takich podmiotów oraz zasad prowadzonej polityki podatkowej.

Jednocześnie ustawa likwiduje tzw. ulgę abolicyjną. W zakresie ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne proponowane zmiany mają na celu przede wszystkim zwiększenie atrakcyjności opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych oraz poszerzenie grupy podatników, którzy będą mogli z niej skorzystać, m.in. podwyższenie obecnego limitu uprawniającego do korzystania przez przedsiębiorców - osób fizycznych z opodatkowania w formie ryczałtu ewidencjonowanego z 250 tys. euro do 2 mln euro. Pozostałe zmiany maja charakter dostosowujący do przepisów ustawy PIT.

Jak czytamy, zakresie ustawy o CIT - do nowych rozwiązań przewidzianych w projekcie należy podwyższenie limitu przychodów z bieżącego roku podatkowego z 1,2 mln euro do 2 mln euro uprawniających do korzystania z obniżonej 9-proc. stawki podatku CIT; uszczelnienie systemu podatkowego oraz odpowiedź na tworzone przez podatników struktury optymalizacyjne z wykorzystaniem spółek komandytowych poprzez nadanie spółce komandytowej statusu podatnika podatku dochodowego; zapewnienie możliwości weryfikacji prawidłowości rozliczeń w tym podatku przez będących podatnikami tego podatku wspólników spółek jawnych.

Ponadto, przepisy mają dostosować krajowe regulacje dotyczące źródeł dochodów osiąganych przez nierezydentów na terytorium Polski do standardów umów o unikaniu podwójnego opodatkowania zmienianych w drodze MLI (Multilateral Instrument to Modify Bilateral Tax Treaties); ograniczenie możliwości rozliczania strat w sytuacji w której podatnik przejął inny podmiot lub do podatnika wniesiony został wkład niepieniężny w postaci przedsiębiorstwa lub zorganizowanej części przedsiębiorstwa; ograniczenie nierzeczywistego spadku wartości amortyzowanych środków zmniejszenia różnic występujących między wartością wykazywanego przez podatnika w roku podatkowym dochodu przed jego opodatkowaniem podatkiem dochodowym, a wartością wykazywanego – za ten sam okres (rok podatkowy/rok obrotowy) - zysku brutto (zysku przed opodatkowaniem podatkiem dochodowym), poprzez zbliżenie zasad ustalania wysokości odpisów amortyzacyjnych określonych w przepisach ustawy CIT do zasad określonych w przepisach ustawy o rachunkowości.

]]

Wdrażanie PPK u mikroprzedsiębiorcy zależy od zatrudnienia

31 grudnia 2019 r. zatrudniałem ośmiu pracowników i 12 osób na
umowie zlecenia. Czy w związku z tym mam status mikroprzedsiębiorcy i
nie muszę wdrażać PPK, jeśli zatrudnieni złożą deklarację rezygnacji z
wpłat do programu?

<![CDATA[

Nie, o statusie mikroprzedsiębiorcy nie rozstrzyga liczba pracowników według stanu na określoną datę. Definicję mikroprzedsiębiorcy zawarto w art. 7 ust. 1 pkt 1 ustawy z 6 marca 2018 r. – Prawo przedsiębiorców (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1292 ze zm.). Zgodnie z nią mikroprzedsiębiorcą jest przedsiębiorca, który w co najmniej jednym roku z ostatnich dwóch lat obrotowych spełniał łącznie następujące warunki: zatrudniał średniorocznie mniej niż 10 pracowników oraz osiągnął roczny obrót netto ze sprzedaży towarów, wyrobów i usług oraz z operacji finansowych nieprzekraczający równowartości w złotych 2 mln euro lub sumy aktywów jego bilansu sporządzonego na koniec jednego z tych lat nie przekroczyły równowartości w złotych 2 mln euro.

W myśl art. 7 ust. 3 prawa przedsiębiorców średnioroczne zatrudnienie określa się w przeliczeniu na pełne etaty, nie uwzględniając pracowników przebywających m.in. na urlopach macierzyńskich, ojcowskich, rodzicielskich i wychowawczych, a także zatrudnionych w celu przygotowania zawodowego.

Od 1 lipca 2020 r. rozpoczął się III etap wdrażania PPK. Od tej daty podmioty zatrudniające, które zatrudniały co najmniej 20 osób zatrudnionych według stanu na 31 grudnia 2019 r. (art. 134 ust. 1 pkt 3 ustawy z 4 października 2018 r. o pracowniczych planach kapitałowych – t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1342; dalej: ustawa o PPK), mają obowiązek zawrzeć umowę o zarządzanie PPK do 27 października 2020 r. oraz umowę o prowadzenie PPK do 10 listopada 2020 r. Dla objęcia podmiotu ustawą o PPK – inaczej niż w przypadku objęcia go definicją mikroprzedsiębiorcy – kluczowe znaczenie ma zatem stan zatrudnienia w określonej dacie.

„Osobą zatrudnioną” w rozumieniu ustawy o PPK nie jest wyłącznie osoba zatrudniona na podstawie stosunku pracy. Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 18 ustawy o PPK „osobami zatrudnionymi” są m.in.: pracownicy w rozumieniu art. 2 k.p. (czyli osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę, powołania, wyboru, mianowania lub spółdzielczej umowy o pracę), z wyjątkiem pracowników przebywających na urlopach górniczych i urlopach dla pracowników zakładu przeróbki mechanicznej węgla oraz młodocianych, a także osoby fizyczne, które ukończyły 18. rok życia, wykonujące pracę na podstawie umowy zlecenia i podlegające ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym z tego tytułu.

W przypadku opisanym w pytaniu przedsiębiorca zatrudniał na 31 grudnia 2019 r. co najmniej 20 osób zatrudnionych, co oznacza objęcie go ustawą o PPK od 1 lipca 2020 r. Takie zatrudnienie na 31 grudnia 2019 r. nie rozstrzyga natomiast o posiadaniu przez niego statusu mikroprzedsiębiorcy.

W art. 13 ust. 1 pkt 1 ustawy o PPK zastrzeżono, że przepisów tej ustawy nie stosuje się do mikroprzedsiębiorcy, jeżeli wszystkie osoby zatrudnione złożą deklarację rezygnacji z wpłat do PPK. Podmiot zatrudniający nie zawiera wtedy umowy o zarządzanie PPK. Wyłączenie to dotyczy jednak tylko mikroprzedsiębiorcy w rozumieniu prawa przedsiębiorców.

Więcej na temat PPK na mojeppk.pl i pod nr tel. 800 775 775

]]

Koronawirus przyspieszył zwroty VAT, ale na krótko

Wyjątkowo długo trzeba było czekać na odzyskanie nadwyżki podatku w pierwszych dwóch miesiącach br. Potem wybuchła epidemia i przedsiębiorcy szybciej odzyskiwali swoje pieniądze opinie opinia

<![CDATA[

Od czerwca jednak tempo zwrotów VAT znów maleje. W czerwcu i w lipcu firmy czekają na pieniądze dłużej niż w zeszłym roku, a nawet dłużej niż w 2010 r. Najszybciej odzyskiwały nadwyżkę podatku w maju – wynika z najnowszych statystyk udostępnionych redakcji DGP przez Ministerstwo Finansów.

Coraz dłużej…

Wczoraj, pisząc o danych za lata 2010–2019, sygnalizowaliśmy, że już w ubiegłym roku nastąpiło wydłużenie czasu oczekiwania na zwrot VAT – trzeba było na niego czekać średnio 39,96 dnia, czyli o 4 dni dłużej niż w rekordowym roku 2018, w którym czas oczekiwania wynosił średnio tylko 35,38 dnia. Od 2010 r. do 2018 r. bowiem terminy zwrotów VAT sukcesywnie malały. Odwrót tej tendencji nastąpił w 2019 r. (patrz: „Zwroty VAT nieznacznie zwolniły”, DGP nr 166/2020).

…i dłużej

Dane za bieżący rok wypadają jeszcze gorzej. Wynika z nich, że z wyjątkiem maja, średni czas oczekiwania na zwrot VAT był znacznie dłuższy niż w roku ubiegłym, a nawet w 2010 r. (gdy na zwrot VAT czekało się 42,34 dnia).

Tegoroczne statystyki pokazują, że w styczniu trzeba było czekać aż 58,44 dnia, w lutym niewiele lepiej – do 55,16 dnia, w marcu – średnio 51,19 dnia.

A są to dane dotyczące tylko zwrotów zrealizowanych, nie uwzględniają więc sytuacji, gdy przedsiębiorcy nadal jeszcze czekają na zwrot nadwyżki podatku naliczonego nad należnym.

Krótkie przyspieszenie

W kolejnych miesiącach zwroty VAT zaczęły przyspieszać, na co ewidentny wpływ miało pojawienie się epidemii COVID-19. W kwietniu urzędy skarbowe zwracały nadwyżkę podatku niemal 10 dni szybciej niż w marcu (średnio w 41,55 dnia).

Wyjątkowy był w tym roku maj. Na zwrot VAT czekało się średnio już tylko 37,35 dnia.

Powód był oczywisty – wielu przedsiębiorców zostało z dnia na dzień pozbawionych możliwości prowadzenia działalności gospodarczej. Szybsze zwroty nadwyżki podatku miały więc pozwolić im zachować płynność finansową.

Efekt pandemii okazał się jednak krótkotrwały. W czerwcu i lipcu br. tempo oddawania nadwyżek VAT znów zmalało – w czerwcu do 44,42 dnia, w lipcu – do 44,48 dnia.

Zdaniem ekspertów może to być spowodowane pogarszającą się sytuacją finansową budżetu. Nie można też wykluczyć, że fiskus zaczął się obawiać, iż okres pandemii zacznie być wykorzystywany przez nieuczciwych przedsiębiorców do wyłudzania nienależnych zwrotów podatku.

Zdaniem Daniela Więckowskiego, doradcy podatkowego i dyrektora w RSM Poland, przyczyną spowolnienia mogą być także braki kadrowe w urzędach skarbowych. Może się na to składać zarówno praca zdalna, jak i sezon urlopowy.

Trzy okresy

Dane MF za ten rok są bardzo szczegółowe, dotyczą średniego czasu oczekiwania na zwrot VAT w każdym z siedmiu pierwszych miesięcy, i to z uwzględnieniem trzech ustawowych okresów oczekiwania: 25-, 60- i 180-dniowych.

Ze statystyk wynika, że kto chciał uzyskać przyspieszony zwrot VAT (czyli w ciągu 25 dni), najszybciej dostawał go w kwietniu (średnio 14,84 dnia) i w maju (14,88 dnia).

Podobnie było u podatników, którzy występowali o zwrot VAT w podstawowym terminie. Zamiast 60 dni, czekali w kwietniu tylko 39,31 dnia, a w maju 35,79 dnia.

Ci z kolei, którzy ubiegali się o zwrot w terminie 180-dniowym, najszybciej odzyskiwali podatek w maju (109,64 dnia) i w czerwcu (124,98 dnia).

Natomiast wspomniany już, najdłuższy czas oczekiwania w styczniu br. (średnio 58,44 dnia) odczuli wszyscy podatnicy. Ci, którzy wnioskowali o zwrot VAT w 25 dni, dostali go w tym miesiącu w ciągu 23,44 dnia. Wnioskujący o zwrot w 60 dni musieli czekać średnio 56,33 dnia.

Przy wydłużonym terminie zwrotów (ustawowo 180 dni) trzeba było uzbroić się w cierpliwość przez 169,36 dnia.

Dodatkowo z danych MF wynika, że w okresie od stycznia do lipca 2020 r. zakończonych zostało 1055 kontroli podatkowych i 89 kontroli celno-skarbowych dotyczących zwrotów VAT. Część z nich została wszczęta przed 2020 r. 

Przychylność słabnie, a deficyt doskwiera

dr Aleksander Słysz, doradca podatkowy i partner w kancelarii Gardens Tax&Legal

Przyspieszenie terminów zwrotów VAT, które miało miejsce w drugim kwartale tego roku, można uznać za nieformalny element tarczy. Ustawodawca nie zdecydował się na skrócenie obowiązujących terminów zwrotów, ale organy podatkowe otrzymały zalecenia, aby skracać czas zwrotu VAT do minimum. Miało to pomóc przedsiębiorcom utrzymać płynność i rzeczywiście wielu przedsiębiorców odczuło pozytywne skutki tej praktyki. W niektórych sytuacjach odstępowano nawet od dodatkowej weryfikacji, którą przed pandemią z pewnością by przeprowadzono. Wydłużenie terminu zwrotów, z którym mamy do czynienia obecnie, to problem złożony. Nauczyliśmy się funkcjonować w pandemii, więc klimat wzajemnej pomocy i zrozumienia znacznie osłabł, a wraz z nim przychylność urzędników dla przedsiębiorców.

Wiadomo również, że w tej masie należnych zwrotów, na skutek zmniejszenia dokładności weryfikacji, prześliznęły się przez system zwroty nienależne. Kolejny czynnik, którego wpływu na termin zwrotów można tylko się domyślać, to kwestia płynności finansowej Skarbu Państwa i w tle rekordowy deficyt. Na to nakłada się przewidywany wzrost luki VAT w 2020 r. Problemem, z którym będzie trzeba się zmierzyć, są zwroty VAT wstrzymywane od lat – one również wpływają na statystykę i nie mówimy tu o okresach dwu-, trzyletnich. Jedna z moich klientek wciąż oczekuje na weryfikację zwrotu z deklaracji za październik 2009 r. Takich spraw jest w kraju wiele i zazwyczaj dotyczą one bardzo dużych kwot.

Na początku roku weryfikacja jest z reguły dokładniejsza

Janina Fornalik, doradca podatkowy i partner w MDDP

Z danych udostępnionych przez resort finansów wynika, że uśrednione terminy zwrotu VAT w pierwszych dwóch miesiącach 2020 r. były znacząco wydłużone. Powodem mogła być dokładniejsza weryfikacja wniosków, które złożyli w tym okresie podatnicy. Podobny proceder obserwujemy co roku. Zwykle urzędy skarbowe poddają bardziej szczegółowej kontroli pierwsze w danym roku wystąpienie przez firmę o zwrot powyżej określonej kwoty. Kolejne wnioski są już często weryfikowane w ramach uproszczonej procedury, związanej z czynnościami sprawdzającymi. To przyśpiesza wypłatę środków.

Na obserwowane od marca br. przyśpieszenie terminu zwrotów nadwyżki podatku z pewnością wpłynęła pandemia koronawirusa i zalecenia resortu finansów odnośnie do szybszego oddawania środków należących do przedsiębiorców. Takie przyśpieszenie nie mogło jednak trwać zbyt długo, bo szybsze zwroty VAT bez pogłębionej weryfikacji mogą wiązać się z wypłatą środków nienależnych. Być może też swoje zrobiła sytuacja budżetowa państwa.

Sytuacja budżetu najwyraźniej się pogarsza

Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy

Trudno tłumaczyć wydłużenie czasu oczekiwania na zwrot VAT stanem epidemicznym, skoro w szczycie lockdownu zwroty przyspieszyły. To tylko pokazuje, że gdy jest wola kierownictwa KAS, by ulżyć przedsiębiorcom, to jest to wykonalne.

Obawiam się, że obserwowane spowolnienie zwrotów jest związane z pogarszającą się sytuacją budżetu i szukaniem finansowania także w tej formie. Odbywa się to kosztem podatników, bo neutralność VAT jest zachowana, gdy zwroty nadwyżki podatku naliczonego nad należnym są realizowane płynnie i możliwie najszybciej, tak aby czas między poniesieniem ciężaru podatku a jego zwrotem z urzędu skarbowego był jak najkrótszy. Ten czas oczekiwania na zwrot jest w pewnym sensie wskaźnikiem faktycznej neutralności VAT dla firm.

]]

Wyrok TK nie rozwiązał problemu ze świadczeniem pielęgnacyjnym

Chociaż otrzymywanie renty z powodu częściowej niezdolności do pracy nie ma już wpływu na przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego, to niektóre osoby są obligowane do jej zawieszania.

<![CDATA[

Większość uprawnionych, która ma ustalone prawo do emerytury lub renty, a opiekuje się niepełnosprawnym członkiem rodziny, nie może otrzymywać świadczenia pielęgnacyjnego, bo nie pozwalają na to przepisy i musi o nie walczyć w sądach. Wyjątek od tej reguły stanowią osoby z rentą z tytułu częściowej niezdolności do pracy, które na podstawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego mogą łączyć ją ze świadczeniem pielęgnacyjnym. Okazuje się jednak, że część z nich ma kłopoty z uzyskaniem świadczenia, bo organy odwoławcze stawiają przed nimi dodatkowe wymagania, które nie wynikają z orzeczenia TK.

Niejednolita praktyka

Sędziowie we wspomnianym wyroku z 26 czerwca 2019 r. (sygn. akt SK 2/17) orzekli o niezgodności z konstytucją art. 17 ust. 5 pkt 1 lit. a ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 111) w zakresie, w jakim stanowi, że świadczenie pielęgnacyjne nie przysługuje osobie sprawującej opiekę, mającej ustaloną rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy. Po wejściu w życie orzeczenia (9 stycznia br.) taki opiekun po złożeniu w ośrodku pomocy społecznej wniosku o świadczenie pielęgnacyjne powinien więc otrzymać decyzję pozytywną.

Przy czym, jak wskazują same samorządy, wnioski o świadczenie pochodzące od rencistów z częściową niezdolnością do pracy nie pojawiają się często. Na przykład w Opolu i Kielcach było po jednym takim wniosku, w Toruniu dwa, a w każdym przypadku świadczenie zostało przyznane.

– Od 9 stycznia do wydziału spraw społecznych wpłynęły trzy takie wnioski. Przy czym w przypadku jednego z nich została wydana decyzja pozytywna, natomiast dwa pozostałe zostały rozpatrzone negatywnie, ale z powodu braku spełnienia kryterium wieku powstania niepełnosprawności – wyjaśnia Marta Stachowiak, rzecznik Urzędu Miasta w Bydgoszczy.

Tymczasem do DGP zgłosiła się matka, która mimo wyroku TK spotkała się z odmową. Gdy zaś złożyła odwołanie do samorządowego kolegium odwoławczego (SKO), organ wezwał ją do przedstawienia decyzji ZUS zawieszającej prawo do renty z tytułu częściowej niezdolności do pracy jako warunku, aby mogła otrzymać świadczenie pielęgnacyjne.

Nie jest to wcale odosobniony przypadek, bo w podobny sposób postąpił Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Białymstoku, który dotychczas miał jeden taki wniosek.

– Wydaliśmy decyzję o odmowie przyznania świadczenia. Następnie SKO ją uchyliło i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia, wskazując, że ośrodek powinien przy zbiegu uprawnień do świadczeń poinformować osobę o konieczności dokonania wyboru między rentą a świadczeniem – mówi Małgorzata Urbańska, zastępca dyrektora MOPR w Białymstoku.

Dodaje, że po złożeniu przez opiekuna wniosku do KRUS o zawieszenie renty i przedstawieniu decyzji o wstrzymaniu jej wypłaty, świadczenie zostało przyznane.

Efekt orzecznictwa

Powoływanie się przez niektóre organy na ubiegłoroczny wyrok TK jest o tyle zaskakujące, że ani w jego sentencji, ani w pisemnym uzasadnieniu nie zostały określone żadne dodatkowe wymogi, od których zależy uzyskanie świadczenia przez osoby z tym typem renty. W praktyce oznacza to, że opiekunowie mogą łączyć obie formy pomocy finansowej. Również Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w odpowiedzi na nasze pytanie potwierdza, że na skutek wyroku TK renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy nie stanowi przeszkody w przyznaniu świadczenia pielęgnacyjnego, o ile spełnione są pozostałe warunki ustawowe.

Natomiast prezentowane przez niektóre organy administracji podejście może być pokłosiem linii orzeczniczej, która na przestrzeni ostatnich miesięcy ukształtowała się w wojewódzkich sądach administracyjnych w zakresie świadczenia pielęgnacyjnego dla opiekunów na emeryturze lub rencie. Sprowadza się ona do tego, że takie osoby również powinny mieć do niego prawo, choć jednocześnie sądy wskazują na dwie możliwe drogi realizacji tego uprawnienia (pisaliśmy o tym w DGP nr 127/20 „Opiekun ma wybrać między świadczeniem a emeryturą”).

Część z nich skłania się bowiem do tego, aby pomoc finansowa była im wypłacana w kwocie różnicy między wysokością świadczenia pielęgnacyjnego a ich emeryturą (rentą), inne z kolei uważają, że należy dokonać wyboru korzystniejszego wsparcia i jeśli jest nim świadczenie pielęgnacyjne (ze względu na wyższą wysokość) – wystąpić o zawieszenie emerytury lub renty.

Wygląda więc na to, że właśnie ten drugi sposób przyznawania świadczenia znalazł zastosowanie w przypadku rencistów częściowo niezdolnych do pracy.

– Biorąc pod uwagę wyrok Trybunału Konstytucyjnego, w tym wątpliwości dotyczące jego składu orzekającego, oraz orzecznictwo sądów, sytuacja jest bardzo skomplikowana. Część osób może kumulować świadczenia, a część jest zobowiązywana do zawieszania świadczeń emerytalno-rentowych. Dlatego konieczna byłaby w takich okolicznościach interwencja ustawodawcy, która uporządkowałaby zasady przyznawania świadczeń tej grupie opiekunów – podkreśla Jarosław Jagura, adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. 

]]

JPK_VAT od 1 października: Ewidencja sprzedaży przy zastosowaniu kas rejestrujących

Szczególnym rodzajem ewidencji VAT jest ewidencja sprzedaży przy zastosowaniu kas rejestrujących. Obowiązek prowadzenia tej ewidencji może ciążyć na wszystkich podatnikach, w tym podatnikach zwolnionych od podatku VAT.

<![CDATA[

Z punktu widzenia obowiązku ewidencjonowania sprzedaży za pomocą kas rejestrujących sprzedaż występującą u podatników można podzielić na podlegającą obowiązkowi ewidencjonowania za pomocą kas rejestrujących oraz niepodlegającą temu obowiązkowi.

Więcej na ten temat przeczytasz w naszej książce "Nowy JPK_VAT z deklaracją i ewidencją" >>>>>

Sprzedaż podlegająca obowiązkowi ewidencjonowania

Sprzedaż niepodlegająca obowiązkowi ewidencjonowania

1)  sprzedaż na rzecz osób fizycznych nie- prowadzących działalności gospodar- czej, w tym sprzedaż na rzecz osób fi- zycznych prowadzących działalność gospodarczą, którzy zakupów dokonują prywatnie,

2)  sprzedaż na rzecz rolników ryczałto- wych (definicję rolnika ryczałtowego określa art. 2 pkt 19 ustawy o VAT)

1)  sprzedaż na rzecz osób fizycznych prowadzących dzia- łalność gospodarczą (jeśli zakupów dokonują w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą), z wyjątkiem sprzedaży na rzecz rolników ryczałtowych,

2)  sprzedaż na rzecz osób prawnych (np. spółek kapitało- wych, tj. spółek z o.o. oraz spółek akcyjnych, spółdzielni, fundacji, stowarzyszeń rejestrowych, związków zawodo- wych),

3)  sprzedaż na rzecz jednostek organizacyjnych niemają- cych osobowości prawnej (np. spółek cywilnych, spółek osobowych, spółek kapitałowych w organizacji, stowarzy- szeń zwykłych, wspólnot mieszkaniowych),

4)  sprzedaż dokonywana przez podatników prywatnie, w tym sprzedaż składników majątku uprzednio przeka- zanych na cele osobiste (zob. przykładowo interpretację indywidualną Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z 16 maja 2013 r., ITPP1/443-184/13/AJ)

Zastrzec jednak należy, że nie zawsze sprzedaż podlegająca obowiązkowi ewidencjonowania musi być fak- tycznie ewidencjonowana. Istnieją bowiem zwolnienia z obowiązku ewidencjonowania, które w latach 2019– 2021 określa rozporządzenie Ministra Finansów z 28 grudnia 2018 r. w sprawie zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących.

Od 1 maja 2019 r. obowiązują przepisy dotyczące tzw. kas online. Kasami tymi są kasy rejestrujące umożliwiające połączenie i przesyłanie informacji między kasą rejestrującą a tzw. Centralnym Repozytorium Kas.

Rodzaje kas rejestrujących

Teoretycznie z obowiązującego od 1 maja 2019 r. brzmienia art. 111 ust. 6a ustawy o VAT wynika obowią- zek używania do ewidencjonowania kas online. Jednak na podstawie art. 145a ust. 1 ustawy o VAT nadal istnieje możliwość ewidencjonowania sprzedaży przy zastosowaniu dotychczas stosowanych kas rejestrujących, tj. kas z papierowym lub elektronicznym zapisem kopii. A zatem w obecnym stanie prawnym do ewidencjonowania sprzedaży mogą być używane trzy rodzaje kas rejestrujących. Są to:

1) kasy rejestrujące z papierowym zapisem kopii,2) kasy rejestrujące z elektronicznym zapisem kopii,3) kasy online.

Ograniczenia możliwości stosowania kas rejestrujących z papierowym lub elektronicznym zapisem kopii

Możliwość używania kas rejestrujących z papierowym lub elektronicznym zapisem kopii jest ograniczana. Następuje to na trzy sposoby, tj. poprzez:

1) ograniczenie dostępności kas z kopią papierową oraz kas z elektronicznym zapisem kopii; z końcem sierpnia 2019 r. została wyłączona możliwość wprowadzania do obrotu kas rejestrujących z papierowym zapisem kopii, a z końcem 2022 r. zostanie wyłączona możliwość wprowadzania do obrotu kas z elektronicznym zapisem kopii (art. 8 ustawy z 15 marca 2019 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy – Prawo o miarach – Dz.U. poz. 675),2) wyłączenie możliwości wymiany pamięci fiskalnej w kasach rejestrującej z papierowym zapisem kopii (art. 145a ust. 5 ustawy o VAT); powoduje to, że podatnicy stosujący kasy rejestrujące z kopią papierową po zapełnieniu pamięci fiskalnej będą zmuszeni nabywać nowe kasy rejestrujące, tj. kasy z zapisem elek- tronicznym lub kasy online,3) określenie terminów, po upływie których niektóre czynności muszą być ewidencjonowane za pomocą kas online (art. 145b ust. 1 ustawy o VAT).

]]